Zastanawiając się nad czasem i jego etycznym wymiarem nie sposób pominąć problemu ostatecznego spełnienia się wszystkiego. Intuicja podpowiada, że zamyka się ono ostatecznym i trwałym dobrem.
Jeśli jednak mówimy o spełnieniu się, to znaczy, że obejmujemy myślą, sercem, całym sobą dobro w jego trwałym już wymiarze zarówno indywidualnym, jak i zbiorowym. Mówimy: wieczność. Czym ona jest? Czym jest to spełnienie?
Bo przecież nie może być jakimś jałowym trwaniem, co oznaczałoby pustkę. Ta zaś nie jest dobrem. W jednym z pierwszych odcinków pisałem: „Wszystkie wzajemne odniesienia pomiędzy ludźmi opierają się na zdolności wartościowania w skali »dobro – zło«. Jak każdą wrodzoną zdolność, tak i tę podstawową trzeba w życiu doskonalić”. Doprowadzenie tej zdolności do pełni nie jest pustką. Jest pełnią, jakiej wyobrazić sobie nie jesteśmy w stanie, przeczuwamy ją, wierzymy w jej realność.
Aż w pewnym momencie – zwykle bardzo trudnym, często bolesnym – odnajdujemy się zewsząd otoczeni i od wewnątrz wypełnieni dobrem. Niesamowite są świadectwa męczeństwa, czyli postawienia na szali dobra wszystkiego, czym się jest i co się ma. Wieczność nie jest zatrzymaniem wszystkiego, jest spełnieniem się bez reszty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.