Między obrazem a obrażaniem

ak

|

Gość Opolski 48/2023

publikacja 30.11.2023 00:00

– Artyście wolno więcej, ale nie wolno wszystkiego – podkreślał ks. Andrzej Draguła w Galerii Sztuki Współczesnej w Opolu.

Prelegent z Martą Miś z GSW. Prelegent z Martą Miś z GSW.
Andrzej Kerner /Foto Gość

Spotkanie z ks. Andrzejem Dragułą, naukowcem z Instytutu Nauk Teologicznych Uniwersytetu Szczecińskiego, autorem wielu książek – w tym m.in. „Bluźnierstwa” – publicystą zajmującym się często związkami między teologią i kulturą, odbyło się na kanwie wystawy „Chcąc pogodzić wszystkich, nie zadowolisz nikogo” prezentowanej w opolskiej Galerii Sztuki Współczesnej. Nawiasem mówiąc, warto dostrzec fakt, że ksiądz teolog katolicki był gościem galerii jedynej w naszym regionie prezentującej sztukę współczesną. Takie spotkania nie zdarzają się często, a raczej – bardzo rzadko. Gorąca i dość głęboka, godzinna dyskusja, jaka wywiązała się po wykładzie nt. „Uczucia religijne, czyli o konflikcie teologii i sztuki” może świadczyć, że takie spotkania są potrzebne. Obydwu stronom – jeśli wolno tak to ująć – tzn. środowisku artystycznemu i Kościołowi.

Sąd nad obrazem Paola Veronese

Ksiądz Draguła podkreślał, że prawo do ekspresji artystycznej (wolność słowa) i do ochrony uczuć religijnych (wolność religijna) są prawami fundamentalnymi i równoważnymi. – Żadne z nich nie ma apriorycznie pierwszeństwa, żadne z nich nie jest ważniejsze – mówił teolog, przytaczając orzeczenie Sądu Najwyższego w sprawie Adama Darskiego „Nergala”. Trudność w rozsądzeniu tych spraw tkwi w wyznaczeniu linii demarkacyjnej między prawem do wolności słowa a jego przekroczeniem („bezzasadnym naruszeniem”), a z drugiej strony – między prawem do wolności religijnej a jej nadużywaniem w celu zwalczania dzieł krytycznych wobec religii lub traktujących treść religijną w sposób nowatorski. – Artyście wolno więcej, ale nie wolno wszystkiego – mówił ks. Draguła.

Nie są to bynajmniej problemy, które pojawiły się wraz ze sztuką współczesną czy obrazoburczą awangardą. Dokładnie 450 lat temu wybitny malarz renesansowy Paolo Veronese stanął przed sądem inkwizycyjnym w Wenecji, aby tłumaczyć się ze swojego obrazu „Ostatnia Wieczerza”, który namalował do refektarza weneckiego klasztoru. Na ogromnym (5,5 ± 13 m) płótnie Veronesego Jezus spożywający wieczerzę z uczniami niemal gubi się w tłumie innych osób. Wśród nich są postaci bardzo podejrzane i nieprzystające do powagi chwili: mężczyzna dłubiący nożem w zębach, czarnoskórzy służący, karły, szwabscy halabardnicy, a nawet pies warujący przed stołem, zwrócony łbem w stronę Chrystusa. O tym procesie opowiadał ks. Draguła dość szczegółowo. – „My, malarze, korzystamy ze swobody błaznów i poetów. Tych halabardników odmalowałem, aby ukazać, że zamożnego pana domu stać na taką służbę” – cytował odpowiedź malarza przed sądem. Ostatecznie inkwizycja nakazała Veronesemu nanieść poprawki na obraz. – Ale artysta nic nie zmienił. Zmienił tytuł obrazu (na „Uczta w domu Lewiego” – przyp. ak), tym samym zmieniając wszystko – mówił szczeciński teolog. Inkwizycji to wystarczyło. Takie rozstrzygnięcie sporu unaocznia bardzo ważną zasadę przy ocenie kontrowersyjnych dzieł. – Nie tylko kreacja jest odpowiedzialnością. Interpretacja również jest odpowiedzialnością, ponieważ pociąga za sobą konsekwencje artystyczne, duchowe, społeczne, a nawet prawne – puentował ks. Draguła.

Kto całuje Chrystusa?

Mówca w GSW tłumaczył, dlaczego chrześcijanie są tak bardzo wrażliwi na artystyczne eksperymenty z obrazami Chrystusa czy świętych. – Nie zabierając nikomu prawa do kreacji artystycznej, nie zabierajmy także nikomu prawa do własnej wrażliwości – apelował i przypomniał, że już w VIII w. Sobór Nicejski II orzekł, iż „cześć oddana wizerunkowi przenosi się na prototyp”. Nieco wcześniej św. Jan Damasceński mówił, że kto całuje ikonę Chrystusa, ten całuje Chrystusa. – Chrześcijanin nie całuje ikony, ale jakby przenosi swój pocałunek na postać. Dlatego nie jest tak, jak myślą niektórzy, że chrześcijanie modlą się do obrazów. Chrześcijanie modlą się przed obrazami – podkreślał ks. Draguła. Przywołał także znanego historyka sztuki Williama J. T. Mitchella, który opisał eksperyment swojego kolegi na jednym z amerykańskich uniwersytetów. – Gdy studenci drwią z magicznego związku między przedstawieniem a tym, co przedstawione, prosi ich, żeby wzięli zdjęcia swoich matek i wycięli im oczy. Jak twierdzi, ręce drżą. Niektórzy powstrzymują się przed tym gestem, jednak widząc jakiś związek między przedstawieniem a tym, co przedstawione – mówił gość opolskiej galerii.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.