Białą różę i modlitwę ofiarowały dzieci utopionym przed 125 laty rówieśnikom.
Bp Paweł Stobrawa poświęcił pomnik Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Tego dnia, 15 maja 1890 roku, 43 osoby, w większości dzieci pierwszokomunijne, niemal same dziewczęta, wracając z kościoła, niespodziewanie straciły życie w wartkim nurcie rzeki.
– Dzieci te były przygotowane, aby przyjąć do serca Pana Jezusa. Parafia nastawiła się na przeżywanie podniosłej uroczystości pierwszokomunijnej. Jednak zamiast otwartych na Pana serc pojawiły się 43 otwarte mogiły, w których spoczęły ich ciała. Mimo upływu lat staramy się zrozumieć ból tych rodzin, stawiamy sobie pytania „Dlaczego?”, szukamy odpowiedzi w objawionym Bożym Słowie, które zapewnia nas, że życie w chwili śmierci się nie kończy tylko się zmienia. Wierzymy, że te dzieci, w Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego dostąpiły pełnego zjednoczenia z Chrystusem – mówił podczas Mszy św. opolski biskup pomocniczy Paweł Stobrawa.
– Ten pomnik i historia tej tragedii niech będzie dla nas wezwaniem do życiu w czujności. Nigdy nie wiemy, kiedy Pan odwoła nas z tego świata – dzisiaj, w tym miejscu widać to bardzo dobitnie - podkreślał.
Po 125 latach od tragedii, która rozegrała się na Odrze, w sobotni wieczór 16 maja w Sławikowie bp Paweł Stobrawa poświęcił pomnik upamiętniający ofiary. Stanął on w miejscu, gdzie przed laty za kościołem spoczęły ciała potopionych.
Na tę uroczystość do Sławikowa przybyło wielu parafian i gości Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość W uroczystej Mszy św. uczestniczyli ks. Joachim Augustyniok, proboszcz parafii pw. św. Jerzego w Sławikowie, ks. Marcin Szaboń, proboszcz parafii NSPJ w Turzu oraz kapłani z okolicznych parafii. Było wielu miejscowych, ale też gości z Turza, Rudy, Budzisk i Siedlisk, które wówczas, choć położone na przeciwnym brzegu rzeki należały do sławikowskiej parafii a także osób z pobliskich miejscowości – Miejsca Odrzańskiego, Grzędzina, Rudnika czy Raciborza.
Przejmujący był widok tegorocznych pierwszokomunijnych dzieci, idących śląskim zwyczajem naokoło ołtarza na ofiarę za dzieci, które utonęły 125 lat temu, a tym bardziej stojących przy pomniku swoich rówieśników i składających hołd ich pamięci białą różą, którą każde z dzieci złożyło u stóp monumentu. Równie przeszywająca serca była, kontrastująca z piękną, pogodną i barwną panoramą doliny Odry i śpiewem ptaków wokół smutna melodia pożegnalnej „Ciszy”, zagrana przez jednego z muzyków na trąbce.
– Jak tej historii nie przekazywać dalej, jak o niej nie pamiętać. Ale jest to też świadectwo nieodpowiedzialności ludzi dorosłych wobec dzieci. Jak można było zapakować 50 dzieci do łodzi, która mogła pomieścić 30 osób? I to jeszcze przy wezbranej wiosennej wodzie? Przyczyną śmierci tych niewinnych dzieci była bezmyślność i zaniedbanie dorosłego, który chciał sobie ułatwić pracę. Niech to będzie także dziś przestroga dla nas – podkreślają Irena Sauer, dawna pedagog i dyrektor miejscowej szkoły, która przyjechała na tę okazję z Turzy Śl. i Ewa Wojtoszek, jej uczennica z pobliskich Lasaków.
Więcej o dramatycznej historii sprzed 125 lat w bieżących wydaniach Opolskiego i Gliwickiego Gościa Niedzielnego (nr 20/2015)
Czytaj też na stronie http://opole.gosc.pl/doc/2481977.Krzyk-przerazliwy-rozlegl-sie