- Życzę wam, byście w swojej codzienności odkrywali Pana Boga. Ale by tak mogło się dziać, musicie mieć z Nim relację - przekonywała młodych Barbara Turek.
Na Ławce PnP, czyli diecezjalnym świętowaniu Światowego Dnia Młodzieży, nie mogło zabraknąć gościa. Tym razem organizatorzy zaprosili Barbarę Turek z Krakowa. - Kiedy słuchaliśmy jej świadectwa, zobaczyliśmy w niej osobę, która mogłaby się zamknąć w sobie, ale ona pokonała strach i lęki, i zmieniła swoje życie - wyjaśnia Malwina Sędkowska z Centrum Duszpasterstwa Młodzieży.
Na spotkaniu z ponad czterystoma młodymi ludźmi Basia, która przyjechała wraz z Magdą i Dawidem, dała się poznać jako osoba bezpośrednia i radosna. Mówiła wprost, że jest szczęśliwa i patrząc na zebraną w auli młodzież, podkreślała, że chciałaby, by i wszyscy inni byli tak szczęśliwi. Ale też nie ukrywała, że w jej codzienności nie wszystko jest proste. - Kiedy miałam 20 lat byłam zbuntowaną dziewczyną, której było bardzo trudno. Mieszkałam w domu z rodzicami, na 2. piętrze w budynku bez windy. Byłam taką uwięzioną księżniczką, a moje życie było smutne, bo było mi bardzo ciężko wychodzić z domu - opowiadała.
Otwarcie mówiła też o swojej relacji z Panem Bogiem. - Jestem na wózku z powodu dwukrotnego błędu lekarskiego. Było we mnie dużo buntu i pytanie: „Panie Boże, dlaczego tak jest? Dlaczego, jak przyszłam na świat, to moi rodzice usłyszeli, że nie będę chodzić, mówić, słyszeć i widzieć?”. Tak naprawdę sama siebie nie rozumiałam, a obwiniałam cały świat, że mnie nie rozumie - przyznała.
Opowiadała, że sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy na jej drodze pojawił się św. Dominik i Psy Pańskie, czyli dominikanie. - Św. Dominik bardzo nade mną czuwa. On miał pragnienie w sercu, by bracia docierali z Ewangelią wszędzie tam, gdzie jest ciemno, smutno, rozpacz. I mnie właśnie znaleźli bracia. Na początku to był mało wówczas znany o. Adam Szustak. On był pierwszym, który powiedział mi, że dobrze byłoby zmienić moje życie, coś z nim zrobić - mówiła.
Basia nawiązała do Ewangelii o uzdrowieniu chorego przy sadzawce Betesda. - Pan Jezus pyta go, co chce, aby Mu zrobił. A on odpowiada, że nie ma człowieka. Ja jestem w 85 proc. niesprawna fizycznie. Do wszystkiego potrzebuję człowieka. Codziennie muszę łapać człowieka, który pomoże mi wstać z łóżka, wystartować w dzień - tłumaczyła. - Zastanawiam się, ile osób ma zapisany mój numer telefonu jako „nie odbierać”. Bo zazwyczaj dzwonię nie po to, by porozmawiać. Ale dlatego, że potrzebują podwiezienia, nakarmienia, położenia spać.
Basia poprosiła o wspólne zdjęcie z uczestnikami Ławki PnP Anna Kwaśnicka /Foto Gość
Basia 7 lat temu przeprowadziła się do akademika. A dziś, już od 2 miesięcy mieszka sama w wynajmowanym mieszkaniu w centrum Krakowa. Wie, u początku tej drogi przemiany były bardzo trudne dla niej rekolekcje.
- W jednym pomieszczeniu byliśmy zamknięci w 20 osób: Pan Jezus, o. Adam i uczestnicy rekolekcji. Byłam dziewczyną, która spuszczała głowę i liczyła na to, że nikt jej nie zauważy. Podczas tych rekolekcji czułam się, jakby walec jeździł po mnie tam i z powrotem. Po trzech dniach chciałam z nich uciekać - wspomina. Opowiada też o rozmowie z o. Adamem i jego pytaniu, czy może się nad nią pomodlić wstawienniczo. Przyznaje, że wtedy zupełnie nie wiedziała, o co chodzi i nie rozumiała błogosławieństwa, które wtedy usłyszała, że Pan Bóg namaszcza ją na Dawida, że zmieni jej życie, że będzie głosić narodom, jeśli zdecyduje się zaufać Mu do końca.
- Przeczytałam, kim jest Dawid. Małym, rudym, który pokonał Goliata. Ja też kiedyś była ruda, ślepa i na wózku. Trochę taki współczesny Dawid. To nie było nagłe nawrócenie, od którego już wszystko było dobrze. Wtedy nic nie było dobrze, ale nauczyłam się, że Boża logika jest inna niż ludzka, że jak mam przerąbane, to być może Pan Bóg właśnie coś robi w moim życiu. Uczepiłam się słów, że zmieni moje życie - mówiła.
Teraz już wie, że to rzeczywiście się wydarzyło. Jest szczęśliwa, choć wie, co to znaczy mieć trudno. Sama nie wstanie z łóżka, nie skorzysta z toalety, nie zrobi sobie makijażu. Ale z życia czerpie pełnymi garściami. A jej pakietem na życie jest modlitwa, Eucharystia i spowiedź. Na ścianie w pokoju ma napis „Jestem”, by pamiętać imię swojego Boga.
Opolskiej młodzieży opowiedziała też o autostopowej podróży do Rzymu, by spełnić marzenie spotkania papieża Franciszka. Cel udało jej się zrealizować, dzięki Bogu. - Podstawą musi być relacja z Panem Bogiem. Jeżeli chcesz, aby Pan Bóg działał w twoim życiu, zadaj sobie pytanie, ile czasu Mu poświęcasz? - podpowiadała młodym. A na koniec poprosiła ich o wspólne zdjęcie i zachęciła do indywidualnych rozmów.
Czytaj także: