Zapiski streetworkerki "Zupy w Opolu"

Streetworkerka "Zupy w Opolu"

publikacja 17.01.2023 20:50

"Na półpiętrze klatki schodowej śpi młody chłopak. Obok starannie ułożone jego rzeczy. Plecak. Deskorolka. Buty z włożonymi do środka sznurówkami postawił na schodach. Wygląda na to, że wszystko ma tu swoje miejsce" - opisuje streetworkerka.

Zapiski streetworkerki "Zupy w Opolu" "Nad śpiącym na klatce chłopakiem znajduje się okno, przez które widać zabudowania i wysokie drzewa" - opisuje streetworkerka. Zupa w Opolu

O 6.20 przychodzi SMS: "Jest. Śpi na czwartym piętrze." Ubieram się szybko. Na szczęście kawę zdążyłam już wypić. Wsiadam do autobusu. Chwilę po godzinie 7 jestem na miejscu. Mam kod do domofonu.

Na półpiętrze śpi młody człowiek. Na podłodze rozłożył cienką karimatę, pod tułów podłożył kurtkę, ale nie starczyło na nogi. Autorka SMS-a przykryła go śpiworem, który dostarczyliśmy wcześniej. Gdyby nie śpiwór, chłopak spałby nieprzykryty niczym. Dłonie wcisnął między kolana. Na pewno mu zmarzły. Siadam na schodach, wyjmuję termos z gorącą herbatą, kanapkę i czekoladę, które przywiozłam. Czekam aż się obudzi. Kiedyś jeden z bezdomnych powiedział: "Jeśli śpię, to mnie nie budź" i stało się to moją żelazną zasadą. Ludziom ulicy tak trudno zasnąć, że jeśli się to im uda, trzeba to uszanować.

Wierci się, coś mu się śni. Obok starannie ułożone jego rzeczy. Plecak. Deskorolka. Buty z włożonymi do środka sznurówkami postawił na schodach. Wygląda na to, że wszystko ma tu swoje miejsce. Nad śpiącym chłopakiem znajduje się okno, przez które widać zabudowania i wysokie drzewa. Jest bardzo głośno, bo korony drzew pokryte są skrzeczącymi gawronami, jak czarnym cukrem pudrem. Zauważyliście, jak dużo mamy ostatnio gawronów? Jest jeszcze ciemno, ale ludzie zaczynają się już kręcić po klatce. Niektórzy zjeżdżają w dół windą, inni wybierają schody. Ci, którzy schodzą schodami nie dziwią się niczemu. Omijają nas bez słowa. Tylko jedna starsza kobieta zapytała:

- Pilnuje go pani?

- Czekam, aż się obudzi.

- To może potrwać do południa - odpowiada. A ja domyślam się, że to nie pierwszy raz, gdy widzi chłopaka śpiącego w tym miejscu.

Koło godziny 9 robi się jasno. Ptaki opuszczają korony drzew i odlatują w różnych kierunkach. Jest cicho. Chłopak otwiera oczy.

- Cześć - mówię.

- Cześć - odpowiada.

- Chcesz jeszcze spać?

- Tak, potrzebuję tego.

- Przyniosłam Ci herbatę i coś do zjedzenia. Czy mogę Ci jeszcze jakoś w tej chwili pomóc?

- Ta kanapka to jest wielka pomoc, dziękuję.

Jest zaniedbany. Na pewno przydałaby się kąpiel, strzyżenie i pranie ubrań. Proponuję, aby przyszedł do Domu Nadziei. O nic więcej nie pytam. Mówię, że będę przychodzić do niego regularnie.

Zanim tu przyszłam, zdążyłam już zapytać o niego kilka osób. Wiem, że sytuacja rodzinna nie pozwala mu na zamieszkanie z mamą lub babcią. Wiem, że w szkole miał wiele problemów, jednak nauczyciele mówią o nim, że to dobre i grzeczne dziecko. Kiedy patrzę na niego, widzę, że w rodzinie było dużo alkoholu. Alkoholizm rodziców jest jak tatuaż. Sam chłopak jest trzeźwy. Na ulicy jednak prędzej czy później sięga się po alkohol lub inne używki. Bez tego nie da się zasnąć.

- Śpij dobrze - mówię i idę w kierunku wind.


Tekst został opublikowany na profilu Facebookowym Fundacji "Zupa w Opolu" . Wolontariusze zachęcają do wspierania ich działań. Można to zrobić na kilka sposobów. Można dołączyć do ich drużyny. Można podarować koce, śpiwory, termosy, czyli to co zwłaszcza teraz, w zimie jest tak bardzo potrzebne ludziom żyjącym na ulicy. Można też wpłacić darowiznę na konto fundacji. Szczegóły - TUTAJ.