Nie każdy Europejczyk nad tym się zastanawia, nie każdy potrafi to ubrać w słowa. Niektórzy zawzięcie przeczą tym ideom. Ale bez stworzonej przez chrześcijan przestrzeni ducha ich sprzeciw byłby przecież niezrozumiały.
Europejskie tematy coraz bardziej przebijają się w świadomości... chciałem napisać „Europejczyków”. Ale któż to jest ten Europejczyk? Niby wiemy, ale zdefiniować trudno. Przed 25 laty, w jednym z moich pierwszych felietonów w "Gościu Niedzielnym" użyłem określenia "nowy europejski naród". Ale mi się oberwało od czytelników! Mieli rację. Uważam, że jednak ja też miałem – bo zastanawiałem się nad tym, co kiedyś wyniknie z dokonujących się od dawna przemian w tej części świata. Przemiany nabrały ogromnej dynamiki – jakościowej, ilościowej także. Każdy widzi, wyliczać nie trzeba.
Przed kilkunastu laty J.H.H. Weiler w książce "Chrześcijańska Europa" (u nas chyba niedocenionej, a na pewno zapomnianej) posłużył się pewnym eksperymentem myślowym. Otóż do "europejskiej Ziemi Obiecanej" przybywają turyści, których wysłano dla jej zbadania. Spostrzegli różne rzeczy. "Odkrywcy Europy – pisze Weiler – opowiedzieliby..., że wszędzie gdzie mieszkają ludzie, nawet w najmniejszej miejscowości, na każdym cmentarzu, nad wszystkimi niemal grobami... – prawie zawsze wznosi się ten sam chrześcijański krzyż. I bez względu na to, czy grób pochodzi z roku 1003, 1503 czy 2003 – dla każdego odwiedzającego cmentarz krzyż ten znaczy zawsze to samo". Tu należy przypomnieć, że autor jest profesorem prawa, Żydem wierzącym i praktykującym. Jego książkę warto przeczytać także dzisiaj.
Niedawno biskup bawarskiej Ratyzbony R. Voderholzer, mówiąc o cywilizacji zachodniej, zauważył, że nie jest ona czymś statycznym, lecz rozwija się w czasie, integrując w sobie różne wpływy i kultury. Jednakże nie jest zlepkiem różnych kultur. Czynnikiem integrującym naszą cywilizację jest bowiem chrześcijaństwo. Nasz kalendarz, pojmowanie czasu, sztuka, muzyka, literatura, zasadnicze rozróżnienie sfery sakralnej i świeckiej, a nawet samo oświecenie, wszystko to jest nie do pomyślenia bez chrześcijaństwa. Mówił o tym w kontekście zderzenia z islamem i próbami integrowania jego wyznawców ze społeczeństwem Europy.
Tymczasem w Europie kościoły pustoszeją. W różnym tempie i w niejednakowej przeszłości zaczęło się to dokonywać. A i skutki nie są jednakowe. Najbardziej opustoszały kościoły Francji i Czech. W różnym czasie i z różnych powodów. Przyczyny wyrastały nie z podłoża religijnego, a proces był zawsze złożony.
Kościoły pustoszeją, a zarazem świadomość przyznających się do chrześcijaństwa jest coraz bardziej spolaryzowana. Mam na myśli coraz większy rozziew pomiędzy religijną wiedzą oraz zaangażowaniem jednych, a nikłą i powierzchowną znajomością religijnej tradycji, prawd wiary oraz udziałem w życiu modlitewnym i sakramentalnym innych. O tych sprawach nieraz mówili i pisali socjologowie. Ich obserwacje i analizy mogą sugerować diagnozę, jakoby Europa już nie była chrześcijańska. Albo że jest już tylko po części chrześcijańska.
Tak jednak zawyrokować nie można. W pełni podzielam zdanie biskupa Ratyzbony: przestrzeń społecznego życia na naszym kontynencie została stworzona przez chrześcijaństwo. Ta przestrzeń wypełniona jest ludźmi, ich pracą i odpoczynkiem, modlitwą i rozrywką. Wypełniona jest materialnymi przejawami ich potrzeb i upodobań, możliwości technicznych i wizji piękna. To zaś skupione jest w miastach i wioskach, oplecione siecią dróg, linii kolejowych i energetycznych. Rzeczy materialne z ludzkiego ducha wyrastają. Czy także z wiary? Może nie z jej teologicznego rdzenia, ale na pewno z wiary jako wewnętrznej przestrzeni ludzkiego ducha otwartej bardzo szeroko ku człowiekowi, ale i ku Bogu. Ku Bogu, o którym chrześcijanie twierdzą, że stał się człowiekiem, umarł i zmartwychwstał. Zmartwychwstał nie po to, by swą moc zamanifestować, ale aby człowieka zbawić od zła, grzechu i beznadziei. Jak kto woli – od życia bez nadziei.
To prawda, nie każdy Europejczyk nad tym się zastanawia, nie każdy potrafi to ująć w ramy słowne. Niektórzy zawzięcie przeczą tym ideom. Ale bez stworzonej przez chrześcijan przestrzeni ducha ich sprzeciw byłby przecież niezrozumiały. Dlatego twierdzę, że nawet jeśli jakaś część Europejczyków uważa się za agnostyków bądź niewierzących, Europa jest chrześcijańska.
A przekonani chrześcijanie mają wiele do zrobienia. Bardzo wiele.