Posprzątać po burzy

ks. Tomasz Horak

Tak i ta burza w Polsce, w której bezpośredni udział wzięło ponad 20 milionów ludzi, to wyzwolenie energii... Jakiej?

Posprzątać po burzy

Od czasu do czasu dostaję SMS od RCB. Wszystko jasne, prawda? RCB to Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Mieszkam nieopodal granicznego słupka, dlatego ani jedno z ostrzeżeń pogodowych nie miało odniesienia do naszej okolicy. To i dobrze. Ostatni alert był nie meteo, a wyborczy. Jako kobieta w ciąży to się nie łapię, ale jako 60+ owszem, nawet bardzo. Ale wyszło tak, jak przy meteo – nie było burzy, kolejki do urny też nie było. To znaczy burza przez Polskę przeszła. Przedwyborcza. Dwa ładunki, oczywiście różnoimienne (o prawach elektrofizyki mówię), generują napięcie. W maleńkiej baterii zegarkowej malutkie, a przecie napędzające wskazówki. W Polsce, gdzie po każdej stronie stanęło jakieś 10 milionów takich małych bateryjeczek, napięcie sięgnęło ogromnych wartości. A fizyka powiada, że jeśli rośnie napięcie, to i natężenie wyładowania osiąga wysoki poziom. Im też opór mniejszy, tym natężenie większe. Sprawdza się w elektryce i w polityce. Niektórzy oporów nie mieli. Dlatego jeszcze iskrzy.

Piorun, błyskawica, wyładowanie elektryczne w chmurach sięgające ziemi – energia ogromna. Ale w zasadzie bezużyteczna. Tak i ta burza w Polsce, w której bezpośredni udział wzięło ponad 20 milionów ludzi, to wyzwolenie energii... Jakiej? Bezużytecznej? Nie, tak tego nazwać nie można. To energia niewykorzystana, nie ujęta w jakieś ramy publicznego, społecznego, państwowego pożytku. Może nawet zmarnowana?

W jednej z moich niegdysiejszych parafii była rzeka, taka sobie. Na niej z przedwojennych czasów budowla mieszkalno-produkcyjna. Co produkowała? Jeszcze przed wojną światową produkowała energię elektryczną z dwóch turbin. Ale co się po wojnie dało zniszczyć bądź wyszabrować – tego dokonano. Dawna elektrownia, właściwie jej resztki, tkwiły w nurcie rzeki. Aż przyjechał z drugiego końca Polski niepozorny człowiek, zobaczył, za psie pieniądze kupił, z żoną i dziećmi w baraczku mieszkał. I zabrał się za reanimację elektrowni. Śmiali się z niego, w czoło się pukali. Ale za jakiś czas, gdy turbiny ruszyły, gdy zakład energetyczny umowę z nim podpisał, gdy on z żoną i dziećmi zamieszkał w pałacyku nad elektrownią, przestali się śmiać. „Aaa, jemu to się samo kręci..., on bogaaaty!”. To nie całkiem tak, bo roboty przy elektrowni sporo – trzeba dbać o brzeg rzeki, trzeba oczyszczać kratę chroniącą turbiny – zimą z lodu, wiosną z gałęzi i konarów drzew, latem z siana i zielska... Ale kręcą się i turbiny, i liczniki energii.

I tego, obawiam się, znowu nam w Polsce braknie. Stać nas było na ogromną błyskawicę, na niewyobrażalną kumulację społecznej i politycznej energii. Dobrze, jeśli nie zostanie ona użyta do podpalenia naszego wspólnego domu. Dobrze, ale to strasznie minimalistyczne „dobrze”. Ta energia powinna zostać spożytkowana na wspólne budowanie tego, czego jeszcześmy w Polsce nie zbudowali. Owszem, już nie jesteśmy tymi kmiotkami, którzy przyjechawszy choćby do wschodniego Berlina, gęby z zachwytu rozdziawiali. Tamto dawno minęło. Ale jeszcze mamy co doganiać w wielu dziedzinach życia narodu i funkcjonowania państwa.

Posprzątać po wyborczej burzy – no, powiedzmy kilka miesięcy powinno wystarczyć. Im prędzej, tym lepiej. Razem, ramię w ramię, nie ma wrogich frakcji, jest jedna Polska, jest jeden wysiłek. Gdzie wielka budowla, tam inżynierów potrzeba nawet przy sprzątaniu. W dziedzinie inżynierii społecznej i politycznej także. Trochę się obawiam, że do sprzątania wziąć się mogą inżynierowie albo „po zawodówce”, albo bez praktyki. Gorzej jeśli bez sumienia. Bo i tak może się zdarzyć. Ale, Panie i Panowie, nas, zainteresowanych sprawą, jest okrągło licząc 20 milionów. Prezydent – ważny, ale jeden na wszystkich. Sejm z Senatem to ponad 5 setek. To też mało. Do wielkiego sprzątania i budowania więcej nas potrzeba. Nas. Razem. Patrząc, co nas łączy, nie rozdmuchując tego, co dzieli. Bo mimo wszystko tego co łączy, jest więcej i sięga głębiej.

I nie bójmy się powiedzieć: w imię Boże!