Mrok tarnogórskiego lasku

Andrzej Kerner

|

Gość Opolski 15/2024

publikacja 11.04.2024 00:00

Kryminał z wątkiem opolskim. Co odkryła Weronika Maszczyk we Wroninie i Grzędzinie?

Kamil Łysik, Mrok Hannowaldu. Wyd. Emocje, Kraków 2024, ss. 297. Kamil Łysik, Mrok Hannowaldu. Wyd. Emocje, Kraków 2024, ss. 297.
reprodukcja Andrzej Kerner /Foto Gość

Tym razem polecam lekturę kryminału. Tego jeszcze w „Gościu Opolskim” nie było, ale przecież kiedyś musi być ten pierwszy raz. Dwa lata temu na naszych łamach ukazał się reportaż historyczny Kamila Łysika, historyka z Tarnowskich Gór-Rybnej o zagadce mogiły rotmistrza von Koschützkiego znajdującej się na cmentarzu w Grzędzinie. Do 1922 r. Koschützcy byli właścicielami pałacyku w Rybnej, potem przenieśli się do Wronina. A teraz właśnie ukazała się na rynku powieść sensacyjna tego autora osnuta na tle historii rodu Koschützkich z Rybnej. Trzeba dodać, że Łysik napisał wcześniejszą historyczną monografię o pałacu w Rybnej i jego właścicielach.

Jestem gotów założyć się, że niewielu czytelników przed końcem lektury odpowie trafnie na kluczowe dla kryminałów pytanie – kto zabił? Łysik intrygująco konstruuje swoją powieść. W dodatku znakomicie i nienużąco wplata w nią pasjonujące go wątki historyczne. Bo również one odgrywają istotną rolę w całkowicie już współczesnej sieci domysłów, intuicji i poszukiwań zabójcy pewnego niemieckiego prawnika, którego zwłoki znaleziono w lesie, zwanym Hannowald, przynależącym dawniej do pałacu w Rybnej. Niejako przy okazji – i z lekkością – czytelnik wprowadzany jest w przecież skomplikowaną XX-wieczną historię Górnego Śląska, jego podziału, waśni, zróżnicowania etniczno-religijnego etc. A także w niepowtarzalny język mieszkańców naszego regionu – ale bez przeładowania tekstu gwarą czy germanizmami.

Nie jest jednak „Mrok Hannowaldu” klasycznym kryminałem z rozwiązującym tragiczną zagadkę detektywem lub błyskotliwym komisarzem policji w roli głównej. Tę rolę powierzył Łysik Weronice Maszczyk, młodej reporterce „Wiadomości Tarnogórskich”. Muszę przyznać, że skradła ona moje czytelnicze serce od pierwszych stron powieści. Być może głównie za sprawą wyostrzonego i ironicznego zmysłu obserwacyjnego, z jakim przeżywa swoje redakcyjne perypetie i obsługiwane imprezy z udziałem lokalnych VIP-ów?

„Mrok Hannowaldu” jest z jednej strony lekturą przynoszącą wiele przyjemności, a z drugiej – głęboką, bo unaocznia jak bardzo historia wpleciona jest w nasze życie rodzinne i osobiste. Napisał o tej książce Zbigniew Kadłubek, prof. Uniwersytetu Śląskiego, pisarz, eseista i tłumacz tak: „Nie chodzi o to, żeby wertować dawne księgi czy studiować dawność z młodym hrabią Egonem. Lecz żeby nasza tessera hospitalis, pamiątka ze spotkania, stała się znakiem wspólnoty żywych i umarłych, w mrokach lub jasności, po obu stronach Hannowaldu. O tym jest ta wspaniała książka. O zanurzeniu w bliskości – w czasie, w miejscu, w Śląsku”. Podpisuję się pod tym.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.