Humphrey Bogart i ks. Franz Pawlar dają podobną odpowiedź.
Jest w „Casablance” taka scena: do knajpki prowadzonej przez Ricka (Humphrey Bogart) wchodzą Niemcy, żeby aresztować jednego z wrogów. Krzyki, histeria, ogólne zamieszanie. Do akcji przystępuje Bogart. Stara się uspokoić sytuację, a jedną ręką robi niepozorny gest. Stawia przewrócony kieliszek na, o ile dobrze pamiętam, pianinie.
Ten sam okres, II wojna światowa, kilka tysięcy kilometrów dalej. Pławniowice, pałac hrabiego von Ballestrema, opuszczony już przez właściciela. W wiosce i majątku hrabiego rządzi Armia Czerwona. Gwałty, zabójstwa cywilów, zamarznięte trupy na polach, panika, szybko postępujące zdziczenie obyczajów. W pałacu pozostał kapelan – ks. Franz Pawlar (później proboszcz w Krzanowicach). Wchodzi do biblioteki pałacowej, za oknami słyszy huk wystrzałów. Na podłodze zauważa rozrzucone książki. Dziwi go to, układa książki na półkach.
To chyba dobra rada w kwestii, co robić, kiedy wydaje się, że następuje koniec naszego świata. Postawić przewrócony kieliszek, ułożyć książki. Tyle.