Jakie to szczęście żyć w wolnym kraju!

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 12.11.2022 21:23

To był najszczęśliwszy dzień dla tych, którzy dożyli chwili, kiedy Polska odzyskała niepodległość. Stąd, choć trzeba upamiętnić tych, którzy oddali za to życie, to radosne święto - wybrzmiało we Włodarach.

Jakie to szczęście żyć w wolnym kraju!   Dzieci przedstawiły piękny program, także dekoracja nawiązywała do "pociągu do wolności". Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Wieczór z Niepodległą zorganizowany był już po raz czwarty. Wieczorem 11 listopada świetlica wiejska była pełna: prawie 200 osób: mieszkańców Włodar, Renarcic - od kilkulatków po seniorów oraz gości, w tym przedstawicieli władz różnych szczebli i instytucji. Każdy z eleganckim, biało-czerwonym kotylionem, zrobionym przez uczniów i nauczycieli miejscowej szkoły, które rozdawano przy wejściu.

Spotkanie rozpoczął hymn Polski, potem ks. Bronisław Dołhan poprowadził modlitwę za Ojczyznę, a wierszem podzielił się Edmund Borzemski, korfantowski poeta.

Potem dr Marek Misztal opowiadał słuchaczom o przesiedleniach w 1945 r. przedstawiając szczególnie ówczesny Darachów, skąd wywodzi się większość obecnych mieszkańców Włodar. Pokazał także, jakie były Włodary i Rynarcice przed przejściem frontu i tuż po przybyciu Kresowian, pierwszych włodarzy i przebieg granic administracyjnych.

Jakie to szczęście żyć w wolnym kraju!   Dr Marek Misztal opowiedział tym razem o powojennych przesiedleniach, Darachowie i Włodarach. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

- Mamy sporo informacji na temat tych wsi do lat 75. ubw. i jest to wiedza w miarę usystematyzowana. Natomiast mam do Państwa propozycję: spiszcie wspomnienia swoich rodzin. Ci, którzy przyjechali tu jako dorośli, byli pierwszym pokoleniem, które tu osiadło. Osoby, będące wtedy małymi dziećmi bądź urodziły się już tutaj po 1945 r. to drugie pokolenie. Dziś mieszkają tu ich dzieci i wnuki. Pierwsze pokolenie już niemal pomarło, drugie też zbliża się do schyłku życia. Pamiętajcie, że trzeba czuwać nad niepodległością a pamięć zbiorowa czyni z nas Polaków - zachęcał, wskazując na kwestię tożsamości i poczucie korzeni. - Ja mieszkając w Korfantowie poczułem, że jest to moje miejsce, gdy tu urodziły się moje dzieci. Oni już czują się stąd. Czy wy, albo wasze dzieci, wnuki czujecie się stąd? Czy to jest już wasz dom, czy tylko przypadkowe miejsce, w które was czy waszych rodziców rzucił los?

Do tego nawiązał w kolejnej prelekcji Krzysztof Bernacki, podsumowując 25-lecie działalności z Odnową Wsi.

- Chcę pokazać, jak wzięliśmy sprawy w swoje ręce i od 25 lat staramy się to miejsce uczynić pięknym, robić coś dla naszej małej społeczności poprzez różne, wspólne działania. W sumie z Odnowy Wsi zrealizowaliśmy ponad 53 projekty. To wymaga dużo czasu, sił, sprawności w realizacji i pracy, która nigdy nie jest wyceniona, ale dzięki temu, że opieramy się na czterech filarach: wiedzy, odwadze, współpracy i wartościach to się udaje - wymienia.

Jakie to szczęście żyć w wolnym kraju!   Krzysztof Bernacki, współorganizator, jeden z prelegentów i prowadzących spotkanie. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Opowiada też o swoich darachowskich korzeniach.

- Moja matka przyjechała tu, jak miała 2 lata, nie wspomina o Darachowie, gdzie się urodziła, bo go nie pamięta. Ona już tu się wychowała, ale to było takie „stracone pokolenie”, bo nie wiadomo było, czy nie wrócą tam, więc się nie remontowało, nie inwestowało. My już nie mieliśmy tego strachu, to już był nasz dom. Gdy przyjeżdżali tu z Niemiec autochtoni, pamiętam zmieszanie, a oni cieszyli się, że się dba o to, co oni wybudowali, gdzie wyrośli. Ich dzieci mówiły: „Przyjechaliśmy tu z szacunku do rodziców, poznać, gdzie spędzili dzieciństwo, ale nasza ojczyzna jest tam”. Z nami jest podobnie. Też byłem zobaczyć Darachów, ale nasz dom jest tutaj - tłumaczy.

Później piękny, rozbudowany program artystyczny przedstawiły dzieci i młodzież. Były wzruszające wiersze, piękne śpiewy i żywiołowy taniec najmłodszych.

Jakie to szczęście żyć w wolnym kraju!   Chórek złożony z mieszkańców prowadził śpiewy, w które włączali się pozostali. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Po nim była niespodzianka - tort niepodległościowy i biesiadowanie ze śpiewaniem patriotycznych piosenek z akordeonowym akompaniamentem Janusza Wójcika, burmistrza Korfantowa, przy kawie i lokalnych specjałach.

Wieczornicę zorganizowały wspólnie: Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Villa Vlokmari, Ochotnicza Straż Pożarna, Ludowy Związek Sportowy, rada sołecka, rada parafialna z proboszczem, szkoła i Koło Gospodyń Wiejskich.

- Cieszymy się z niepodległości, że możemy świętować spokojnie, choć cały świat drży. Mamy szczęście żyć dziś w niepodległym kraju, ale pamiętajmy, choćby patrząc w stronę Ukrainy słowa, które wypowiedział św. Jan Paweł II, że wolność nie jest dana raz na zawsze, ale trzeba ją codziennie mozolnie budować i dbać o nią jak o największe dobro. To tu, na takich spotkaniach widać prawdziwą Polskę. Cieszmy się sobą i tym, że we Włodarach jest taka współpraca wszystkich organizacji - podsumował obecny na spotkaniu Antoni Konopka, członek zarządu woj. opolskiego.