Leży niebożatko na kusku sinie. Kolędują po morawsku

ak

publikacja 30.12.2019 20:58

Od kilkunastu lat w Borucinie k. Raciborza tamtejsze dzieci odwiedzają parafian z kolędą i życzeniami na Nowy Rok w gwarze morawskiej, którą dawniej posługiwała się większość mieszkańców - Morawian.

Leży niebożatko na kusku sinie. Kolędują po morawsku Kolędnicy borucińscy w drodze. Andrzej Kerner /Foto Gość

Pochwalon budź, Jezus Krystus! Winszujemy wam! Hospodarze, Hospodynie em waszym dzitkam. Z daleka se beremy, Nowinu wam niesiemy - mówi Anioł, witając gospodarzy, którzy decydują się otworzyć drzwi przed borucińskimi kolędnikami.

Grupa kolędnicza przygotowana przez Irenę Hlubek - katechetkę, nauczycielkę Zespołu Szkolno-Przedszkolnego i instruktorkę teatralną tutejszego Domu Kultury - przedstawia krótką scenkę kolędową po morawsku, śpiewa kolędy (po polsku) a czasem odmawia modlitwę za domowników. - To wtedy gdy wyczuwamy, że potrzebują tej modlitwy np. w domu ktoś choruje albo jest jakieś wielkie zmartwienie - mówi Irena Hlubek.

W tym roku w borucińskim „kolędowaniu po morawsku” uczestniczyło ośmioro dzieci: Amelia Holubek, Marcel Matkowski, Daniel Smarsły, Paweł Sliwka - z klasy III, Marcelina Hanka z klasy V, Miriam Dudacy i Wiktoria Ploch z klasy VI oraz Dominik Smarsły z kl.VII. To uczniowie tutejszej szkoły, a trzon grupy stanowią uczestnicy zajęć teatralnych w„Teatrzyku Niewielkim” prowadzonym z wieloma sukcesami przez panią Irenę. Kolędowali przez cztery dni (będą chodzić jeszcze jutro – 31 grudnia). Uzbierane datki przeznaczają na misje werbistów oraz na działalność własnego teatrzyku (wpłacane są na konto MOK Krzanowice). Słodyczami dzielą się z dziećmi z Domu Dziecka w Kuźni Raciborskiej.

Treść scenki kolędniczej nie wzięła się z wyobraźni poetyckiej. To dawny tekst kolędników borucińskich, zapamiętany przez panią Annę Hajduczek - Kudelę, rozwinięty przez Irenę Hlubek. Tradycje morawskie w Borucinie są bowiem wciąż żywe. Do końca II wojny światowej parafia należała do archidiecezji ołomunieckiej, do roku 1923 do państwa czechosłowackiego. Pierwszym proboszczem parafii był brat dziadka Ireny Hlubek - ks. Josef Hlubek. Był tu duszpasterzem przez prawie pół wieku i bardzo zasłużył się dla podtrzymania morawskiej mowy i zwyczajów. Spoczywa obok kościoła, podobnie jak stryj borucińskiej katechetki - ks. Herbert Hlubek, zasłużony duszpasterz akademicki w Gliwicach, pierwszy laureat nagrody im. ks. Józefa Tischnera. - Na pogrzebie wujka, bo tak na niego mówiłam, też były morawskie pieśni w wykonaniu tutejszego chóru - wspomina Irena Hlubek.

- Kolędujemy po morawsku, żeby kultywować naszą tradycję. To jest nasza mała ojczyzna. My z tej ziemi pochodzimy. Dzieci normalnie w domu mówią słówka morawskie, nawet musimy je na języku polskim czasem poprawiać. Daniel, pamiętasz jak powiedziałeś na lekcji „Bier pan kryka” i musiałam cię poprawić, że to laska - mówi borucińska katechetka.


Więcej w „Gościu Opolskim” nr 3/2020 – 19 stycznia.