Wysłuchaj, a nie oceniaj

Anna Kwaśnicka

|

Gość Opolski 49/2021

publikacja 09.12.2021 00:00

- Bądźmy uważni na to, czym żyją inni ludzie - mówi ks. Józef Krawiec.

▲	Kapelan przekonuje, że osoba bezdomna czy skazana też może stać się darem dla innych. ▲ Kapelan przekonuje, że osoba bezdomna czy skazana też może stać się darem dla innych.
Anna Kwaśnicka /Foto Gość

Jednym z gości Festiwalu Wolontariatu „Impuls” był ks. Józef Krawiec, kapelan więzienny w Strzelcach Opolskich oraz założyciel i duchowy przewodnik Stowarzyszenia Pomocy Wzajemnej „Barka”.

Minęły już 23 lata, odkąd duszpasterz zamieszkał z osobami doświadczonymi kryzysem bezdomności. Za nadal rozrastającą się działalność, wokół której zgromadził innych, zebrał wiele nagród i wyróżnień. Niemniej początki do łatwych nie należały. Pragnienie spotkania z człowiekiem potrzebującym trzeba było ubrać w formalne ramy organizacji pozarządowej.

W tym – jak przyznaje ks. Krawiec – znalazł wsparcie w działalności Barbary i Tomasza Sadowskich, założycieli Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka”, działającej w Wielkopolsce.

Inspiracja

Rozmowa ks. Józefa Krawca z młodszym pokoleniem społeczników obfitowała w cenne myśli, trafne pytania i sporą dawkę inspiracji. – Najlepsza kawa to ta, która została podana z miłością – przekonywał duszpasterz, wskazując na postawę właściwą wolontariuszowi. Więźniów, wśród których posługuje, wielokrotnie nazwał swoimi braćmi. Mówił wprost, że choć obiektywnie może się wydawać, że jest kimś lepszym od tych, których wspiera w kryminale, to w oczach Pana Boga wcale nie musi tak być.

Pojawiło się celne pytanie: „Czy tak naprawdę stać nas na bezinteresowność?”. Ksiądz Krawiec nawiązał do doświadczenia z Kluczborka, gdzie jako wikary był częścią grupy łączącej osoby z niepełnosprawnością i ich przyjaciół. – Dla wolontariuszy zapłatą jest satysfakcja i radość w sercu. W prezencie dostajesz też ludzi, z którymi nadajesz na tej samej częstotliwości, z którymi spotkanie daje ci ogień. Doświadczyłem tego w Kluczborku i dało mi odwagę, by zrobić krok dalej – opowiada ks. Krawiec.

Podkreśla, że kwestia niepełnosprawności i sprawności nie leży w kwestii osobistego wyboru. – Dlatego nie mam świadomości, że pomagając, robię komuś łaskę. Tak samo, kiedy o mieszkańcach Barki ktoś mówi: „podopieczni”, to nie pojmuję tego określenia. Po prostu kiedyś w rodzinie ktoś dostał więcej ciepła i miłości, ktoś dostał mniej – zauważa.

Doświadczenie domu

Mówi, że Barka ma złą opinię w środowisku osób doświadczonych kryzysem bezdomności. Po pierwsze, mieszkając w tym miejscu, trzeba pracować. Po drugie, nie można pić. Wylatuje się za jedno piwo. W domach prowadzonych przez stowarzyszenie na etacie jest księgowy, cała reszta to sfera wolontariatu. Są osoby, które pomagają dziełu, m.in. finansowo. Są i tacy, którzy wchodzą w interakcje z mieszkańcami.

– Chciałbym, żeby ktoś na dłużej mógł zamieszkać w którymś z domów. Wtedy wchodzi się na inny poziom relacji. Nie chcemy dawać tylko dachu nad głową i jedzenia. Człowiek musi się czuć kochanym i wiedzieć, dokąd idzie. Dlatego nie jesteśmy domem dla bezdomnych, ale grupą osób, która doświadczyła bezdomności i razem próbuje coś współtworzyć – mówił ks. Krawiec.

– Człowiek ma naturalne pragnienie pomagania i czerpie z tego radość i satysfakcję. Gdy Barka miała powstać, ludzie głośno wołali: „nie!” – dlatego, że mieli w sobie pewien negatywny obraz ukształtowany m.in. przez media. Ale już w pierwszych dniach tak wielu nam pomagało, że na świętowanie 1. rocznicy działalności zaprosiliśmy 300 osób. Kiedy proszę o pomoc, ludzie pomagają. Czasami ktoś sam przyjeżdża i pyta, w czym może pomóc – opowiada duszpasterz. Dodaje, że również ci, którzy doświadczyli bezdomności, stają się wolontariuszami, m.in. streetworkerami.

W kryminale

– Każdy, kto kilka razy wejdzie do więzienia, już nie będzie mówił ogólnie o więźniach, ale o konkretnych osobach – przekonuje ks. Krawiec. – Największym prezentem dla więźniów jest szansa na rozmowę. Potrzeba im doświadczenia ludzi, którzy będą ich słuchali i inspirowali, a nie oceniali. Jeśli wolontariusz na wstępie okaże wyższość, to koniec. Spotkanie nie będzie możliwe – podkreśla.

– Miałem dzisiaj rozmowę w więzieniu o tym, czy Pan Jezus jest przyjacielem. Mężczyzna ma sześćdziesiątkę, z czego ponad połowę przesiedział w więzieniu. Przygotowuje się do chrztu. W rozmowie stwierdziliśmy, że Krzysiu nie ma przyjaciół. To dla niego pojęcie puste – zauważa ks. Krawiec. I podkreśla, że ważne jest spotkanie z człowiekiem. Dlatego warto zadać sobie pytanie, co ja mogę zrobić dla potrzebujących w swoim środowisku. Bo bycie tylko kibicem i kimś, kto ocenia, to kiepska postawa. – Uważam, że człowiek, który teraz jest problemem, za jakiś czas może stać się darem dla innych – mówi z przekonaniem.

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.