Oderwać ich myśli od wojny

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 22.07.2022 16:03

Dobiega końca obóz "Wakacje z uśmiechem" dla młodzieży z Ukrainy w Opolu, zorganizowany przez Fundację "Dzieło Nowego Tysiąclecia".

Oderwać ich myśli od wojny Charakterystyczne żółte koszulki stypendystów Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia otrzymały też dzieci i młodzież z Ukrainy. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Wszystko bulo prekrasne - podsumowują w ostatni wieczór Sofia i Emilia. Pierwsza z okolic Chersonia, od maja mieszkająca z mamą i rodzeństwem w Krakowie, która w Opolu na obozie jest z siostrą i bratem. Emilia z Charkowa mieszka na razie w Bydgoszczy z mamą i siostrą. Babcia i ciocia też były, ale wróciły już do Ukrainy. Obie dziewczynki chwalą wszystko i cieszą się, że poznały tu koleżanki z innych regionów Ukrainy.

Podobnie inni uczestnicy. Jednym najbardziej podobało się na basenie, innym w zoo albo w kinie 5D w Dinoparku. Były tańce integracyjne, a także wieczór ukraiński, kiedy to śpiewali różne ukraińskie piosenki, poznawali poezję, rozwiązywali quizy. Pobyt zwieńczyła bitwa na wodne balony i dyskoteka.

W opolskim seminarium przez tydzień gościło 35 osób w wielu od 11 do 17 lat. To dzieci uchodźców, którzy przybyli do Polski z Ukrainy. Kijów, Dnipro, Zaporoże, Chersoń, Bucza, Lwów, Iwano-Frankowsk, Chmielnicki, Kakorowka, Winnica, Tarnopol - to tylko niektóre miejscowości, z których pochodzą. Teraz też przyjechali z różnych miejscowości, gdzie się zatrzymali. Turnusy łącznie dla ok. 300 uczestników, odbywają się w trzech miastach: Warszawie, Opolu i Radomiu, a opiekę nad młodzieżą sprawują dawni stypendyści i sympatycy Dzieła Nowego Tysiąclecia.

Oderwać ich myśli od wojny   Mechatronika, roboty i lampy rentgenowskie - to uczestnicy z Ukrainy mieli okazję poznać na Politechnice Opolskiej. Daria Gajos/ FDNT

- Fundacja papieska postanowiła w ramach pomocy Kościoła zorganizować kilkudniowe nieodpłatne wyjazdy, by dać pewną ulgę tym dzieciom. W Opolu wypełniliśmy ten czas przeróżnymi atrakcjami - tłumaczy s. Ewa Pawlicka, urszulanka szara ze Zgromadzenia Serca Jezusa Konającego, organizatorka. - Zwiedzamy, poznajemy swoją kulturę, chłopcom podobały się bardzo pokazy z mechatroniki na Politechnice Opolskiej (zabawy robotami, muzeum lamp rentgenowskich, doświadczenia), zaśpiewaliśmy na deskach amfiteatru, w zoo trafiliśmy na porę karmienia zwierząt, więc było co oglądać. A tu w seminarium mieliśmy mecz piłki nożnej - wymienia.

Wszystko po to, żeby młodzi Ukraińcy choć na chwilę zapomnieli o wojnie.

- Staramy się, by nie myśleli o tym, co przeżyli w Ukrainie, ale oni, zwłaszcza starsi, rozumieją aż za dobrze, co się tam dzieje. Mieszkają w Polsce, są więc bezpieczni, ale ich rodziny, wujowie czy bracia, znajomi tam pozostali, więc oni się mimo wszystko martwią. Oni się wcześniej nie znali, może tylko pojedyncze osoby, ale bardzo szybko się zintegrowali - opowiada ks. Szymon Klimczak, opiekun jednej z grup i jeden z pierwszych stypendystów FDNT.

Oderwać ich myśli od wojny   Oko w oko z dinozaurem, czyli wizyta w Krasiejowie... Daria Gajos/ FDNT

W ciągu kilku dni młodzież zwiedziła Opole, w tym wieżę piastowską, ratusz i starówkę, amfiteatr, zoo i dwukrotnie basen, odwiedzili Dinopark w Krasiejowie, bazylikę św. Jakuba i św. Agnieszki, skarbiec i muzeum misyjne ojców werbistów w Nysie, a także sanktuarium i amfiteatr na Górze Świętej Anny.

- Przyjechałam z Zaporoża, teraz z powodu wojny mieszkam w Karpaczu, jestem tam ze swoją mamą. Tu bardzo mi się wszystko podobało, byliśmy w wielu miejscach: super było i na basenie, i na Górze Świętej Anny, bo tam było pięknie - stwierdza Julia, licealistka.

- Ja mam na imię Oleksandra, jestem z Tokmaka, ale teraz mieszkam z mamą i siostrą w Poznaniu. Tu na obóz przyjechałyśmy w czwórkę - chodziłyśmy do jednej szkoły. Bardzo podobało mi się w zoo, ale przede wszystkim poznałam tu dużo nowych przyjaciół - mówi kolejna. - Jej koleżanka z Tokmaka mieszka z rodziną w Koszalinie. Skończyła właśnie liceum i od października chciałaby studiować programowanie na politechnice w Koszalinie.

Oderwać ich myśli od wojny   Podpisy na koszulkach, a jeśli tam nie wystarczyło powierzchni, to także na rękach i nogach... - to pamiątka pobytu w Opolu. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

- Na obozie mają okazję poznać coś innego, inną kulturę. Staramy się, by mieli czas zajęty zabawą, choć starsi, mając dostęp do internetu, śledzą wiadomości z Ukrainy, więc czasem pojawiają się łzy, a naszą rolą jest ich w tych trudnych chwilach wesprzeć. Ale są zadowoleni, chwalą atmosferę i opiekunów swoich grup, mówią, że przydałby się jeszcze jeden turnus - uśmiecha się Dominik Czerwonka, sympatyk FDNT ze Szczecina.

Przez trzy dni uczestnikom towarzyszyła też z czteromiesięczną córeczką Klarą Lucyna Lipińska, absolwentka FDNT z diecezji opolskiej, mieszkająca w Głubczycach. - Chciałam ich po prostu odwiedzić, bo kadrę znam, warto było razem spędzić ten czas - przyznaje.

Siostra Ewa podkreśla, że choć Fundacja jest organizacją kościelną, wśród uczestników tego obozu z Ukrainy nie ma ani jednego katolika. - Jest paru prawosławnych, ewangelików, ale głównie bezwyznaniowi. Zależy nam, żeby tu wypoczęli, więc choć byliśmy w kilku świątyniach czy nawet widzieli, jak wygląda Msza św., to szanujemy wybór ich rodziców, nie jest naszym celem ich formacja czy ewangelizacja. Ale wieczorem modlimy się, prosząc o pokój w Ukrainie, za bliskich, za poległych, bo to im wszystkim leży na sercu.