Tydzień Misyjny w Zespole Szkół Zawodowych w Krapkowicach mija radośnie i kolorowo.
– O poniedziałku do dzisiaj sprzedajemy różne przedmioty z Afryki, w które zaopatrzył nas katecheta, i upieczone przez uczniów ciasta i babeczki. Młodzież i nauczyciele chętnie do nas podchodzą, więc wypieki znikają bardzo szybko – opowiada Julia Gajda ze Szkolnego Koła Caritas. – Zebrane pieniądze przekażemy na misje w Afryce. Cieszymy się, że właśnie w Tygodniu Misyjnym odwiedził nas misjonarz, który przez 8 lat pracował w Algierii. O. Mariusz opowiadał nam o tym muzułmańskim kraju, o tamtejszych ludziach. Mieliśmy do niego tak dużo pytań, że czasu nam zabrakło, żeby wszystkie zadać – dopowiada Wioletta Thomys, również z SKC.
– Należę do Stowarzyszenia Przyjaciele Misjonarzy Afryki, które stara się wspierać pracujących w Afryce misjonarzy i misjonarki. Mówimy o Afryce, opowiadamy o jej kulturze, organizujemy spotkania z misjonarzami – wyjaśnia Jacek Klose, katecheta w Zespole Szkół Zawodowych w Krapkowicach, który w Tygodniu Misyjnym zaprosił na lekcje o. Mariusza ze Zgromadzenia Misjonarzy Afryki.
O. Mariusz Bartuzi ze Zgromadzenia Misjonarzy Afryki Anna Kwaśnicka /Foto Gość O. Mariusz Bartuzi obecnie jest we wspólnocie ojców białych w Natalinie k. Lublina. Wcześniej, bo w 1999 r., był w Afryce: w Tanzanii, Malawi, Kenii i Algierii.
– Tegoroczny Tydzień Misyjny przebiega pod hasłem: „Od nawrócenia do misji”, stąd wspólnie z młodzieżą zastanawiamy się, czym jest nawrócenie – wyjaśnia o. Mariusz Bartuzi. – Jedyną osobą, która może kogoś nawrócić, jest Pan Bóg. To Jezus Chrystus nawraca. Misjonarz może się starać, tańczyć, śpiewać, nawet stanąć na głowie, ale nikogo tym nie nawróci. Natomiast jeżeli Pan Bóg chce kogoś nawrócić, to zrobi to i bez misjonarza – tłumaczy o. Mariusz. – Tak naprawdę jedyną rolą misjonarza jest bycie tam, gdzie Pan Bóg chce kogoś nawrócić, bycie świadkiem tego, co Pan Bóg chce zrobić w życiu osoby, rodziny, kraju. To wyraźnie widać w takich krajach jak Algieria, gdzie nie ma licznego Kościoła lokalnego i nie ma masowych nawróceń – mówi misjonarz.
Wyjaśnia, że ojcowie ze Zgromadzenia Misjonarzy Afryki od początku byli zainteresowani pracą wśród muzułmanów, ale nie oczekując nawróceń. – Od czasów Soboru Watykańskiego II mamy świadomość, że Bóg nie ma związanych rąk i może zbawić tylko tych, którzy są oficjalnie chrześcijanami. Jak to się dzieje, jest to dla nas tajemnicą, ale Bóg zbawia i tych, którzy nie przyjęli chrztu – podkreśla o. Mariusz.
Ojcowie biali mieszkają we wspólnotach i pracują we wspólnotach. – W muzułmańskiej Algierii jesteśmy bardzo mile przyjmowani od blisko 150 lat, czyli od początku istnienia naszego zgromadzenia. Nasze dzieła: szkoły, kursy językowe czy biblioteki, powodowały, że ludzie nie widzieli w nas kogoś, kto jest przeciw nim, ale kogoś, kto jest z nimi. Ta współpraca przez wiele pokoleń przyniosła wzajemne zaufanie – wyjaśnia misjonarz.
Poznając Afrykę, uczniowie trzymali w rękach m.in. skórę węża Anna Kwaśnicka /Foto Gość Ich strojem zakonnym są białe gandury, charakterystyczne dla algierskich mężczyzn. – Początkowo misjonarze nosili czarne sutanny z koloratkami, ale by nie odróżniać się tak bardzo strojem od miejscowych ludzi, zaczęli nosić właśnie gandury. Dodatkowo na szyję nakładają czarno-biały różaniec – opowiadał młodzieży Jacek Klose. W tym czasie o. Mariusz otworzył pokaźnych rozmiarów walizkę, która skrywała kolorowe afrykańskie stroje. Uczniowie mogli założyć koszule, tuniki czy nakrycia głowy przywiezione prosto z Afryki. Oglądali też piłkę wykonaną z foliowych reklamówek, sandały z opon samochodowych czy instrument muzyczny z skorupy żółwia. – Często myślimy o mieszkańcach Afryki, jako o ludziach zacofanych, nie korzystających ze znanych nam technologii. Ale wymyślane przez nich przedmioty, często ze zwykłych patyków czy kawałka zwierzęcej skóry, świadczą o tym, że są naprawdę zdolni – podkreślał katecheta.
W krapkowickiej szkole o misjach będą pamiętać przez cały rok. – Rozpoczynamy duchową adopcję misjonarza. Jako pierwszego, modlitewnym wsparciem obejmuje o. Mariusza. Każdemu z uczniów, którzy zadeklarują chęć włączenia się w to dzieło, zostanie przydzielony jeden tydzień, w którym będzie się modlił – wyjaśnia Jacek Klose. Ta sztafeta modlitewna potrwa do końca roku szkolnego, a w kolejnym modlitwą objęci zostaną następni misjonarze. – Będziemy się modlić za nich, żeby byli i żeby w swojej pracy kierowali się sercem – mówi Wioletta Thomys.