Moje psisko choruje, często bywam z nim w lecznicy. Jak nie ma psiego i kociego tłoku, jest okazja pogadać.
Nie o zwierzakach. O sprawach wiary, Kościoła, wczoraj o liturgii. O różnicach liturgii katolickiej – poważnej, zachowującej nimb tajemnicy. I o protestanckiej czy także zielonoświątkowej, gdzie więcej spontanicznego, ludzkiego elementu i wyrazów radości. To pociąga, daje poczucie bliskości uczestników, buduje pozytywny nastrój. Ale... ale co? – pytam. „Ale na dłużej nasycić nie może. Tam brakuje naszego dystansu między ziemią a niebem”. Ta rozmowa, oczywiście dłuższa niż ten zapis, miała miejsce rano, gdy najmniej klientów. Wieczorem przeczytałem zapis innej rozmowy – dziennikarza Radia Watykańskiego z George Weiglem. Zaraz w pierwszym akapicie takie zdanie: „Jeśli chodzi o życie Kościoła, Papież Benedykt XVI zwrócił uwagę na piękno liturgii jako jedyną możliwą drogę dotarcia do współczesnego człowieka”. Uderzyło mnie to zdanie: „liturgia jest jedyną możliwą drogą dotarcia do współczesnego człowieka”. To mówi świecki człowiek, dziennikarz, Amerykanin.
Hmm, pomyślałem. W końcu mnie, jeszcze w dzieciństwie (był rok chyba 1956) do kościoła i Kościoła przyciągnęła właśnie liturgia. Wtedy jeszcze nic się w niej nie zmieniło. Ale jakiś powiew sięgający czasów papieża św. Piusa X już owionął młodszych księży. Takiego właśnie dostaliśmy jako wikarego. Liturgia ta sama – a przecież inna. Zamiast stać w tłumie, znalazłem się przy ołtarzu. I zostałem na zawsze. A przez liturgię przyszło Pismo Święte, pogłębiona wiara, sposób na życie. Dlatego, gdy zostałem proboszczem w tym moim Nowym Świętowie, w swoim exposé na uroczystości wprowadzenia mówiłem, że dwie są dziedziny parafialnego życia i one będą moją szczególną troską – liturgia i katecheza. Niedawno przypomniał mi to starszy kolega, zwany przez nas „dziekanem tysiąclecia”.
A dziś, gdy piszę swój felieton, górnośląski metropolita złożył na ręce prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie dokumenty dotyczące beatyfikacji mojego duchowego mistrza – sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Przecież u niego uczyłem się strategii i taktyki liturgii jako serca życia Kościoła. Krąg się zamyka. Bogu na chwałę. A ludziom Kościoła, wikarym, proboszczom, biskupom ku przestrodze: liturgia jest jedyną możliwą drogą dotarcia do współczesnego człowieka. To przestroga człowieka świeckiego, znającego ducha Kościoła w Ameryce i w Europie, człowieka, który dobrze poznał osobowość i myśl obu ostatnich papieży. Człowieka życzliwego, którego zdania nie powinniśmy lekceważyć. A w wielu parafiach (i diecezjach) tyle na liturgicznym polu do odrobienia...