Wdowieństwo pobłogosławione

Anna Kwaśnicka

|

Gość Opolski 07/2024

publikacja 15.02.2024 00:00

– Mają Bogu oddawać chwałę swoją pracą i życiem, być oddane modlitwie, pokucie i dziełom miłosierdzia – mówi bp Rudolf Pierskała.

W ważnym dniu towarzyszyli im bliscy. W ważnym dniu towarzyszyli im bliscy.
Anna Kwaśnicka /Foto Gość

Podczas uroczystej Mszy św. sprawowanej w niedzielę 4 lutego w kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Malni bp Rudolf Pierskała wprowadził do stanu wdów i jednocześnie włączył do grona osób konsekrowanych Teresę Dziubę z parafii św. Jana Pawła II w Opolu, Marię Gos z parafii Przemienienia Pańskiego w Opolu oraz Dorotę Jelińską z parafii Ducha Świętego w Ostrożnicy.

– Wasze zadanie to towarzyszyć Jezusowi, być blisko Niego, wspierać Go. A błogosławieństwo Kościoła, które otrzymujecie, nie jest dla wyróżnienia, ale dla służby. Jest po to, abyście ściślej mogły zjednoczyć się z Chrystusem – powiedział bp Rudolf Pierskała.

Nowy etap

– Dziś jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Ufam, że mój mąż to widzi i wspiera mnie. Wdowieństwo konsekrowane jest jakby przedłużeniem małżeństwa, chociaż już w innym wymiarze – mówiła tuż po uroczystości Dorota Jelińska OVd. Jest mamą i babcią, a jej kilkuletni wnuczek podczas celebracji podawał biskupowi krzyż i brewiarz, czyli znaki stanu wdowieństwa. – Z mężem przeżyliśmy w małżeństwie 25 lat. Wychowaliśmy dwie córki i syna. Mam za co dziękować i mam za kogo się modlić. Dzieci bardzo mnie wspierają i czuję się spełniona jako matka – podkreśla.

– Pierwsza myśl o tej drodze powołania przyszła do mnie bardzo szybko po pogrzebie męża. Już wcześniej chciałam zgłębiać wiarę, myślałam o małżeńskich rekolekcjach czy dniach skupienia, ale zostało to w sferze moich pragnień. Kiedy prawie 7 lat temu mąż nagle zmarł, dzieci były już dorosłe, a ja zadawałam sobie pytanie: co teraz mam robić? Wtedy wróciły do mnie pragnienia o pogłębieniu wiary i pełnieniu woli Bożej. Pomyślałam, że zaczął się w moim życiu nowy etap – wspomina.

– Kiedy szukałam swojej drogi, czytałam m.in. informacje o stanie wdów. Był w nich wymóg ukończenia 60. roku życia, ja miałam wtedy 47 lat, dlatego nie podjęłam żadnego kroku – dzieli się pani Dorota. – Kiedy skończyłam 50 lat, a myśl o tej drodze powołania wciąż we mnie była, zdecydowałam, że zapytam mojego proboszcza, czy jest jakaś szansa na przyjęcie młodszej kandydatki. Ku mojej radości odpowiedział mi, że bp Andrzej Czaja pozwala młodszym wdowom rozpocząć formację. Wtedy lawina ruszyła. Skontaktowałam się ks. Hubertem Sklorzem, potem rozmawiałam z biskupem opolskim i rozpoczęłam formację – opowiada.

Pani Dorota na co dzień pracuje z osobami z niepełnosprawnością w Domu św. Karola w Kędzierzynie-Koźlu. Jest opiekunem medycznym. – W tych chłopcach, w ich cierpieniu często widzę Chrystusa. Praca z nimi nakierowuje mnie na miłość i miłosierdzie. Na co dzień żyję sakramentami i Ewangelią, odkrywam, że wciąż więcej i więcej można z siebie dać drugiemu człowiekowi. Dziś otrzymałam z rąk biskupa krzyż, który zawiesiłam na szyi. To dla mnie znak zwycięstwa, który daje mi siłę, miłość i nadzieję. Bliskie są mi słowa: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” – dzieli się.

Mniej o sobie, więcej o innych

– W młodości należałam do oazy, pieszo pielgrzymowałam na Jasną Górę, jeździłam na rekolekcje do sióstr franciszkanek w Ołdrzychowicach Kłodzkich. Zastanawiałam się nad powołaniem zakonnym, ale Pan Bóg postawił na mojej drodze przyszłego męża. Wybrałam drogę małżeńską, bardzo chciałam zostać matką. Po latach, kiedy moje dzieci dorosły, zatęskniłam do tamtego życia, dlatego na nowo zaczęłam pielgrzymować. Na Jasną Górę chodziłam z trójką pomarańczową, w której spotkałam członków Franciszkańskiego Zakonu Świeckich. Z czasem sama wstąpiłam do FZŚ, by duchem franciszkańskim żyć pełnią Ewangelii. W naszej wspólnocie poznałam wdowę należącą do tego stanu. Sama byłam już wtedy wdową i zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy ta droga jest również dla mnie – opowiada Teresa Dziuba OVd. Wspomina, że te rozważania trwały kilka lat. – Zaprzyjaźniony ksiądz, któremu zwierzyłam się z myśli o wstąpieniu do stanu wdów, po kilku latach złożył mi życzenia z okazji Światowego Dnia Życia Konsekrowanego. Mówiąc wprost, zachęcił mnie do podjęcia decyzji. Franciszkańska formacja umacniała moją więź z Panem Jezusem i pragnęłam jeszcze bardziej ją pogłębić – opowiada.

Jak zmieni się jej codzienność, teraz już w życiu konsekrowanym? – Już przed laty spowiednik zwrócił mi uwagę na wielką wartość modlitwy i adoracji Najświętszego Sakramentu. Widzę, że im więcej modlitwy serca w moim życiu, tym mam większą radość i pokój wewnętrzny, więcej energii i chęci, aby służyć innym. Z biegiem lat coraz mniej myślę o sobie, a coraz więcej o innych – przyznaje pani Teresa.

– Od dziś, kiedy jako wdowy otrzymałyśmy błogosławieństwo Kościoła, jesteśmy zobowiązane do odmawiania liturgii godzin. Ale już w czasie formacji ks. Hubert Sklorz uwrażliwił nas na modlitwę brewiarzową, więc właściwe nie wyobrażam sobie dnia bez niej. Z kolei zawodowo do czasu emerytury nic się nie zmieni. Jestem pielęgniarką. Życie mam wypełnione: dyżury w pracy, spotkania z ludźmi, formacja duchowa – podkreśla.

Dla Boga i z Bogiem

– Niegdyś przez 15 lat pracowałam w zakrystii. Pozwalało mi to służyć Bogu, dużo z Nim rozmawiać, ale też poznać wielu kapłanów. Ubogacałam się ich miłością do Ewangelii i Kościoła. To oni swoim słowem i świadectwem życia dali mi światło na odkrywanie mojego miejsca w Kościele, na odczytywanie osobistego powołania. Wówczas byłam mężatką, ale już wtedy rodziły się we mnie myśli o posłudze na chwałę Bożą. Dziś mogę powiedzieć, że tamto doświadczenie pracy w zakrystii ukierunkowało mnie na dalsze lata życia – opowiada Maria Gos OVd. Mówiąc o ważnych dla niej świadkach, wspomina też czasy znacznie wcześniejsze, kiedy w swojej parafii poznała siostry szkolne de Notre Dame, które – jak mówi – były pełne ducha, miłości i gorliwości, co ją zachwycało.

Kolejnym krokiem na drodze odkrywania przez nią powołania było doświadczenie własnej choroby, a także towarzyszenie w cierpieniu najpierw siostrze, a potem mężowi. – W ciężkich chwilach zawsze stałam pod krzyżem i prosiłam Matkę Bożą o pomoc. Początkowo głównie prosiłam Ją, by nauczyła mnie, jak się modlić. I wówczas na mojej drodze pojawiło się Apostolstwo Dobrej Śmierci – mówi pani Maria, która w tej wspólnocie formuje się od 30 lat, codziennie modląc się o ratunek duszy i ciała dla potrzebujących.

– Kiedy 5 lat temu zmarł mój mąż, a dzieci były już dorosłe, wiedziałam, że chcę być dla Boga i z Bogiem. Takie odkryłam w sobie pragnienie, dlatego szukałam dla siebie drogi. Znajoma pokierowała mnie do Teresy Dziuby, która wówczas kończyła formację przygotowującą do wstąpienia do stanu wdów. Po rozmowach z ks. Hubertem Sklorzem i bp. Andrzejem Czają rozpoczęłam dwuletnią formację przygotowawczą – opowiada.

– Dziś jestem rozanielona. Krzyż, który podczas obrzędu dał mi ksiądz biskup, noszę z dumą i wielką radością. Mogę powiedzieć wprost, że od dziecinnych lat kochałam Jezusa, początkowo nie rozumiejąc, dlaczego Go zabili. Ale dzisiaj jako dojrzała kobieta stoję przy krzyżu i widzę miłość Jezusa do mnie. Widzę też to, jak przez całe życie mnie prowadził – zapewnia. – Rodzina cudownie przyjęła moją decyzję. Dzięki mojej córce dzisiaj w Szkocji w dwóch kościołach sprawowane były Msze św. w mojej intencji – dopowiada.

Zaczyn Ewangelii

To bardzo stara droga powołania, sięgająca czasów ewangelicznych, która w wiekach średnich zaniknęła. Odrodziła się w czasach Soboru Watykańskiego II. W diecezji opolskiej do stanu wdów włączonych zostało 7 pań, w Polsce – już ponad 400.

– Droga prowadząca do obrzędu błogosławieństwa wdowy u fundamentu ma rozeznanie powołania. To nie wybór pomysłu na życie, ale odczytanie łaski powołania, że Pan Bóg woła mnie właśnie na tę drogę. Potrzebne jest potwierdzenie Kościoła, co jest wymogiem dopuszczenia zarówno do święceń kapłańskich, pełnienia posług w Kościele, jak i włączenia do grona osób konsekrowanych – wyjaśnia ks. Hubert Sklorz, który prowadził formację kandydatek do stanu wdów. Przed kilkoma miesiącami zadanie to w Kościele opolskim przejął ks. Tadeusz Muc. Natomiast ks. Sklorz pozostał formatorem stanu dziewic konsekrowanych.

– Wdowy swoje przyrzeczenie dozgonnej czystości składają na ręce biskupa diecezji, dlatego do niego należą decyzje najpierw o dopuszczeniu do formacji, a później o udzieleniu błogosławieństwa. Poprzez obrzęd błogosławienia kandydatki zostają włączone do grupy osób konsekrowanych, a ksiądz biskup wytycza im zadanie modlitwy, najczęściej o powołania i za powołanych – mówi ks. Sklorz. – Specyfiką ich posługi jest to, że są zaczynem Ewangelii w środowisku, w którym żyją. Realizują indywidualną formę życia konsekrowanego, zatem w świecie prowadzą życie oddane Panu Bogu. Świadectwo ewangelicznego życia składają uczciwą pracą, miłością bliźniego, pełnieniem dzieł miłosierdzia – tłumaczy.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.