Zakotwiczenie w rzeczywistości

Anna Kwaśnicka:

|

Gość Opolski 42/2023

publikacja 19.10.2023 00:00

O praktyce, znaczeniu i owocach medytacji chrześcijańskiej mówi ks. dr Łukasz Knosala.

	Kapłan od 2018 r. jest duszpasterzem akademickim w „Resurrexit” w Opolu. Na Wydziale Teologicznym UO obronił rozprawę doktorską nt. medytacji w życiu i twórczości Thomasa Mertona. Kapłan od 2018 r. jest duszpasterzem akademickim w „Resurrexit” w Opolu. Na Wydziale Teologicznym UO obronił rozprawę doktorską nt. medytacji w życiu i twórczości Thomasa Mertona.
Anna Kwaśnicka /Foto Gość

Anna Kwaśnicka: Zaprasza Ksiądz do uczestnictwa w cotygodniowych spotkaniach szkoły medytacji chrześcijańskiej. Tradycję medytacji łączymy przede wszystkim z kulturą i duchowością Dalekiego Wschodu. Jakie jest jej miejsce w życiu chrześcijanina?

ks. Łukasz Knosala: Medytacja jest metodą czy też sposobem na zatrzymanie się, skupienie uwagi, co również poetycko można nazwać zakotwiczeniem w rzeczywistości. To prawda, że Wschód ma dłuższą tradycję medytacji. Gdy spojrzymy na czasy przed Chrystusem, to w Starym Testamencie odnajdujemy raczej przykłady kontemplacji niż medytacji, jak choćby Mojżesza, który widzi Boga twarzą w twarz. Natomiast gdy mówimy o początkowych wiekach chrześcijaństwa, to warto wskazać na mnichów, którzy szli na pustynię szukać pokoju, by móc zbliżyć się do Boga. Współcześnie tempo życia mocno nam przyspiesza, właściwie od otwarcia oczu rano do zamknięcia ich wieczorem mamy jedno wielkie pendolino. Naszą codzienność cechują: przebodźcowanie; duża liczba zadań, które każdego dnia wypełniamy; nieustanne przebywanie w świecie cyfrowym, a także pragmatyzm, który oznacza, że wszystko ukierunkowane jest na jakąś doczesną korzyść. To zabija w nas poczucie życia, sprawia, że jesteśmy cały czas na zewnątrz siebie. A medytacja jest momentem, kiedy wracamy do siebie, zatrzymujemy się. Człowiek nie może żyć ciągle na zewnątrz.

W jakim sensie żyjemy na zewnątrz?

W latach 50. i 60. XX wieku Thomas Merton pisał, że w sposób duchowy wielu ludzi żyje tak, jakby byli bezdomnymi. Wytłumaczył to w obrazie człowieka, który stoi przed swoją kamienicą i nigdy do niej nie wchodzi. Taki człowiek z czasem zaczyna wyglądać jak bezdomny, bo jest brudny, śmierdzący. Pamiętamy, że za nim jest kamienica, która należy do niego, a w niej znajduje się wszystko, co jest mu potrzebne, by o siebie zadbał. W tym obrazie Merton wskazuje na stan ducha człowieka, który ciągle jest na zewnątrz siebie i nigdy nie wchodzi do środka, to znaczy nie dotyka, nie bada swojego wnętrza. On w sferze duchowości staje się człowiekiem bezdomnym. Niestety dzisiaj wielu ludzi właśnie w taki sposób funkcjonuje na co dzień. W efekcie psychiczne napięcie jest w nich potężne, a życie w ogóle im nie smakuje. Po 5 czy 10 latach zapominają, jak cieszyć się życiem, wysiada im ciało i psychika, wpadają w nerwowość. Wobec takich stanów medytacja jest zalecana zarówno przez coachów, trenerów, terapeutów, guru duchowych, jak i lekarzy.

Rozumiem, że mówimy o medytacji w ogóle, która wycisza, odstresowuje, ale czym jest medytacja chrześcijańska? Jaki jest cel?

Kard. Joseph Ratzinger w 1989 r. napisał list o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej Oriatonis formas. Wskazał, że katolik może korzystać z niechrześcijańskich technik medytacji, ale warunkiem jest to, że jego modlitwa zawsze jest chrystocentryczna. Zatem dwie rzeczy są dla nas ważne. Po pierwsze, to Chrystus jest centrum naszej modlitwy, a po drugie, opieramy się na stylu chrześcijańskiego życia, tzn. opieramy naszą modlitwę na „Ojcze nasz”, uznajemy w Bogu naszego Stwórcę, uznajemy, że jesteśmy Jego dziećmi.

W momentach kontemplacji doświadczamy stanu, że Bóg jest wszystkim, że wszystko jest jednością, jest spójne ze sobą. Kard. Ratzinger widział w tym niebezpieczeństwo dla wiary monoteistycznej, chrześcijańskiej, bo zaciera się Stwórca. Przywołał słowa św. Augustyna, który zapisał: „Ty możesz nazwać mnie przyjacielem, ja wiem, że jestem twoim sługą”. W medytacji i kontemplacji jesteśmy zaproszeni do stanięcia z Bogiem twarzą w twarz, natomiast i tak jesteśmy przed Nim jako słudzy. Jako chrześcijanie nie podejmujemy medytacji, by stać się spokojnymi i wyregulowanymi ludźmi. Natomiast korzystamy z medytacji, żeby móc zatrzymać się i wejść przed oblicze Boga. Nasza medytacja będzie chrześcijańska w tym znaczeniu, że ona podprowadzi nas pod możliwość spotkania z Bogiem.

Co robić, żeby to spotkanie stało się możliwe?

Zaczynamy od uspokojenia się, zajęcia komfortowej pozycji ciała, uregulowania oddechu, a także uczenia się skupienia myśli na modlitwie. To ważne, żeby pozwolić sobie, aby rozproszenia przeszły. Często zaczynamy modlitwę i zaraz pojawia się w naszych głowach potok myśli, lista zadań do wykonania, wraca przeszłość, projektujemy przyszłość, a to wszystko wytrąca z bycia tu i teraz. Wtedy potrzebujemy mieć taką chwilę, żeby te wszystkie rozproszenia przez nas przebiegły. Kiedy chcemy przejechać samochodem przez przejazd kolejowy, a akurat rogatki opadają, to nikt normalny nie wychodzi przed pociąg i go nie zatrzymuje. Nie mamy siły supermana, żeby zatrzymać pędzący pociąg. Podobnie wchodząc w medytację, pozwalasz sobie na to, żeby ten pociąg myśli przejechał. To trwa kilka minut, można policzyć wagoniki, ale w końcu przychodzi moment, że rogatki się podnoszą i możemy bezpiecznie przejechać. Nie walczymy. Potrzebujemy uczyć się medytacji po to, by głębiej wejść w modlitwę. Zatem medytacja chrześcijańska jest narzędziem, które pomaga nam żyć z Bogiem.

Medytacja wydaje się być czymś bardzo osobistym, co wydarza się w relacji człowiek – Bóg. Tymczasem od dwóch lat prowadzi Ksiądz cotygodniową grupową medytację dla studentów. Na czym polegają te spotkania?

Tak, medytacja jest bardzo osobista. Ale to, że podejmujemy ją razem, w sensie w jednym czasie, w jednym pomieszczeniu, motywuje nas. Dzisiaj jest to potrzebne, żeby zacząć z kimś. Dużo trudniej jest podjąć medytację samemu. Podobnie jest przecież z ćwiczeniami fizycznymi, które łatwiej nam wykonywać razem, bo wtedy jedni drugich inspirujemy. Nasze spotkania zaczynamy w każdą środę o 20.00 w kaplicy duszpasterstwa. Pierwszy kwadrans przeznaczony jest na ogólne wprowadzenie. Mówię o tym, czym jest modlitwa chrześcijańska, omawiam aspekt, na który danego dnia chcę zwrócić uwagę – pozycję ciała, oddech. Przybliżam teologię, która pomaga nam zrozumieć, co to znaczy, że Chrystus jest w centrum naszej medytacji. Drugi kwadrans to wprowadzenie w medytację danego dnia. Wyjaśniam, nad czym będziemy medytować, czy to będzie konkretny fragment Pisma Świętego, ikona, wystawiony Najświętszy Sakrament. Medytacja w ciszy trwa pół godziny. Po niej jest czas dzielenia. Takie spotkania odbywają się w duszpasterstwie akademickim już od dwóch lat. Dotąd były przeznaczone tylko dla studentów, w tym roku otwarte są dla wszystkich. Może przyjść każdy, kto chce się nauczyć medytacji chrześcijańskiej, kto w tygodniu potrzebuje momentu zatrzymania się na modlitwie osobistej, w cichej obecności. Nasze spotkania na pewno przydadzą się tym, którzy praktykują regularną adorację, tym, którzy modlą się Różańcem, ale też tym, którzy zapomnieli, jak się modlić, albo przez rozproszenia nie umieją się modlić. Również tym, którym zalecił to lekarz.

Jakie są owoce medytacji chrześcijańskiej?

Nie gwarantuję, że podczas medytacji ktoś spotka Pana Boga, ale jeżeli Go spotka, to będzie chciał się nawrócić. Decyzja, że ktoś nie chce żyć w kłamstwie, chce się z kimś pojednać, chce zredukować liczbę spraw, którymi się zajmuje, będzie dla niego naturalna, bo właśnie te przestrzenie będą go w czasie medytacji rozpraszały.

Medytacja to wejście w relację z Bogiem, ale nie tylko intelektem. Nie chodzi o to, że ja sobie pobożnie pomyślę. Nie chodzi też o jakąś ekstazę emocjonalną. W medytacji chrześcijańskiej wszystko, co się we mnie dzieje – wspomnienia, emocje, myśli – zapraszam przed Boga. Nie oceniam ich, ja je po prostu trzymam przed Bogiem. Owocem medytacji jest chrześcijański styl życia, w którym nie chodzi o słowne deklarowanie, że jest się chrześcijaninem, ale o taką postawę, że moje ciało, myśli i emocje na najgłębszym poziomie stają się chrześcijańskie. Człowiek ukierunkowuje się na Pana Boga, chce upraszczać swoje życie. Medytacja chrześcijańska nie jest czasem kalkulowania, ale zakotwiczenia się. Zaczynamy ją od tego, że zatrzymujemy się, by pobyć z samym sobą, posłuchać swego ciała, wsłuchać się w bicie swojego serca. Jeżeli mamy wejść głębiej, to najpierw musimy zacząć od ciała. Ciało jest prawdziwe. Jak mówił ks. Krzysztof Wons, nasze ciało pamięta Stwórcę. Często w głowie mamy poukładaną teologię, ale to może nijak się mieć do tego, co rzeczywiście czujemy i myślimy. W medytacji dzieje się zatrzymanie, podczas którego nie możemy przejść obojętnie wobec tej rozbieżności. Widzimy siebie i zadajemy sobie pytania: czy tak jest w porządku, czy tak chcę mieć. Współcześnie bycie katolikiem nie może być nieprzemyślanym wyborem. Żeby być w Kościele jako osoba, warto korzystać z medytacji, która daje nam zdolność uchwycenia, co się dzieje z naszym ciałem, myślami i emocjami. Wielu wierzących szuka momentów skupienia, ale ciągle za mało mówi się o medytacji chrześcijańskiej, funkcjonuje stereotyp, że medytacja jest czymś obcym dla chrześcijaństwa. A to nieprawda.

Kto może praktykować medytację chrześcijańską?

Medytacja jest dla wszystkich, bo jest uniwersalnym narzędziem, które pomaga człowiekowi zatrzymać się i zakorzenić. Dla chrześcijan w czasie medytacji treścią będzie Bóg osobowy, którego spotkamy w słowie Bożym, tajemnicach Różańca, litaniach czy Koronce do Bożego Miłosierdzia. To są tradycyjne modlitwy medytacyjne, mantrujące, bo powtarza się w nich ten sam tekst, w równym oddechu. Modlitwa „Zdrowaś Maryjo” ma oddech na „Jezus” – to On jest w centrum. Medytacja pomaga przeżywać Mszę św., wejść głębiej w sakramenty, pomaga również w przeżywaniu adoracji Najświętszego Sakramentu. Przecież ryzykiem adoracji w ciszy jest to, że pozostaniemy na poziomie głowy. Możemy mieć wyobrażenie, że idziemy na adorację po to, by cały czas mówić do Pana Boga, odmówić kilometry modlitw albo śpiewać. Medytacja proponowana w naszej szkole dzieje się w ciszy, chodzi o moje bycie przy Bogu.

anna.kwasnicka@gosc.pl

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.