On

Andrzej Kerner

Zostały wymowne, wołające do Boga swoją pustką resztki świątyń. Ale ON tej ziemi nie opuścił. Nie opuścił świata i zamieszkujących go ludzi.

On

- Myślisz, że to On? - zapytał mnie Andrzej. Staliśmy na zboczu góry nad jeziorem Wan we wschodniej Turcji. Właśnie zeszliśmy z ruin ormiańskiego klasztoru św. Tomasza, postawionego jakieś tysiąc czy tysiąc sto lat temu na górze nad wielkim jeziorem w krainie Anatolii, wtedy zwanej Wielką Armenią. Przed nami - spinając brzegi błękitnego, spokojnego jeziora - rozpostarła się tęcza. Niedaleko był Ararat. Tysiące lat temu tęcza pokazała się gdzieś tutaj Noemu i była znakiem przyjaźni Boga z nim w chwili, kiedy ludzkość wyniszczana była biblijnym potopem.

"On" w pytaniu Andrzeja, misjonarza w pustynnym Turkmenistanie, to był Ten sam, który Noemu dał znak przymierza. Nie wydobyłem z siebie słowa. Milczałem oszołomiony widokiem. Chwila była porażająca.

Chodziliśmy po ścieżkach, które wiodły śladami świetności dawnej chrześcijańskiej krainy - Wielkiej Armenii. Obrazy, jakie malowały się przed nami, były więcej niż przygnębiające. Z cudownego krajobrazu świata Ormian  zostały ruiny, zgliszcza, sprofanowane miejsca najświętsze. Dzisiaj, 24 kwietnia, w dzień pamięci o ludobójstwie Ormian, warto sobie uprzytomnić zagładę tego świata i ofiarę, jaką złożyło milion - a może półtora miliona - chrześcijan ormiańskiego pochodzenia właśnie ze względu na swoją narodowość i wyznanie.

I nagle - wśród tego tragicznego krajobrazu  - ujrzeliśmy tęczę nad jeziorem, które jest wielkie, jak jedna trzecia województwa, w którym mieszkam.

"Pod każdym kamieniem ormiańskiego kościoła jest tajemna ścieżka, która prowadzi w stronę nieba" - pisał wybitny ormiański poeta Vahan Tekeyan.

Byłem pewien, że jesteśmy na takiej ścieżce.

Dlaczego miałbym zapomnieć o tej chwili -  o tej ścieżce, o tym niebie, o przymierzu znaczonym tęczą -  w czasie ogólnoświatowej trwogi z powodu pandemii?

Świat Ormian we wschodniej Turcji zginął. Zostały wymowne, wołające do Boga swoją pustką, resztki świątyń. Ale ON tej ziemi nie opuścił.  Nie opuścił całego świata. I zamieszkujących go ludzi. Wciąż rozwija nad światem i nad nami znaki swojej bliskości - tęczę i inne.

Tego staram się trzymać.

Bywajcie zdrowi.