Jak się zachować w sytuacjach progowych? Nabożeństwo ekumeniczne w Pokoju.
Były wspólne wezwania do Boga, czytanie Pisma Świętego i śpiewanie Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Nabożeństwo ekumeniczne w Pokoju było jednym z kilku odbywających się w czasie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan w diecezji opolskiej. Tym razem odbyło się w ewangelickim kościele księżnej Zofii. Modlitwie przewodniczył ks. Eneasz Kowalski, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej, kazanie wygłosił ks. Krzysztof Rusinek, proboszcz parafii rzymskokatolickiej, był też pastor Mariusz Antoszczuk ze zboru zielonoświątkowego z Namysłowa.
- Wielu ludzi ocierało się o Jezusa, a on zapytał „Kto Mnie dotknął”. Bo jest różnica – można ocierać się o Jezusa i z Nim walczyć, a można dotknąć Go z wielką wiarą, wyborem i przemyśleniem, że On może uzdrowić – mówił ks. Krzysztof Rusinek w kazaniu, nawiązując do fragmentów Ewangelii o kobiecie chorującej 12 lat na krwotok, która dotknęła płaszcza Jezusa. - Ta kobieta nie była bezrefleksyjnym tłumem, który szedł za Jezusem, ale doświadczyła Jego miłości. Do Jaira, który właśnie słyszy, że jego córka umarła, Jezus mówi „Nie bój się, tylko wierz”, choć po ludzku sprawy się już zakończyły, nie ma już nic do dokonania.
Kapłan podkreślił, że każdy z nas ma w życiu takie sytuacje progowe, kiedy trzeba przyjąć takie właśnie postawy. Trzeba zbliżyć się do Jezusa tak osobiście, uwierzyć Mu bezgranicznie, pomimo tego, co wydaje się już po ludzku przesądzone.
- W takim ekumenicznym nabożeństwie brałem udział po raz pierwszy, ale ja jestem katolikiem, a moja żona jest ewangeliczką, więc mamy ekumenizm na co dzień, w rodzinie. Co niedzielę staramy się tu być w kościele. Oczywiście są różnice, ale dla osoby wierzącej najważniejsze jest, że Bóg jest jeden - uśmiecha się po zakończeniu nabożeństwa Damian Sobczak z Pokoju.
Po nabożeństwie gospodarz uściskiem dłoni żegnał każdego uczestnika Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość
Ważniejsze jest to, co łączy...
Z ks. Eneaszem Kowalskim, pastorem parafii ewangelicko-augsburskiej w Pokoju rozmawia Karina Grytz-Jurkowska
Karina Grytz-Jurkowska: Jesteśmy w miejscowości, w której ekumenizm widać na co dzień, gdzie niemal obok siebie stoją kościół katolicki i ewangelicki, są dwie parafie...
Ks. Eneasz Kowalski: Zgadza się. Tutaj w Pokoju żyjemy w takim ekumenicznym gronie i to nie tylko kwestia Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, kiedy jest okazja by wspólnie się spotkać, ale taką ekumenię tak naprawdę tworzymy ze sobą na co dzień. Nawet usytuowanie naszych kościołów – które wieżami, jakby „twarzami” zwrócone są do siebie jest znakiem ekumenicznym i tę ekumenię w tym kulturowo i społecznie różnorodnym Pokoju chcemy tworzyć. A Tydzień ekumeniczny jest taką okazją, że możemy się spotkać jednego roku w jednym kościele, drugiego roku w drugim i wspólnie przeżywać nabożeństwo.
Czy takie odwiedzanie się, nabożeństwo jest potrzebne?
Ależ oczywiście! Uważam, że takich odwiedzin ekumenicznych powinno być jak najwięcej. Dobrze, że mieszkając tu, możemy wspólnie modlić się, wspólnie dziękować Bogu za każdy dzień, za otrzymane od Niego dobrodziejstwa i prosić Go razem o łaski błogosławieństwo na kolejne dni.
Dawniej kładło się nacisk na różnice, teraz staramy się uwypuklić to, co wspólne...
Tak. Mówimy o jedności w różnorodności. Te różnice jeszcze są i potrzeba czasu i wiele modlitwy na to, żeby je zniwelować. Nie wiemy czy się to uda, ale szukamy tu jak najwięcej „wspólnych mianowników”, punktów które łączą a nie dzielą. Opierając się na nich tworzymy tę społeczność z innymi Kościołami, zborami chrześcijańskimi i szukamy tej płaszczyzny, która nas będzie łączyć. Bo najważniejsze jest to, co nas łączy a nie co dzieli.
Do ewangelickiej świątyni przyszło też wielu katolików z Pokoju Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość