Boh jest jeden

Andrzej Kerner Andrzej Kerner

publikacja 27.03.2022 22:01

Wspólna modlitwa oraz spotkanie integracyjne uchodźców z Ukrainy i goszczących ich rodzin z gminy Głogówek. Prawosławni, grekokatolicy, rzymskokatolicy - jak prawdziwi bracia i siostry.

Boh jest jeden Modlitwa ekumeniczna w kościele św. Bartłomieja w Głogówku. Andrzej Kerner /Foto Gość

- Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy w stanie wam pomóc w dźwiganiu tego, co was spotyka. W waszych sercach  jest niewypowiedziany ból, wiele obaw i lęków. Truchlejecie z tego powodu, że na miejscu zostali wasi mężczyźni - mężowie, ojcowie i synowie. Trudno się dziwić, że truchlejecie z tego powodu. Nie umiejąc do końca zaradzić tej całej biedzie, dobrze, że ksiądz proboszcz zaprosił was na tę modlitwę i cieszę się, że mogę w niej uczestniczyć. Trzeba u Boga się schodzić - mówił dzisiaj biskup opolski Andrzej Czaja podczas nabożeństwa ekumenicznego w kościele św. Bartłomieja w Głogówku.

Spotkali się na nim uchodźcy z Ukrainy oraz goszczący ich mieszkańcy Głogówka i gminy: prawosławni, grekokatolicy i rzymskokatolicy. Na terenie gminy Głogówek obecnie przebywa ok. 200-300 uchodźców z Ukrainy.

- Jedna z uchodźczyń powiedziała mi: Boh jest jeden. Dużo z naszych gości przychodzi do kościoła popołudniami, szczególnie w niedzielę. Niektórzy prawosławni nawet pytają czy mogą wejść do rzymskokatolickiego kościoła. Tak zrodził się pomysł na wspólną modlitwę i na spotkanie podczas którego mogą dzielić się swoimi doświadczeniami, swoim smutkiem, radością też. Są tu wolontariusze, są ludzie, którzy po prostu ich wysłuchują. Pamiętam wspomnienia mojego ojca, który nie miał mamy, bo wcześnie zmarła i wojnę spędził w sierocińcu. Nieraz mi opowiadał o tej tułaczce bez mamy, jak to jest być na łasce innych ludzi, o spotkaniach dobrych ludzi. To mnie ciągle motywuje, żeby tym ludziom, którzy dzisiaj są takimi zagubionymi „sierotami” pomóc jak tylko się da. W parafii w pomoc angażuje się mnóstwo ludzi  - mówi ks. Ryszard Kinder, proboszcz parafii w Głogówku.

Nabożeństwo rozpoczęte zostało śpiewem rzymskokatolickiej Zachęty do Gorzkich Żali, potem śpiewane były kanony ekumenicznej wspólnoty Taizé: po polsku, ukraińsku i po łacinie. „Ojcze nasz” na melodię wschodniej liturgii. Ewangelia po polsku i ukraińsku, podobnie czytania Pisma Świętego. Kościół był pełny. Temperaturę i nastrój tej modlitwy trudno wyrazić bez patosu. Ogromna powaga, wielkie wzruszenia, przejęcie, ból wręcz widoczny w oczach. Łzy ocierane ukradkiem - i to nie tylko przez Ukraińców.  Wiele małych dzieci składających rączki.

- Trzeba jeszcze więcej się modlić o pokój, o ustanie wojny, o przemianę serc złoczyńców. Obudźcie w tych trudnych chwilach swego życia całą moc i potęgę swojej wiary w sercu. Pan jest blisko, Pan jest z nami. On mówi: pokój mój daję wam, nie tak jak daje świat. Tego Wam szczególnie życzę: doświadczenia wiary i łaski pokoju Chrystusowego – mówił bp A. Czaja. Kazanie tłumaczyła s. Mariana, józefitka pochodząca z Ukrainy, która od początku posługi biskupa opolskiego zajmuje się prowadzeniem jego domu.

Po modlitwie większość uczestników przeszła na przystrojony wspierającymi Ukrainę plakatami plac przed plebanią i do domu parafialnego. Tam czekała kawa, herbata, napoje, ciasto, lody, kanapki. Ale przede wszystkim możliwość spotkania, rozmowy. Dla dzieci – baloniki, malowanie twarzy, puszczanie baniek, zabawa z chustą animacyjną Klanza.

- Wśród uchodźców w naszej gminie są takie rodziny, które już nie mają domu, bo zostały zbombardowane i zniknął cały dorobek ich życia. Niektóre dzieci ciężko przeżywają, budzą się w nocy, pakują walizeczki, boją się odgłosu sygnałów karetek czy policji - mówi Marina Jewsiukowa, tłumaczka -wolontariuszka punktu pomocy uchodźcom w Głogówku, absolwentka Akademii Narodowej w Kijowie o kierunku teatralnym, od 5 lat mieszkająca w Głogówku.

- Julia znalazła nas przez Instagrama. Bo my jesteśmy spokrewnione. Ale nie mieliśmy kontaktu z rodziną na Ukrainie od ponad 40 lat. Mam nadzieję, że czują się u nas dobrze i cieszę się bardzo, że są u nas. Przynajmniej są bezpieczni, a jak to wszystko się skończy będą mogli wrócić do siebie - mówi Mariola Ociepka z Racławic Śląskich, która gości dwie mamy (Olgę i Julię) z córeczkami i ich babcię.

- Kilka pań mówiło mi, że dzisiejsza modlitwa przyniosła im ulgę, pocieszenie, dodała wiary. Bardzo dobrze, że taka modlitwa była - mówi Marina Jewsiukowa.

- Teraz pomyślimy, co zrobić z Wielkanocą - dodaje ks. R. Kinder.


Więcej w "Gościu Opolskim" nr 14 /10 kwietnia