Być jak Józef, nie jak Herod

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 28.12.2019 23:55

O trwaniu w jedności z Bogiem i ze sobą mimo rozłąki mówił do rodzin emigrantów zarobkowych bp Andrzej Czaja.

Być jak Józef, nie jak Herod   Spotkanie odbywa się zawsze przed Świętem Świętej Rodziny. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Doroczne spotkanie tych, którzy pracują za granicą, z opolskim ordynariuszem w święto Świętych Młodzianków w Jemielnicy ma już swoją tradycję. Przyjechali małżonkowie i całe rodziny, choć była to zaledwie niewielka część tych, którzy zarabiają za granicą - według statystyk jest to jeden na dziesięć mieszkańców, ale są miejscowości, gdzie niemal z każdego domu ktoś jest emigrantem ekonomicznym, bywa, że „do roboty na Zachód” jeżdżą ojciec z synem, rodzeństwo albo inni z rodziny.

- Gdy poznałam męża, to on już pracował za granicą. W naszym domu nigdy nie było inaczej - stwierdza Sylwia Gonsior z Łazisk. Jej mąż Krzysztof już 20 lat pracuje za granicą jako dekarz. Do Jemielnicy przyjechał z żoną i dwoma synami. - Miało być „na jakiś czas”. Ale teraz i tak nie jest źle - jest internet, można zadzwonić na komórkę. No i co 9 dni wracam do domu (na 4 dni) - wspomina.

Być jak Józef, nie jak Herod   Przyjechali ludzie z różnych stron diecezji. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Tym razem biskup za przykład pokazywał bohaterów Ewangelii - Heroda, który wpadł w gniew, kiedy Trzej Mędrcy zlekceważyli jego rozkazy. Polecił wymordować niewinnych, bo poniosły go negatywne emocje, została urażona jego próżność, przepełniał go gniew i pycha. Z drugiej strony stawiał za wzór św. Józefa, który wsłuchiwał się w wolę Bożą i był gotów ją wypełnić, nawet kosztem swoich planów.

- Człowiek, który chce budować wspólnotę, musi być pełen pokory, uległości i gotów do kompromisu - podkreślał biskup. Zwrócił uwagę wiernych, że Bóg nie zadbał o pałac i dostatek dla swojego Syna, ale o to, by był On otoczony miłością, rodziną. - To bardzo ważny przekaz, zwłaszcza w sytuacji rozłąki, że nad to, co materialne, ważniejsza jest rodzina - wskazywał. - Aby związek mimo odległości mógł przetrwać, potrzeba miłości, modlitwy i wiary, pozostawania w łasce uświęcającej, co na Zachodzie wcale nie jest łatwe - dodał.

Być jak Józef, nie jak Herod   Marian i Aneta Szala z Leśnicy przyjechali z dwójką młodszych dzieci. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Marian i Aneta Szala z Leśnicy przyjechali na spotkanie do Jemielnicy po raz pierwszy - tym razem z dwójką młodszych dzieci.

- Przyjechaliśmy podziękować Panu Bogu - u nas nie jest tak źle, bo mąż co tydzień przyjeżdża i jest prawie 3 dni w domu - walczył o to, byśmy mogli co niedzielę razem iść do kościoła. To się udało i rzeczywiście ta wspólna modlitwa, o której mówił biskup jest ważna - mówi Aneta Szala. Jej mąż potwierdza, że warto pokonywać te 400, a bywało, że i 1000 kilometrów do domu. A wobec tego dojazd z Leśnicy to ledwie przejażdżka...

Po Mszy św. biskup udzielał każdej z obecnych rodzin indywidualnego błogosławieństwa.