Jubileuszowe Synodalne Camino - podsumowanie

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 04.07.2022 10:34

- Tu wiele zobaczyliśmy, usłyszeliśmy w głębi serca i przeżyliśmy w tym wspólnym kroczeniu z wiarą za Jezusem, w duchu Ewangelii - podkreśla bp Andrzej Czaja.

Jubileuszowe Synodalne Camino - podsumowanie

W roku jubileuszowym 50. rocznicy ustanowienia diecezji opolskiej, w trakcie trwania synodu, na wspólne przejście Nyską Drogą św. Jakuba zaprosił wiernych bp Czaja. Rozpoczęło się w czwartek 30 czerwca w Głuchołazach, skąd wyruszyła prawie 40-osobowa grupa, a zakończyło w niedzielę 3 lipca w Skorogoszczy.

W ciągu tych czterech dni był upał, przechodziły też ulewa i grad.

- Pan Bóg pokazał nam, jak niewiele trzeba - po prostu razem iść, w jedności, z wiarą, dziękować za Kościół, który stanowimy. I okazuje się, że i pokój wraca, jest radość w sercu, i łatwiej usłyszeć głos Boga czy natchnienia Bożego Ducha w tym słowie, które wybrzmiewa, w wystroju świątyni - podsumowuje bp Czaja. - Widzimy też, jak Pan Bóg nam towarzyszy, wspiera nas i jak skutkuje modlitwa wsparta trudem. Pan dał nam bardzo wyraziste znaki w tych dniach: tam, gdzieśmy szli - w Głuchołazach, Nysie, Pakosławicach, Prusinowicach ludzie tak bardzo chcieli deszczu i otrzymali go w obfitości. Stąd też uwaga i do rolników, i do nas wszystkich - podczas tych procesji błagalnych, np. w dni krzyżowe, rolnicy zawsze dawali dobry przykład i proszę, by dalej tak było. Jeśli chcemy coś uprosić, dostąpić jakichś łask od Boga, musimy tę modlitwę poprzeć jakimś znojem, ofiarą.

Jubileuszowe Synodalne Camino - podsumowanie   W miejscach postoju był czas na modlitwę, ale też poczęstunek. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Roman Bola z Woźnik k. Tarnowskich Gór przyjechał na nyskie camino z żoną i wnukiem Frankiem. - Ja już chodzę od paru lat. Jak się raz zacznie, to trudno przestać. Wybieramy się zwykle grupą - gdy tylko ktoś zaproponuje, to kto może, idzie. Wnuk idzie z dziećmi znajomej rodziny. Idziemy tylko w pojedyncze dni, bo inne obowiązki nie pozwalają na więcej, ale i z tego się cieszymy - opowiada. - Pokonaliśmy już szlaki częstochowski, raciborski, beskidzki, a teraz nyski. Nie mamy specjalnej intencji, chcemy po prostu trochę wypocząć z Bogiem - dodaje Donald Kasprzyk z grupy caminowiczów z Bytomia, Lublińca, Tarnowskich Gór i Toszka.

- Ja idę od Głuchołaz. Ten pierwszy odcinek był najtrudniejszy, bo najdłuższy i upalny. W piątek mieliśmy deszcz z gradem, ulewę. Lubię wędrować po górach i brakowało mi już tego. Tempo jest spokojne, można porozmawiać np. z księdzem biskupem, a i to, co mówi w rozważaniach do słowa Bożego, daje do myślenia. Jeździłem też na różne pielgrzymki, do Guadalupe i do Rzymu trzy razy, Medjugorie, przeszliśmy hiszpańskie camino, ale tu jest inaczej, a te kościoły po drodze i gościnność ludzi mnie zachwyciły - opowiada Ewald Mrugała z Opola.

Bożena i Zbigniew Drozdowie ze Złotogłowic dołączyli w trzecim dniu. - Zdecydowaliśmy się pierwszy raz i żałujemy, że tak późno. Przecież ten nyski szlak mamy niemal za domem, a nigdy tędy nie szliśmy. Z wiekiem chyba człowiek przekonuje się coraz bardziej, że potrzebuje Boga. Tym bardziej po pandemii, podczas której wielu naszych znajomych zmarło, człowiek inaczej na to patrzy - mówi pani Bożena. - Mnie ciekawi organizacja takiej pielgrzymki, można odwiedzić różne kościoły, parafie, zobaczyć, jak funkcjonują. Poza tym idziemy z biskupem - zwykle nie ma okazji porozmawiać tak na luzie, normalnie, także z księżmi czy siostrami. To jest potrzebne - dodaje pan Zbigniew.

Jubileuszowe Synodalne Camino - podsumowanie   Trasa wiodła wśród łanów zbóż, kukurydzy i przez las. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

- Chcemy spędzić razem czas, żeby też dziewczyny zobaczyły, jak wygląda camino. Chodzimy dużo po górach. Ja gdy byłam młodsza, chodziłam co roku na pielgrzymki na Górę św. Anny. Teraz to trochę zanika wśród młodzieży i chcemy, żeby nasze dziewczyny też mogły tego zasmakować. Bardzo trudno oderwać dzieci od komputerów, zmotywować je, ale jak już jesteśmy w górach, to już są zadowolone - tłumaczą Anna i Marcin Wróblowie z córkami Mają i Polą z Lublińca.

Niemal wszyscy doceniają gościnność mieszkańców - na szlaku czekało wiele poczęstunków, jak np. w niewielkim Pniewie. - Mamy piękną świetlicę, w lutym oddaliśmy do użytku wiatę, pod którą można odpocząć. Tydzień temu mieliśmy oficjalne jej poświęcenie. Bardzo się cieszymy z odwiedzin tej pielgrzymki i księdza biskupa - uśmiechają się sołtys Maria Lenartowicz i Zofia Biernat.

Jedną z miejscowości leżącą na nyskim szlaku jakubowym, która często gości pielgrzymów z charakterystycznymi muszlami, jest Chróścina. - Myślę, że potrzeba odnowy i powrotu do takich praktyk religijnych, jaką jest udanie się w pielgrzymkę. Chodzi nie o sprawdzenie siebie, ale o pogłębienie wiary. Dzisiejszy człowiek bardzo się zagubił, świat oferuje mu wiele rozwiązań, nie zawsze zgodnych z Bożymi przykazaniami. By wyprostować te drogi wiary, które mają od chrztu św. prowadzić nas do królestwa niebieskiego, najlepiej wybrać się w pielgrzymkę, opuścić swoją codzienność, oddając się w ręce Pana Boga. A On się o wszystko postara - uśmiecha się ks. Marek Ruczaj, proboszcz Chróściny i Starego Grodkowa.