Wolontariusz z nożyczkami

Anna Kwaśnicka Anna Kwaśnicka

publikacja 28.03.2022 12:35

- Pierwszy był pan Stanisław. Kiedy do mnie przyszedł, był w typie Rumcajsa. Miał wielką krzaczastą brodę i długie włosy. Zaufał mi, że go ostrzygę, a przecież nie jestem zawodowym fryzjerem - opowiada Piotr Nowak, który strzyże osoby korzystające z Domu Nadziei w Opolu.

Wolontariusz z nożyczkami Piotr Nowak z Opola jest wolontariuszem w Domu Nadziei. Anna Kwaśnicka /Foto Gość

Dom Nadziei w Opolu to miejsce, w którym ubodzy, poturbowani przez życie czy bezdomni po prostu są przyjęci i otrzymują wielowymiarowe wsparcie. Wspólne posiłki przy udekorowanych stolikach, pomoc w załatwieniu spraw urzędowych, możliwość skorzystania z pralki, rozmaite warsztaty. A raz w tygodniu jest jeszcze jedna forma pomocy - ścinanie włosów i golenie zarostu.

Schludny, zadbany wygląd ma ogromne znaczenie. Wpływa zarówno na postrzeganie siebie samych, jak i na to, jak widzą nas inni. Tym tropem poszedł Piotr Nowak z Opola, który po adoracji Najświętszego Sakramentu, którą w Domu Nadziei poprowadziła jego wspólnota „Dawid”, czuł przynaglenie, by coś z siebie dać osobom przychodzącym do tego miejsca.

Jak sam mówi, zupy gotować nie umie, ziemniaki obiera w domu i to mu wystarczy, psychologiem czy doradcą zawodowym nie jest. Wtedy jego myśli powędrowały do pomysłu, który już wcześniej chodził mu po głowie. Chciał ewangelizować na ulicy, ścinając ludziom włosy. Marzył o tym, że ustawi sobie małe stanowisko gdzieś na mieście, będzie zapraszał każdego, a przy pracy na pewno zrodzi się okazja do rozmowy. Te plany ucięła pandemia.

Za to otworzyła się inna możliwość. Od czerwca 2021 roku Piotr Nowak raz w tygodniu pojawia się w Domu Nadziei, gdzie rozstawia niewielkie stanowisko fryzjerskie w korytarzu między pralkami a toaletami. Na jednym z takich dyżurów towarzyszę mu z aparatem. Kiedy wchodzimy, okazuje się, że kolejka już ustawiona.

Piotr Nowak wyciąga z szafy koszyk z potrzebnymi akcesoriami. - To nie jest profesjonalny sprzęt, ale też ja nie jestem zawodowym fryzjerem. Jestem wolontariuszem z nożyczkami. Uczyłem się z filmików instruktażowych dostępnych w internecie. Osoby, które ścinam, nie potrzebują modnych, wyszukanych fryzur. Najważniejsze jest to, że kiedy wstają po ścinaniu i spoglądają w lustro, widzą piękne dziecko Boże - mówi Piotr Nowak.

Jako pierwszy na krześle siada pan Arek. Ma gęste i dość długi włosy. Wolontariusz zabiera się do pracy. Rozczesuje, spryskuje wodą, a potem zaczyna podcinanie. - Właściwie znam tylko jeden schemat modelowania fryzury. Dlatego planuję pójść na zawodowy kurs fryzjerski, by poznać zasady fachu i poszerzyć swoje umiejętności - mówi.

Pan Arek, kiedy przegląda się w lustrze po skończonym ścinaniu, nie kryje zadowolenia. - Czuję się jak nowo narodzony. Mogę iść do urzędu, spotkać się z sąsiadami, bo wiem, że dobrze się prezentuję - zapewnia.

Następnie Piotr Nowak zajmuje się dezynfekcją użytych akcesoriów, a pan Arek zamiata podłogę. Taka jest tutaj zasada, że klient po sobie sprząta.

Na krześle siada pan Jurek. - Polubiłem pana Piotra - mówi na starcie. - Ze wzajemnością. Ja polubiłem tych ludzi, którzy pozwalają mi się ścinać. Przy pracy zawsze rozmawiamy, od słowa do słowa poznajemy się. Czuję się dobrze w tym miejscu, wśród tych osób - zapewnia Piotr Nowak.

Wolontariusz z nożyczkami   W Domu Nadziei zapłatą za strzyżenie jest uśmiech i proste słowo "dziękuję". Anna Kwaśnicka /Foto Gość

Włosy, które strzyże często są twarde, suche, sterczące i trudne do ułożenia. To efekt niedożywienia. Problemem - zwłaszcza u osób mieszkających na ulicy - bywają też pasożyty. Kiedy wszy ma mężczyzna, to ścina go na łyso. Myje mu głowę i nakłada specjalny preparat. W przypadku kobiet sprawa jest trudniejsza, bo przecież nie zetnie żadnej pani na łyso. Drobnym grzebieniem wyczesuję gnidy, a wszy truje.

Pomaga w pozbywaniu się łupieżu. Zajmuje się również goleniem. A każde ścinanie czy golenie kończy użyciem wody kolońskiej. Podkreśla, że to bardzo ważny element, by panowie poczuli się męsko i godnie.

Czasem ścina też panie. - Właściwie podcinam grzywki i końcówki. Tyle potrafię. Choć nieraz pojawia się większe wyzwanie. Raz rozczesywałem wielkiego kołtuna na głowie. Nie dało się w niego wbić żadnego grzebienia, więc rozczesywałem go widelcem - wspomina.

Na każdym dyżurze z pomocy Piotra Nowaka korzysta 5-7 osób. Niektórzy stali się już stałymi klientami. Podziękowaniem za nową fryzurę jest uśmiech i proste słowo „dziękuję”. Józek lubi, jak mu wolontariusz wycina dwie modne kreski po bokach. Inni panowie korzystają tylko z golenia zarostu czy ze ścinania na łyso, co jest konieczne zwłaszcza przy leczeniu skóry głowy.

Piotr Nowak w lipcu wybiera się na profesjonalny kurs fryzjerski. Jako opiekun osoby z niepełnosprawnością nie może skorzystać z dostępnych dotacji, dlatego na ten cel założył zrzutkę - TUTAJ.

Jego marzeniem jest ścinanie również w innych miejscach, nie tylko w Domu Nadziei, ale też w hospicjach czy nawet po domach, by w ten sposób docierać do osób wykluczonych społecznie.