Pozwól się przełamać kawałek po kawałku

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 31.05.2020 06:40

Święcenia ks. Pawła Leżucha w Kujawach. - To jak kapłańska sztafeta - teraz ja podejmuję posługę - mówi neoprezbiter.

Pozwól się przełamać kawałek po kawałku   Biskup Rudolf Pierskała namaszcza dłonie neoprezbitera ks. Pawła Leżucha olejem krzyżma. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

- To czwarty kapłan, który od czasu zakończenia II wojny światowej wychodzi z tej parafii. Po ks. Stefanie Jenku, który w tym roku świętuje 60-lecie kapłaństwa, ks. Henryku Malornym, święconym w 1969 r., i ks. Robercie Józefie, który został kapłanem w 2013 r. - wymieniał na wstępie ks. Andrzej Jucha, proboszcz parafii pw. Trójcy Świętej w Zielinie-Kujawach.

Te święcenia były o tyle bardziej wyjątkowe, że przez pandemię koronawirusa dokonały się nie w katedrze, ale w rodzinnej parafii, w świątyni, gdzie ks. Paweł Leżuch był chrzczony, podchodził do I Komunii św., gdzie przez lata posługiwał jako ministrant. Stąd przy wjeździe do miejscowości i przy kościele banery informujące przejeżdżających przez Kujawy o tej uroczystości, biało-niebieskie i biało-żółte flagi wywieszane na płotach i eucharystyczne ozdoby w oknach.

- Ostatnie pytanie, które ci zadam, będzie brzmiało: „Czy chcesz coraz ściślej jednoczyć się z Chrystusem, Najwyższym Kapłanem, który z samego siebie złożył Ojcu nieskalaną ofiarę i razem z Nim poświęcać się Bogu za zbawienie ludzi?”. Pan Jezus całe życie był całopaleniem, Ofiarą i to jest też naszym zadaniem - wskazywał w homilii udzielający sakramentu święceń bp Rudolf Pierskała, podkreślając istotę kapłaństwa. - Pierwsze znaczenie Eucharystii to „łamanie chleba”, wskazujące na jedność. Kapłan ma być tym, który jednoczy, ma też być współodczuwaniem, współdzieleniem z tymi, do których cię Bóg pośle. Wiele razy zostaniesz w kapłańskim życiu przełamany i na to też trzeba się zgodzić.

Pozwól się przełamać kawałek po kawałku   W pierwszej ławce rodzice ks. Pawła Leżucha, a z drugiej strony - babcia i inni z rodziny. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

W przyjęciu sakramentu w świątyni towarzyszyli neoprezbiterowi rodzina: rodzice, babcia, inni krewni i przyjaciele, przedstawiciele wspólnoty parafialnej i grupy ministranckiej. Mszę św. koncelebrowali z biskupem ks. Waldemar Klinger, proboszcz katedry opolskiej, gdzie ks. Paweł odbywał praktykę diakońską, ks. Krystian Muszalik, prokurator opolskiego seminarium duchownego, ks. Henryk Pocześniok z pobliskiego Steblowa, dziekan dekanatu ks. Jan Buhl, proboszcz ks. Andrzej Jucha, ks. Jakub Furca, ks. Mateusz Buczma i diakon Marek Dziony.

- Był stres, a raczej ogromne przejęcie. Niemal do końca nie wiedzieliśmy, w jakiej formie to się odbędzie, czy parafianie będą też mogli brać udział w tym udział. Pan Bóg tak to poukładał, że wszyscy mogliśmy się spotkać. Dla mnie sam moment święceń to było spotkanie z wielką tajemnicą - przyznaje ks. Paweł Leżuch.

Opowiada też o ks. Pawle Wróblu, poprzednim proboszczu, którego świadectwo autentycznego, skromnego, kapłańskiego życia w duchowości br. Karola de Foucauld pociągnęło go na tę drogę. - Ta jego prostota, prosty styl życia i oddanie się aż do śmierci, bo zmarł dość młodo, w wieku 57 lat. To o to chodzi, by tak spalać się dla Chrystusa i drugiego człowieka. W taki ideał kapłaństwa się wpatrywałem i taki chciałbym też być - podkreśla.

Pozwól się przełamać kawałek po kawałku   I już jako kapłan, z biskupem, proboszczem i innymi kapłanami przy ołtarzu Pańskim. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Równie przejęci i wzruszeni byli rodzice młodego kapłana. Wybór ich syna nie był dla nich zaskoczeniem.

- Jest duma, wielka radość, także dla parafian i całej diecezji. Paweł już jako przedszkolak "odprawiał" w ogrodzie "Msze", zrobił sobie z puszki po farbie kadzidło... Jako małe dziecko nie lubił zbytnio chodzić do kościoła, ale kiedy do parafii przyszedł ks. Paweł Wróbel, syn w pierwszej klasie został ministrantem i już się z kościołem nie rozstawał. Śpiewał psalmy, był szefem ministrantów jakiś czas... A po zdaniu matury usiadł w pokoju i powiedział o swojej decyzji. Nie sprzeciwialiśmy się - uśmiechają się na to wspomnienie rodzice, Lucyna i Zygfryd Leżuchowie.

Także babcia, Łucja Migot, nie ustawała w modlitwie za wnuka, ofiarując Msze św. i Różańce w intencji jego powołania, zwłaszcza kiedy wstąpił do seminarium.

- I nie tylko za niego, ale za wszystkich kapłanów. Księża potrzebują bardzo dużo modlitwy. Trzeba się za nich modlić codziennie! A święcenia u nas w parafii - tego jeszcze u nas nie było i chyba już nie będzie. I tak z tej pandemii wyszło jeszcze coś dobrego, ludzie całymi pokoleniami będą to wspominać. Pan Bóg czuwa, trzeba Mu ufać - mówi. A jej druga córka, Gabriela Kamecka, ciocia neoprezbitera, dodaje: - Paweł był od zawsze jej ukochanym wnukiem, on się przy niej wychowywał i tak rósł w silnym domu - bo mama wychowała nas pięcioro sama i swoim przykładem pokazywała, jak iść w życiu.

Ksiądz Paweł Leżuch pod koniec sierpnia trafi jako wikariusz do parafii pw. Matki Boskiej Bolesnej i św. Wojciecha w Opolu.

Życzenia po świeceniach kapłańskich ks. Pawła Leżucha
Karina Grytz-Jurkowska