Jak Symeon weź w ramiona Jezusa

Anna Kwaśnicka Anna Kwaśnicka

publikacja 02.02.2020 11:02

Świętość rodzi się z małych kroków, które możemy zrobić w naszym codziennym życiu - zachęcała s. Elżbieta od Jezusa z Austrii podczas czuwania modlitewnego w Strzelcach Opolskich.

Jak Symeon weź w ramiona Jezusa S. Elżbieta od Jezusa. Anna Kwaśnicka /Foto Gość

W sobotni wieczór przed świętem Ofiarowania Pańskiego siostry ze Wspólnoty Błogosławieństw poprowadziły wieczór modlitewny w kościele św. Wawrzyńca w Strzelcach Opolskich. Spotkanie zatytułowały pytaniem: „Czy ja też mogę zostać świętym?”.

Był czas modlitwy śpiewem, konferencja o świętości i imieniu Jezus, a także adoracja Najświętszego Sakramentu, w której siostry zaprosiły uczestników spotkania do duchowego wzięcia w ramiona Dzieciątka Jezus, tak jak zrobił to starzec Symeon w świątyni jerozolimskiej.

Konferencję powiedziała s. Elżbieta od Jezusa z Austrii. Tłumaczyła, że świętość jest nie tylko pragnieniem człowieka, ale jest obietnicą Boga dla człowieka. Opowiedziała o swoim bracie, który z synkiem zakopał orzech w ziemi w ogrodzie, a po roku oglądał wypuszczoną z ziemi siewkę, która z czasem stanie się dużym drzewem orzechowym. - Jak to możliwe, że wielkie drzewo zmieściło się w małym orzechu? Ta sytuacja może być dla nas obrazem, bo wszystko, czego potrzebujemy do świętości jest zawarte w naszym chrzcie. Zatem co trzeba zrobić, by zostać świętym? Nic nie trzeba robić. Tak jak mały orzech nie robi nic, by stać się drzewem - mówiła s. Elżbieta. I podkreślała, że pierwsza musi być w nas postawa przyjmowania.

Nawiązując do Ewangelii o ofiarowaniu Jezusa w świątyni, mówiła o czułości Dzieciątka, przez którą jesteśmy oczyszczani z fałszywych obrazów Bogu: karzącego, odległego itd.

- Bóg ma imię i możemy nazywać Go po imieniu. I kiedy Go przyzywamy i mówimy do Niego po imieniu, raduje się. Jego radością jest to, gdy wchodzimy z Nim w relację tacy, jacy jesteśmy. Nie musimy udawać kogoś, kim nie jesteśmy - zapewniała.

Mówiąc o świętości, opowiedziała historię młodej Włoszki, Chiary Corbella-Petrillo, która zmarła w 2012 roku na nowotwór, a dziś toczy się jej proces beatyfikacyjny. - Jej mąż mówił, że ona umierała nie tylko w pokoju, ale i w radości. Jak to możliwe? Nie była osobą odważną, nie była osobą heroiczną. Ale każdego dnia krok po kroku przyjmowała łaskę, którą Pan Bóg jej dawał. I my możemy robić małe kroki w naszym codziennym życiu, bo świętość to narodzić się i pozwolić się kochać, pozwolić się kochać przede wszystkim Bogu, przyjąć światło, które od Niego pochodzi - mówiła.

- S. Elżbieta przyjechała do nas, by przeżyć z nami kilka dni i formować naszą stażystkę Anię. Nie tylko dziś podczas wieczoru modlitewnego jest z nami, ale będzie też prowadzić adorację w 1. czwartek lutego, która w naszym domu rozpocznie się o 20.00. Mamy nadzieję, że będziemy mogli spotkać się na Taborze, bo wszystko wskazuje na to, że do tego czasu to miejsce będzie już gotowe - mówiła s. Faustyna, przełożona strzeleckiej Wspólnoty Błogosławieństw.

S. Elżbieta przez 9 lat była odpowiedzialną za fundację Wspólnoty Błogosławieństw w Polsce, stąd nieraz przyjeżdżała do naszego kraju. Ta posługa w tych dniach dobiega końca.

To właśnie s. Elżbieta u początku dzieła prowadziła rozmowy z siostrami żyjącymi w różnych krajach, które chciałyby tworzyć pierwszą wspólnotę w Polsce. Przez 9 lat przyjeżdżała do Polski i jak dzieli się w spontanicznej rozmowie, jest zachwycona siłą wiary ludzi w Polsce. Podkreśla, że tu zawsze się umacnia i ogromnie cieszy się, że może wspólnie z Polakami się modlić.