Był siew, czas na owocowanie

Karina Grytz-Jurkowska Karina Grytz-Jurkowska

publikacja 04.09.2023 11:20

U progu roku szkolnego młodzi, którzy w lipcu byli na Święcie Młodzieży, wrócili do franciszkanów "na Górkę".

Był siew, czas na owocowanie   Każdy ma jakieś talenty, którymi może służyć innym - o. Francesco grą na gitarze poprowadził Koronkę do Bożego Miłosierdzia... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Epilog to trzydniowe spotkanie będące podsumowaniem i przypomnieniem odbywającego się w lipcu Święta Młodzieży. Tym razem przebiegało pod hasłem "Owoc". Brało w nim udział ok. 90 osób, od ósmoklasistów po studentów.

- Epilog to kolejne dwa dni, które wieńczą całe wydarzenie, jakim jest Święto Młodzieży, oczywiście w mniejszej skali. Ma generalnie dwie funkcje: po pierwsze podsycić i podtrzymać ten zapał, który się wówczas stworzył, by nie przygasł. Po drugie, to dobre rekolekcje na start, na początku roku szkolnego, żeby dobrze wejść w tę rzeczywistość - tłumaczy o. Francesco Baldelli, duszpasterz młodzieży i powołań na Górze Świętej Anny.

- W czasie tegorocznego Święta rozważaliśmy różne aspekty życia wspólnotowego, poznaliśmy różne przykłady. Teraz naszym hasłem jest "Owoc" - chodzi o to, by te usłyszane wtedy słowa przerodziły się w konkret. Myślę, że słowa, które wówczas usłyszeli, postawy, które zobaczyli, potrzebują trochę czasu, by ich przemienić i zaowocować działaniem - dodaje.

Było więc sporo o komunikacji, tak ważnej w każdej wspólnocie, w nastawieniu do drugiego człowieka. Także o zagrożeniach - czego się wystrzegać, w którym kierunku wspólnota iść nie powinna. A wieczorem nie brakło i "potupajki"...

Był siew, czas na owocowanie   S. Aldona opowiadając, jak realizowało się dzieło "Zupy..." czy Domu nadziei, wskazywała na działanie Bożej Opatrzności. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Tegorocznym gościem była s. Aldona Skrzypiec, jałmużnik biskupi, która opowiadała o dziełach, jakim są Zupa w Opolu i Dom nadziei. Okazało się, że dla wielu zaskoczeniem była już sama jej funkcja, bo nie we wszystkich diecezjach jest jałmużnik - odpowiednik kard. Konrada Krajewskiego u papieża.

- Jałmużnę najczęściej kojarzymy z pieniędzmi, a tak naprawdę one są najmniej ważne. Oczywiście są też potrzebne, ale nie są jej istotą. Istotą jałmużny jest ludzkie serce, które pozwala się dotykać Bożej miłości a potem się tą miłością dzieli z innymi - mówiła. Przekonywała, nawiązując do Ewangelii, że każdy otrzymał od Boga wyjątkowe talenty, dary, którymi może się dzielić z innymi. - Chodzi o to, żeby je w sobie odkryć, odnaleźć i ich używać, pomnażać. Trzeba szukać, co ja takiego mam, z czym mogę „pójść do ludzi” - rozpoczęła.

Opisywała, że „Zupa” zaczęła się od chęci pomocy i ofiarowanego przez kogoś wielkiego garnka. - Zaczynając to dzieło, odkryłam, że w pojedynkę, czy nawet we dwójkę, z biskupem niewiele możemy zdziałać. Jednak kiedy zbiera się grupa, która ma podobne pragnienia, to już da się coś zrobić. I tak to idzie do dziś. Pan Bóg się o to troszczy. Jeszcze się nie zdarzyło, by brakło składników, pieniędzy czy wolontariuszy, ale także potrzebujących. Wiele osób pyta, czy może coś przynieść, po prostu przychodzi pomóc. Bo jak się robi coś w pojedynkę, można się zmęczyć, ale wystarczy, że przyjdzie ktoś jeszcze i wszystko się zmienia. We wspólnocie można zrobić więcej. A kiedy zaczyna się rozmawiać, odkrywamy, czego kto potrzebuje, poznajemy się, nawiązują się relacje, robimy wiele rzeczy razem - wymieniała, zachęcając do włączenia się w jakieś działanie na rzecz innych.

Był siew, czas na owocowanie   Młodzi z zainteresowaniem słuchali słów s. Aldony. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość

Na Epilogu jest też czas na świadectwa uczestników.

- To dla młodych często jest trudne, ale jak dać im trochę czasu otwierają się, widać, że jest w nich wiele emocji, że to co słyszą dotyka ich serc, nawet jeśli wydaje się, że tylko siedzą. Widzą, że inni też to przeżywają - uśmiecha się o. Francesco.

- Jestem na Epilogu już trzeci raz i za każdym razem jest fajnie, tylko trochę krócej. To przede wszystkim okazja, by się jeszcze raz się spotkać ze znajomymi ze Święta Młodzieży przed zakończeniem wakacji, chłonąć tę atmosferę, naładować duchowe akumulatory - przyznaje Martyna z Zawadzkiego.

- Na Epilog przyjechałam pierwszy raz, ze względu na ludzi, żeby się spotkać, pomodlić. Chciałam tu spędzić te dni, tym bardziej, że rozpoczynam nową szkołę. Jest mniej ludzi, mniej emocji, więcej czasu dla siebie. Warto było przyjechać. Dla mnie Święto Młodzieży razem z Epilogiem jest głównym punktem wakacji - mówi Gabrysia z Opola. - Dla mnie Góra Świętej Anny to szczególne miejsce, jestem z nim bardzo związana. Tym razem dowiedziałam się sporo i o różnych wspólnotach i o komunikacji, jak wyrażać swoje uczucia i mówić wprost, to co się ma na myśli. To bardzo przydatne - dodaje Natalia spod Gliwic.