O chłopcu z Mieszkowic, który założył zgromadzenie zakonne

Anna Kwaśnicka Anna Kwaśnicka

publikacja 11.01.2023 07:40

199 lat temu w Mieszkowicach urodził się sługa Boży ks. Jan Schneider, założyciel Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej.

O chłopcu z Mieszkowic, który założył zgromadzenie zakonne Upamiętnienie w Mieszkowicach. Anna Kwaśnicka /Foto Gość

Proces beatyfikacyjny ks. Jana Schneidera rozpoczął się w 2001 r. we Wrocławiu. Obecnie toczy się na szczeblu rzymskim. Choć ogromna część działalności tego kapłana związana jest z Wrocławiem, to korzeni jego wiary i duchowości trzeba szukać na opolskiej ziemi.

Urodził się w Mieszkowicach koło Prudnika, niegdyś należących do parafii w Trójcy Świętej w Rudziczce, a obecnie do parafii św. Michała Archanioła w Szybowicach.

- Na skraju wioski stał drewniany dom kryty strzechą. Do dziś nie ostał się jego materialny kształt - mówiła s. Elżbieta Cińcio podczas spotkania z parafianami z Rudziczki. - Małżonkowie Jan Jerzy i Katarzyna w 1821 roku  ślubowali sobie w mieszkowickim kościele św. Jerzego wzajemną miłość i wierność. To fundamenty nowej rodziny Schneiderów. Małżonkowie mieli jedyny skarb - siebie nawzajem. Wynajęli ubogi dom, ostatni w Mieszkowicach przy drodze do Szybowic. Ciężką pracą dorabiali się wszystkiego od podstaw. 11 stycznia 1824 r. na świat przyszedł ich pierworodny syn. Na chrzcie świętym nadano mu imiona po ojcu: Jan Jerzy. Po kilku latach mały Jan otrzymał siostrzyczki - najpierw Anię, a potem Marysię - opowiadała s. Elżbieta.

- Sześcioletni Janek rozpoczął naukę w katolickiej szkole podstawowej w Rudziczce. Miał wielkie szczęście, trafił na proboszcza ks. Antoniego Hoffmanna, któremu leżało na sercu pomaganie dzieciom, aby zdobywały wykształcenie zgodne z ich zdolnościami i realizowały swoje śmiałe marzenia. Trzem chłopcom pomógł dojść do święceń kapłańskich, jednym z nich był Jan - gorliwy ministrant i pilny uczeń. Proboszcz Antoni przekonał rodziców Janka, aby posłali syna do Nysy do Gimnazjum Carolinum - relacjonowała.

Opowiadała, że w Nysie uczył się przez 8 lat. W tym czasie nieraz cierpiał niedostatek, dlatego utrzymywał się również z korepetycji. Codziennie rano służył do Mszy św. w kościele seminaryjnym. Nie miał nawet zegarka, dlatego często budził się w nocy w obawie, że zaśpi. Pomimo trudnych warunków materialnych uczył się bardzo dobrze. Wyróżniał się zwłaszcza w religii i matematyce. Podczas wakacji pomagał swoim rodzicom w pracy. Miał wtedy okazję przyglądać się ciężkiej doli ludzi na służbie.

Po zdanej z wyróżnieniem maturze, podjął 3-letnie studia teologiczne we Wrocławiu i roczne przygotowanie w seminarium duchownym. 1 lipca 1849 r. przyjął święcenia kapłańskie.

O chłopcu z Mieszkowic, który założył zgromadzenie zakonne   Portrety ks. Jana Schneidera. Agata Combik /Foto Gość

Duchową troską objął zwłaszcza młode kobiety, które przybywały do dużego miasta w poszukiwaniu chleba i pracy, a były zagrożone trafieniem w ręce stręczycieli. Z czasem dla ratowania dusz ludzkich powołał Fundację NMP, a potem Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej. Siostry pouczał: "Służcie tym, którymi świat pogardza. Bądźcie służebnicami sług".

- Wiek XIX to czas "wędrówki ludów" z wiosek do miast w poszukiwaniu pracy. Wiele dziewcząt przyjeżdżało wtedy do Wrocławia na służbę do bogatych rodzin. Przybywając do dużego miasta, nie były świadome grożących im niebezpieczeństw. Opuszczały rodzinne strony dobrze wychowane i niewinne, ale po przyjeździe do Wrocławia na służbę często schodziły na złą drogę, a nawet dopuszczały się kradzieży i trafiały do więzienia. Niejednokrotnie ich praca w bogatych domach kończyła się pozbawieniem ich godności dziewczęcej - opowiadają siostry Maryi Niepokalanej.

Zmarł 7 grudnia 1876 r. w wieku 52 lat, w wigilię święta Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. "Trwajcie w jedności, czyńcie miłosierdzie" - to słowa z testamentu ks. Schneidera, które przypominają jego duchowe córki.

"Mały Janek od najmłodszych lat posiadał cechy dziecka rozważnego i dojrzałego, jak na swój wiek. Z wielką miłością i szacunkiem naśladował swoich ciężko pracujących rodziców. Ich pełne ufności oddanie odcisnęło się głęboko w dziecięcym usposobieniu. Wypełnianie przykazania czci ojca i matki w rodzinie Schneiderów nie było tylko obowiązkiem dzieci, ale wypływało z naturalnych relacji opartych na miłości i odpowiedzialności. Głęboki szacunek i wdzięczność towarzyszyły księdzu Janowi zawsze wobec tych, którzy w dzieciństwie otaczali go troską i miłością. Nigdy też nie wstydził się z powodu ich ubóstwa i niedostatku. Z domu rodzinnego wyniósł głęboką religijność, jaka go wyróżniała również w dorosłym życiu. Rodzina Schneiderów uchodziła za gorliwych katolików, którzy byli zaangażowani w życie parafii. Świadczy o tym m.in. dobry kontakt ojca sługi Bożego z ówczesnym proboszczem. Przykład autentycznej wiary i modlitwy w domu rodzinnym rzutował na postawę religijną ks. Schneidera od najmłodszych lat jego życia i z pewnością był wsparciem w latach młodzieńczych, kiedy z dala od najbliższych zdobywał wiedzę w nyskim gimnazjum, a następnie na studiach we Wrocławiu" - napisała s. Sybilla Kołtan w tekście o domu rodzinnym założyciela.

Obecnie siostry Maryi Niepokalanej posługują m.in. w diecezji opolskiej w Branicach, Raciborzu, Nysie.

O chłopcu z Mieszkowic, który założył zgromadzenie zakonne   Dom Schneiderów stał w Mieszkowicach przy drodze do Szybowic. Anna Kwaśnicka /Foto Gość