Trzeba się odwołać do tego, co w człowieku jest lepsze

ak

publikacja 21.10.2020 11:15

- Tischner to był człowiek przy którym chciało się żyć - mówi Wojciech Bonowicz, biograf legendarnego kapłana.

Trzeba się odwołać do tego, co w człowieku jest lepsze Wojciech Bonowicz podczas spotkania w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu.

- Jeśli o coś Tischnerowi chodziło to o to, żebyśmy byli krajem ludzi myślących – mówił Wojciech Bonowicz podczas spotkania w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu (20 października).

Jedno z nielicznych spotkań z udziałem publiczności podczas drugiej fazy pandemii COVID-19 - przeprowadzone z zachowaniem wszelkich środków ostrożności - poświęcone było najnowszej książce Bonowicza: drugiej biografii ks. Józefa Tischnera. Drugiej, bo pierwszą napisał rok po śmierci autora "Etyki solidarności". Nowa biografia, która ukazała się w 20. rocznicę śmierci filozofa, jest znacznie rozszerzona.

Półtoragodzinne spotkanie z pisarzem, prowadzone przez Bartosza Suwińskiego, zakończyło się burzliwymi oklaskami. Tak wiele było dobrych emocji, znakomitych myśli, chwil wręcz olśniewających. Anegdot tischnerowskich oczywiście też, ale z umiarem. Mowa była o chrześcijaństwie, o filozofii, o Polsce, o tym, jaki był Tischner i co zostało z jego przesłania na dzisiejsze czasy.

- Tischner dawał smak życia. Życie stawało się przy nim warte życia. To był człowiek, przy którym po prostu chciało się żyć. Ja bym chciał żyć tak jak on. Żeby ludziom przy mnie też chciało się żyć. Uczymy dzisiaj dzieci mnóstwa rzeczy, a potem się dziwimy, że wychodzą z tych szkół i nie chce im się żyć. Coś jest nie tak. Rośnie liczba dzieci, które potrzebują pomocy psychologicznej. Strasznie potrzebni nam są ludzie, po spotkaniu z którymi nam się chce żyć, którzy dają nam poczucie sensu. W gruncie rzeczy wartością, którą dał nam Tischner, był sam Tischner, tzn. człowiek, przy którym chce się żyć i chce się żyć tak jak on – mówił krakowski poeta i pisarz.

Naturalnie pojawiały się także często wątki refleksji na temat stanu chrześcijaństwa i Kościoła w Polsce.

- Duża część duszpasterstwa w Polsce polega na tym, żeby albo ludzi straszyć, albo dawać im taki rodzaj optymizmu, który ma być ciepłą kołderką na rany. Jak ktoś nie żyje niepokojami ludzi, wśród których ma głosić Ewangelię, to nie ma jak do tych ludzi pójść. On będzie zawsze mówił do ludzi z góry, ze swojego miejsca. Jego nie interesuje, w jakim oni są miejscu. Jego interesuje, w jakim on jest miejscu i z jakiego miejsca on ma przemówić. Już mi się trochę nudzi o tym opowiadać, ale często słucham choćby mojego biskupa miejsca. On  przemawia do mnie z jakiegoś świata, w którym ja w ogóle nie żyję. Nie żyją tam moje dzieci, nie ma tam nikogo z moich znajomych. Tutaj Tischner był wielkim fenomenem - dzielił niepokoje ludzi. Ale on szedł w tym za Wojtyłą - mówił Wojciech Bonowicz.

- Polski Kościół bardzo żyje formami, strukturami, nabożeństwami, akcjami. I teraz (w czasie pandemii – przyp. ak) to wszystko zostało zabrane naszej wspólnocie wiary. I trzeba się skupić na tym, co podstawowe. Trzeba sobie przypomnieć, czym ta wspólnota ma żyć. Ma żyć solidarnością, ofiarnością, służyć słabszym, robić takie rzeczy, które słabszych ochronią – zauważał.

- Trzeba się odwołać do tego, co w człowieku jest lepsze. To jest Tischner. To prawda, że w niektórych sytuacjach uruchamiają się egoizmy. Problem polega na tym, że media jakby polują na te egoizmy, na złe przykłady. Jakiś lekarz odmówił czegoś i od razu w telewizji to jest nagłośnione. Tylu ludzi wykonuje swoją pracę niesamowicie porządnie. Więcej niż muszą w tych dniach. Uświadommy to sobie. Ludzie są lepsi niż myślimy. Ale świat, który konstruujemy - media, polityka, niestety Kościół też się w to włącza - ma nas przekonać, że świat jest pełen zagrożeń, pełen chodzących egoistek i egoistów. Tak jeszcze nie jest. Choć może tak być, jeśli tego będziemy uczyć i taki obraz świata będziemy przekazywać - mówił z pasją Wojciech Bonowicz.

Trzeba się odwołać do tego, co w człowieku jest lepsze   Spotkanie prowadził Bartosz Suwiński (P). Andrzej Kerner /Foto Gość