Oblicza cierpienia

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 26.11.2021 23:58

Sympozjum upamiętniające ks. Stefana Pieczkę, wieloletniego raciborskiego kapłana, odbyło się 25 listopada w Raciborzu.

Oblicza cierpienia   Sympozjum poprzedziła Msza św. w kościele WNMP. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Temat: „Oblicza, granice i sens cierpienia” wybrali organizatorzy: Kapituła im. ks. prał. Stefana Pieczki, Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Raciborzu, Urząd Miasta w Raciborzu i Muzeum w Raciborzu.

– Choroba, cierpienie dotykają wielu ludzi, młodych i starych. I to cierpienie ma różne wymiary. Śp. ks. Stefan doświadczył w swoim życiu ciężkiej choroby, ale nie załamał się, był aktywny do końca – mówił bp Rudolf Pierskała podczas Mszy św. poprzedzającej sympozjum dedykowane ks. prał. Stefanowi Pieczce. Zwrócił uwagę na przeżywaną w cierpieniu i chorobie bezradność, strach i wskazał jako drogę zaufanie Bożej Opatrzności. – Pan Jezus pozwalał się dotknąć chorym, kładł na nich ręce, pocieszał, podnosił na duchu, leczył. Najpierw uzdrawiał ich duchowo, odpuszczając im grzechy, a potem leczył z dolegliwości. Zawsze jednak oczekiwał wiary, pytał o nią – dodał.

Nad zagadnieniem cierpienia pochylono się interdyscyplinarnie, wzbudza ono bowiem zainteresowanie wielu dziedzin – od kwestii medycznych, psychologicznych, przez filozofię, teologię, po opisywanie różnych postaw ludzi wobec cierpienia z punktu widzenia kulturoznawcy, literaturoznawcy.

Oblicza cierpienia   Prelegenci opowiadali o różnych aspektach cierpienia, ale też wspominali ks. S. Pieczkę. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

– Był w parafii WNMP 16 lat, przez jedną kadencję nawet dziekanem, potem, gdy zachorował, nie chciał nadal pełnić funkcji. Ja go mam w pamięci jako wzór cierpliwości w znoszeniu choroby. Jego życie było krótkie, ale świetliste. Gdy był w Lourdes, parafianie zachęcali go, by odprawił Mszę św. w swojej intencji o cud uzdrowienia, on odmówił, przyjechał prosić o cierpliwość i wytrwałość do końca – opowiadał ks. Jan Szywalski.

– Postać ks. S. Pieczki była moją życiową fascynacją, choć byłem zbyt młody, by dobrze go znać. Kiedy zmarł, miałem 21 lat. Znałem go z tygodni kultury chrześcijańskiej, pielgrzymek i tego, co robił dla miasta. Pierwsze kazanie, które wygłosiłem jako diakon, było na motywach życia i testamentu ks. Pieczki. Dziś chcę przedstawić chorobę ks. S. Pieczki na tle współczesnej refleksji teologicznej na temat choroby – pokazać jego postawę jako świadectwo – rozpoczął prelekcję dr Konrad Glombik. – On swoją chorobę rozumiał jako współcierpienie z Chrystusem, porównując ją do tajemnic bolesnych Różańca św., była to dla niego także droga dojrzewania, przeżywana z wiarą – podsumowywał.

Ojciec dr Marian Arndt OFM, tłumacząc rozwój myśli biblijnej, podkreślał: – Bóg dopuszcza cierpienie, ale też przyjmuje człowieka cierpiącego. Jezus przemienił cierpienie, uczynił z niego narzędzie zbawienia.

Oblicza cierpienia   Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

– Jestem parafianką ks. Pieczki, on był moim katechetą. Miał duży wpływ na moje życie, pokazując piękno Ewangelii, ale przede wszystkim był świadkiem. To, co głosił na kazaniach, wcielał potem w życie. W dniu, w którym rano umarł, ja w południe zdawałam egzamin magisterski. Po posłudze w różnych miejscach wróciłam do Raciborza, do Domu św. Notburgi i zbieram świadectwa sióstr. One bardzo ciepło wspominają, że nie było świąt, żeby ksiądz nie przyszedł, nie miał dla każdego z 280 podopiecznych – osób starszych, samotnych, chorych – cukierka, połączonego z serdeczną rozmową, przysyłał pocztówki z różnych wyjazdów. Ksiądz prałat potrafił wlać w serca wszystkich nadzieję i ciepło, obojętnie skąd byli i jaką mieli przeszłość – opowiadała dr Maria Elżbieta Cińcio SMI.

Ryszard Frączek wspomniał wspólną grę w piłkę, skromne mieszkanie kapłana, trudną przeszłość – od utraty ojca, który został wywieziony do Donbasu, przez wypadek i chorobę, udział w pielgrzymce tuż po szpitalu. Łamiącym się głosem opowiadał o ostatnich latach jego życia, o matce Helenie, towarzyszącej mu do końca.

"Chciałem jeszcze żyć, ale skoro taka jest wola Boża, to idę za wolą Bożą" – cytował ze wzruszeniem testament ks. Pieczki.