Z ks. prof. Markiem Lisem, medioznawcą i filmoznawcą, kierownikiem katedry Homiletyki, Mediów i Komunikacji na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego i współorganizatorem sympozjum, rozmawia Karina Grytz-Jurkowska.
Ks. Marek Lis Karina Grytz-Jurkowska/GN
Karina Grytz-Jurkowska: Czy cykl filmów, którego premiera była ćwierć wieku temu, może być jeszcze aktualny? Dla większości obecnych na sali studentów ukazał się na ekranach jeszcze przed ich urodzeniem, mamy inne realia, rzeczywistość społeczno-ekonomiczną... Czy nie jest przeżytkiem?
Ks. Marek Lis: To nie jest przeżytek. Kiedy przyjrzeć się kinematografii światowej, okazuje się, że „Dekalog” w przeciągu tych 25 lat wpłynął na kilkudziesięciu reżyserów. Przygotowuję teraz drugie wydanie swojej książki „Figury Chrystusa w Dekalogu Krzysztofa Kieślowskiego” i tam m.in. wykazuję, na jakie filmy, na jakich twórców i jak dalece swoją metodą i tematyką Kieślowski wpłynął na innych twórców.
KGJ: Rzeczywiście nawet podczas tego sympozjum prelegenci często odwoływali się do różnych utworów, których inspiracją był „Dekalog”.
ML: Właśnie. Druga rzecz, to fakt, że Kieślowski zrobił te swoje filmy trochę pozaczasowo, tzn. są one pozbawione bieżących odniesień politycznych, społecznych, choć osadzone są w konkretnym miejscu i czasie, ale w takiej uniwersalnej rzeczywistości. Owszem, widzimy trochę inną modę, fryzury, samochody na ulicach, ale nie zestarzały się pytania, które człowiek stawia. Zainteresowanie tą konferencją ze strony filmoznawców i teologów pokazuje, że te filmy są nadal ważne, dobre i ogląda się je z wypiekami na twarzy.