Chodzi nam o to, żeby chorzy nie byli sami. Zwykle umierają w samotności.
▲ Przed wejściem do szpitala zakaźnego w Kędzierzynie-Koźlu. Od lewej: s. Estera, s. Marietta, s. Michalina i s. Damiana.
Andrzej Kerner /Foto Gość
Dobrze, dobrze, bardzo dobrze – uśmiechają się szeroko cztery siostry służebniczki w odpowiedzi na pytanie o to, jak się czują. Pytam o samopoczucie i widzę, że jest OK, a nawet bardzo OK, ale w głowie już zasiała się myśl, że siostry mogły pytanie zrozumieć jako wyraz obawy przed tym, czy nie są chore, zarażone.
Dostępne jest 4% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.