Pod wezwaniem Aniołów Stróżów

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 17.01.2023 17:27

Po 11 latach budowy konsekrowany został kościół w Togo, w parafii ks. Zygmunta Piontka.

Pod wezwaniem Aniołów Stróżów Kształt świątyni nawiązuje do tradycyjnego budownictwa w Togo. ks. Zygmunt Piontek /Togo

W sobotę 14 stycznia odbyła się konsekracja świątyni w parafii pod wezwaniem Świętych Aniołów Stróżów w Kpenzindè, gdzie proboszczem jest pochodzący z Suchej koło Strzelec Opolskich misjonarz.

Wnętrze ma 700 miejsc siedzących, zakrystię, obszerny taras, a także kaplicę pw. Świętych Patronów Togo (św. Jana XXIII oraz Jana Pawła II). Jest ona integralną częścią całej budowli i służy w nadzwyczajnych okolicznościach, np. na spotkania małych grup w czasie burzy monsunowej.

- To jest kościół parafialny. Właściwie nie planowałem jeszcze budowy świątyni, bo parafia jest młoda. Liczy ok. 1500 ludzi i jest wielkości polskiego dekanatu. W jej skład wchodzi 10 wiosek, najdalsza oddalona o ok. 20 km - opowiada ks. Zygmunt Piontek.

Pod wezwaniem Aniołów Stróżów   Kościół ma 700 miejsc siedzących, ale zmieści się w nim znacznie więcej wiernych. ks. Zygmunt Piontek /Togo

Podkreśla, że budowla powstała w 90 procentach dzięki wsparciu z diecezji opolskiej.

- Kiedy byłem na urlopie w Polsce, znajomy ksiądz Teodor Smiatek zapytał, czy nie potrzebuję pieniędzy na taki cel, zaproponował swoje wsparcie. Potem pojawił się jeszcze jeden sponsor i cała rzesza opolskich parafii, a nawet kilka z diecezji gliwickiej oraz polska parafia w Anglii, które pomagały mi przez kolejne lata - wspomina kapłan, wymieniając szczególnie parafie: św. Bartłomieja w Suchej, św. Anny i Joachima w Dziewkowicach, św. Stanisława Biskupa w Przylesiu, św. Marcina w Tarnowie Op. czy św. Jana Chrzciciela w Ozimku. - Mimo że mieli swoje wydatki, zawsze mnie przyjmowali, gdy przyjeżdżałem głosić im o misjach. Dlatego podczas konsekracji szczególnie dziękowałem Bogu za nich - przyznaje. Nie zapomina też o pomocy otrzymanej z Funduszu Pomocy Misjonarzom Diecezji Opolskiej.

Sam kościół ma skromny, ascetyczny wystrój, a jego okrągły kształt nawiązuje do miejscowego, tradycyjnego budownictwa.

- Dzięki temu jest przewiewny i bardzo przyjemny w naszym klimacie. Także prezbiterium nawiązuje do architektury romańskiej, a nastawa ołtarzowa do tych w starych kościołach - tłumaczy misjonarz.

Pod wezwaniem Aniołów Stróżów   Obrzęd konsekracji nie różni się od tego w Polsce. ks. Zygmunt Piontek /Togo

W centralnym miejscu ołtarza znajduje się krzyż, po obu stronach św. Józef i Matka Boża. Wszystko miejscowej produkcji, jedynie tabernakulum zostało kupione w Polsce. Także wszelkie paramenty, elementy strojów liturgicznych czy nagłośnienie pochodzą z Polski, przywożone przez ks. Z. Piontka ze Śląska w czasie ostatnich lat. Jest też obraz Jezusa Miłosiernego, przywieziony przez niego w Roku Miłosierdzia z Łagiewnik oraz wizerunek św. Faustyny, bo ten kult jest wciąż żywy - w każdą środę po Mszy św. odmawiana jest tam Koronka.

- Budowa zakończyła się z końcem listopada. Fundamenty i poważniejsze prace wykonały profesjonalne firmy, drobniejsze rzeczy miejscowe firmy i fachowcy z pomocą ludzi. Ja byłem szefem budowy, więc znam każdy najmniejszy szczegół tego kościoła. To pierwszy, który udało mi się wybudować oprócz kaplicy w Kotokoda, która też została poświęcona w tym roku, 26 listopada (więcej o niej tutaj)- przyznaje ks. Piontek.

Poświęcenie kościoła w Togo.
Karina Grytz-Jurkowska

Uroczystość konsekracji kościoła trwała trzy godziny, a przewodniczył jej bp Jacques Longa, ordynariusz diecezji Kara. Wzięli w niej udział księża z innych parafii, a także opolscy misjonarze posługujący w Togo: ks. Jan Piontek i Robert Dura. To on odczytał podczas Eucharystii list, który wystosował z tej okazji bp Andrzej Czaja. Po oficjalnej, ale bardzo radosnej części wszyscy obecni zostali na poczęstunku.

- Cieszy mnie, że udało się ukończyć i kościół, i kaplicę, i to prawie jednocześnie. Zwykle w niedziele na Mszy św. jest tu ok. 200 osób, ale w czasie uroczystości schodzą się parafianie z innych wiosek i wtedy kościół jest pełny. Gdy widziałem w sobotę wielkie poruszenie u parafian, dotarło do mnie, jak wielka łaska nas spotkała, że udało nam się doprowadzić budowę do końca. Jeszcze bardziej, że także następnego dnia, w niedzielę podczas Mszy dziękczynnej, już tylko w naszym gronie, kościół również był pełny. I widziałem ogromną radość, szczęście w oczach ludzi, że mamy swój kościół - przyznaje budowniczy.