Coraz częściej mówi się o nich "pokolenie ŚDM". Są też na pielgrzymce. Dlaczego?
– W tym roku idę w intencji pogłębienia mojej wiary – mówi Marzena Szot z Pietrowic Wielkich. To jej trzecia pielgrzymka. – Po raz kolejny idę tą samą drogą, ale za każdym razem przeżywam ją inaczej. W tym roku szukam tego, co poprowadzi moją wiarę w głąb. Najbardziej pociągają mnie wieczorne nabożeństwa.
Co jest niezwykłego w tych nabożeństwach? Marzena twierdzi, że nie ma w nic szczególnego, są to zwykłe nabożeństwa, ale są one zwieńczeniem całego dnia i dlatego są dla niej jakby wisienką na torcie. – Wszyscy jesteśmy zmęczeni, przysypiamy, a okazuje się, że wciąż mamy siły i ochotę, by się modlić, śpiewać i słuchać tego, co jest głoszone – opowiada. – Chcąc pogłębiać swoją wiarę, zaplanowałam sobie, że w czasie pielgrzymki pójdę do spowiedzi nawet wtedy, jak mam mały grzech. Na szlaku jest taka możliwość, więc dlaczego z niej miałabym nie korzystać? Ponadto pomagają mi rozmowy z różnymi osobami, również z księżmi.
Dodaje też, że stawia na czynne uczestnictwo we wszystkim, co się dzieje, a nie tylko na bycie dla samego bycia. – Przeżywam to, co się dzieje, aktywnie włączam się w modlitwę, angażuję się we Msze św. i nabożeństwa – wylicza.
Czwarty raz na pielgrzymce jest Jakub Kowalski z Wawelna, tegoroczny maturzysta. – Na pierwszą pielgrzymkę poszedłem z jednej strony z ciekawości, a z drugiej – chciałem spełnić marzenie z dzieciństwa. Kiedy byłem małym chłopcem, moja siostra zabrała mnie na jeden dzień na pielgrzymkę. Bardzo mi się to spodobało, dlatego powiedziałem sobie, że kiedy będę miał 18 lat, to sam pójdę na całą trasę. I faktycznie poszedłem, nawet wcześniej niż skończyłem 18 lat – opowiada Kuba.
Pytany, czy pielgrzymka go rozwija, bez większego zastanowienia przywołuje słowa swojego patrona, św. Jakuba, który napisał, że „wiara bez uczynków martwa jest sama w sobie” (Jk 2,17). – Kiedy patrzę na tych, którzy idą 30. raz i wcale im się pielgrzymowanie nie znudziło, kiedy słucham ich świadectw, poznaję ich doświadczenia, to wiele czerpię dla siebie. Tak samo podczas głoszonych na szlaku konferencji, które są naprawdę wspaniałe. Wiara bez uczynków martwa jest sama w sobie, a moja pielgrzymka jest właśnie takim uczynkiem, bo np. wiele osób powierza mi swoje intencje. Świadomie zabieram je ze sobą i jeden dzień drogi im poświęcam. W tym roku to była środa, bo to najdłuższy dzień drogi, wiele asfaltu do pokonania – mówi.
Kuba dodaje, że wtorek, kiedy wchodzi się na Górę św. Anny, poświęcił modlitwie za rodzinę. – Idę też w swojej intencji. Przepraszam za zło, dziękuję za dobro i wypraszam potrzebne łaski. Myślę, że to bardzo ważne, by rozpoczynając każdy dzień drogi, wiedzieć, po co się tego dnia idzie – dodaje.