Matka Franciszka

Anna Kwaśnicka

|

Gość Opolski 40/2021

publikacja 07.10.2021 00:00

– Wielką ufność pokładała w Bogu. Była otwarta na działanie Ducha Świętego. Cechowały ją ogromna pokora i niezwykłe poczucie humoru – tak o kandydatce na ołtarze mówi s. Margarita Cebula CSSE.

Matka Franciszka Fragment portretu namalowanego przez Romualda Guznowskiego. Anna Kwaśnicka /Foto Gość

Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety złożyło prośbę o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego matki Franciszki Werner, drugiej przełożonej generalnej zgromadzenia, bliskiej współpracownicy bł. matki Marii Luizy Merkert. 27 września 2021 r. biskup opolski Andrzej Czaja wydał edykt, w którym prosi o przekazywanie do kurii diecezjalnej dokumentów, pism, zdjęć, pamiątek lub wiadomości związanych z kandydatką na ołtarze, na co wyznaczył rok czasu.

Wcześniej Konferencja Episkopatu Polski wyraziła pozytywną opinię w sprawie stosowności rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego, a kolejnym krokiem na drodze do jego otwarcia będzie powołanie przez biskupa Trybunału Diecezjalnego, odpowiedzialnego za przeprowadzenie procesu, oraz komisji historycznej.

Przemierzała ulice Nysy

Matka Franciszka należy do grupy czterech młodych kobiet, które zamieszkały w Domu Altarystów w Nysie i 27 września 1842 r. rozpoczęły charytatywną działalność Stowarzyszenia pw. Najświętszego Serca Jezusa dla pielęgnacji opuszczonych chorych. To z tego zaczynu ukształtowało się i rozrosło zgromadzenie sióstr elżbietanek. Franciszka Werner przyszła na świat 2 grudnia 1817 r. w Nysie, w rodzinie Franciszki i Franciszka Wernerów. Kolejnego dnia otrzymała chrzest w nyskim kościele św. Jakuba. Z tym miastem związane jest jej dzieciństwo i młodość. Gdy zadecydowała o poświęceniu swojego życia pielęgnacji chorych, miała 25 lat, zatem w myśl zapisów prawa pruskiego dla ziemi śląskiej była pełnoletnia.

– To ważna informacja, gdyż w tamtym czasie na ziemi śląskiej pełnoletność mężczyźni osiągali w wieku 25 lat, a kobiety w wieku 21 lat. Młodsi potrzebowali specjalnej zgody rodziców bądź opiekunów na rozpoczęcie formacji seminaryjnej czy wstąpienie do zgromadzenia zakonnego. Te podwyższone granice wieku były jednym z elementów walki państwa pruskiego z Kościołem katolickim i miały na celu ograniczenie wybierania przez młodych ludzi drogi powołania kapłańskiego i zakonnego – wyjaśnia s. Margarita Cebula, postulatorka, która od 2008 r. zajmuje się zebraniem i opracowaniem materiału dowodowego, a także ustaleniem świadków sławy świętości.

– Matka Franciszka wniosła do wspólnoty sióstr obraz Jezusa z Gorejącym Sercem, który wcześniej wisiał w jej rodzinnym domu. Badania naukowe wykazały, że wizerunek ten pochodzi z przełomu XVII i XVIII w. i jest namalowany na płótnie używanym tylko na terenie Czech. Pokrywa się to z przekazem, że ojciec Franciszki najprawdopodobniej przybył do Nysy właśnie z ziem czeskich – mówi s. Margarita. Obraz do dziś jest w posiadaniu elżbietanek. Wisi w kaplicy ich Domu Macierzystego w Nysie.

Życie oddała opuszczonym i chorym

– W 1846 r. Franciszka razem z Matyldą Merkert jako przełożoną została posłana do Prudnika, by tam zarówno w miejskim szpitalu, jak i w terenie pielęgnować chorych na tyfus. Obie siostry zaraziły się i były leczone w prudnickim szpitalu. Z pomocą chorym pospieszyła matka Maria – opowiada s. Margarita. Matylda zmarła, a Franciszka dzięki troskliwej opiece Marii Luizy wróciła do zdrowia.

Od grudnia 1846 r. do 27 lutego 1849 r. Franciszka była odpowiedzialna za nyską wspólnotę sióstr. W tym czasie Klara i Maria odbywały nowicjat u sióstr boromeuszek w Pradze. Również Franciszka była przez kilkanaście miesięcy w nowicjacie u sióstr boromeuszek, ale już w Nysie. Wraz z Marią zdecydowały jednak o odejściu i ponownym poświęceniu się pielęgnacji chorych w ich miejscach zamieszkania. Za patronkę swojego stowarzyszenia obrały św. Elżbietę Węgierską.

Matka Franciszka zajmowała się m.in. pisaniem sprawozdań z działalności charytatywnej, a kiedy były zakładane nowe placówki zakonne, jeździła, by je urządzić i przygotować do posługi chorym i najbardziej potrzebującym. – W 1857 r. została posłana do Wrocławia, gdzie zgromadzenie przejęło opiekę nad chorymi kobietami w przytułku. Matka Franciszka chciała zapewnić potrzebującym dogodniejsze miejsce, dlatego zakupiła parcelę i gospodę przy dzisiejszej ul. św. Józefa. Postanowiła budynek przebudować i dostosować do potrzeb sióstr i ich podopiecznych. W ogrodzie postawiła krzyż jako akt przebłagania za to, że w tej gospodzie eks-kapłan wygłosił mowę przeciwko Kościołowi – relacjonuje s. Margarita. Z polecenia matki Marii w czasie trzech kolejnych wojen duńsko-pruskiej, austriacko-pruskiej i francusko-pruskiej umacniała siostry pielęgnujące rannych żołnierzy na froncie.

W pełni zaufała Bogu

Franciszka wraz z matką Marią, przełożoną generalną, załatwiała wiele formalności koniecznych na drodze uzyskania osobowości prawnej zgromadzenia. – Cały czas działały razem, musiały się dobrze rozumieć, choć miały odmienne charaktery. Matka Maria była cholerykiem, a matka Franciszka – sangwinikiem – zauważa s. Margarita. Matka Franciszka do Nysy powróciła w 1872 r. po śmierci matki Marii. Wtedy została wpierw wikarią generalną, a w kolejnym roku przełożoną generalną. Musiała zmierzyć się m.in. z konsekwencjami kulturkampfu, który spowodował trudności z przyjmowaniem kandydatek do zgromadzenia, czy wymusił zamknięcie placówek, które nie zajmowały się opieką nad chorymi, a prowadziły przedszkola czy sierocińce.

We wspomnieniach sióstr matka Franciszka – o drobnej sylwetce i niskim wzroście – zapisała się jako osoba, która miała pełne zaufanie do Pana Boga mimo napotykanych trudności. – Cechowały ją żywa fantazja i radosne spojrzenie. Miała żywy temperament, odznaczała się silną wolą. Była pomysłowa i spostrzegawcza, posiadała zdolność wczuwania się w różne sytuacje. Miała głęboką wiarę, pobożność i pokorę. Była wierna swojemu powołaniu, troszczyła się o to, by siostry pogłębiały swoją wiarę. Czciła świętych i aniołów stróżów. Zwracała dużą uwagę na ubóstwo, chętnie przebywała z ubogimi. Sama bardzo niewiele miała. Jedna z sióstr napisała, że matka Franciszka swoje osobiste rzeczy mogłaby zmieścić w jednym węzełku – relacjonuje s. Margarita.

Była zdolna do wyrzeczeń i umartwień, cechowało ją samozaparcie. Nie jadła mięsa, najchętniej wybierała to, co najmniej smaczne. Walkę z kulturkampfem podejmowała modlitwą i aktami pokuty. W domu sióstr dała schronienie kapłanom prześladowanym przez państwo pruskie. Niosła pomoc ludziom bez względu na wyznanie czy na rodowość. Zależało jej na tym, by zawsze zwyciężało dobro. – Miała też niesamowicie duże poczucie humoru i dystans do swojej osoby. Potrafiła w dowcipny sposób zwracać uwagę siostrom, a także bawić się z nimi w chowanego, żartować i śmiać się. Znała się na ziołach, a kiedy miała taką możliwość, szła na pobliską łąkę z koszykiem w rękach. Było jej żal, że nie ma na tyle czasu, by przygotować ewidencję zbieranych ziół wraz adnotacjami, przy jakich objawach i schorzeniach ich działanie jest pomocne – opowiada s. Margarita.

W drodze na ołtarze

Matka Franciszka funkcję przełożonej generalnej pełniła do śmierci 14 grudnia 1885 r. Kilka miesięcy wcześniej – jako jedyna z pierwszej grupy czterech sióstr zakładających wspólnotę w 1842 r. – złożyła procesję wieczystą, a także poświęciła zgromadzenie Niepokalanemu Sercu Maryi. Została pochowana na nyskim cmentarzu Jerozolimskim.

– Nie udało mi się dotrzeć do opisu pogrzebu, ale podkreślenia wymaga fakt, że ludzie spoza naszej wspólnoty zakonnej również byli przekonani o świętości jej życia. Zachowały się relacje o tym, że modlili się przy grobie, prosząc o jej wstawiennictwo u Pana Boga. Zabierali też ziemię z jej grobu i posyłali ją synom walczącym na frontach kolejnych wojen – mówi s. Margarita Cebula, która wiele czasu spędziła w archiwach czy na tłumaczeniu tekstów, zwłaszcza tych pisanych w gotyku niemieckim.

W 1964 r. doczesne szczątki matki Marii i matki Franciszki ekshumowano i przeniesiono do kościoła św. Jakuba i św. Agnieszki w Nysie. Po powodzi tysiąclecia, podczas ponownego rozpoznania szczątków, antropolog zwrócił uwagę, że czaszka wskazuje na to, że matka Franciszka cierpiała na notoryczne bóle głowy. Stwierdził to na podstawie tego, że potylica nie jest gładka, ale ma liczne narosty. – Mimo częstego bólu była pogodna – zauważa s. Margarita.

Wśród relacji o otrzymanych łaskach za wstawiennictwem matki Franciszki są świadectwa nadzwyczajnego ocalenia siostry przed atakiem żołnierzy w 1945 r., ustąpienia u pacjenta powikłań po wylewie, uwolnienia z więzienia ojca rodziny wielodzietnej i otrzymania przez nią mieszkania. We Wrocławiu zachowało się biurko, przy którym pracowała, a w izbie pamięci w Domu Macierzystym w Nysie – pas pokutny, a także kilka zdjęć, w tym wspólna fotografia matki Marii i matki Franciszki, zrobiona na krótko przed śmiercią tej pierwszej.•

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.