- Temat jak widać jest niezwykle gorący, o czym świadczy także dyskusja jaka rozgorzała na internetowym forum "Gościa Niedzielnego" - powiedział na wstępie ks. prof. Marcin Worbs z Uniwersytetu Opolskiego, organizator wykładów.
Około dwustu ludzi przyszło na ostatni z tegorocznego cyklu Wielkopostnych Wykładów Otwartych pt. „ Jakich kazań chcielibyśmy słuchać, czyli wiara przepowiadana na ambonie”.
- Temat jak widać jest niezwykle gorący, o czym świadczy także dyskusja jaka rozgorzała na internetowym forum Gościa Niedzielnego - powiedział na wstępie ks. prof. Marcin Worbs z Uniwersytetu Opolskiego, organizator wykładów.
- Moim zdaniem w ostatnich latach obserwuje się wyraźny wzrost poziomu głoszonych kazań szczególnie przez kapłanów młodszych generacji, co jest zapewne wynikiem wzrostu rangi homiletyki w kształceniu seminarzystów - mówiła prof. Krystyna Czaja, poprzedni rektor UO i członkini Komisji ds. Nauki i Wychowania Chrześcijańskiego I Synodu Diecezji Opolskiej. Pani profesor przypominając ustalenia opolskiego Synodu podkreśliła, że „usilnie zaleca się, aby niedzielne homilie mszalne w zasadzie trwały od 10 do 15 minut”. - Kaznodzieja winien mieć kontakt z Ewangelią (wiedza biblijna), kontakt z rzeczywistością (ogólna wiedza oraz znajomość oczekiwań wiernych) oraz kontakt z mikrofonem (słownictwo, język, wymowa, artykulacja, głośność) - konkludowała prof. K. Czaja.
W imieniu młodych katolików głos zabrała Anna Kałużna, studentka Wydziału Teologicznego UO. - W opinii wielu młodych ludzi kazania zazwyczaj kojarzą się z wielowątkowymi dysputami, rozwlekłością i surowym dydaktyzmem. Zagubiło się pierwotne znaczenie homilii jako nawiązywania wszelkich kontaktów, homileticos to po grecku miły i towarzyski. Moralizowanie z ambony przynosi często odwrotny skutek, zamyka dialog z wiernymi - dla mnie bardzo ważne jest by usłyszeć naukę, a nie nakaz. W homilii chcę zobaczyć Boga, dla którego mam zachowywać przykazania - mówiła.
Andrzej Kerner mówił o tym, że nie sam tekst homilii przyciąga uwagę i budzi wiarę słuchających, ale czynnik pozawerbalny: przekonanie mówiącego, jego wiara, duchowość. Redaktor „Gościa Opolskiego” zwracał się do głoszących kazania, by przynajmniej od czasu do czasu nie obawiali się poruszyć tematów głębszych, trudniejszych w odbiorze. Jego zdaniem przepowiadaniu powinny towarzyszyć znaki. - Niekoniecznie w rozumieniu nadzwyczajnych darów łaski, co podkreślają ruchy charyzmatyczne. Znakiem o niezwykłej sile może być zwykły, wypływający z wnętrza kaznodziei, ludzki gest, który nadaje jego słowom w uszach słuchaczy nowe znaczenie. Widzimy to doskonale u Papieża Franciszka - mówił.
Ks. dr hab. Hubert Łysy, wykładowca homiletyki na WT UO i proboszcz parafii we Wrzoskach k. Opola przedstawił wymagania współczesnej homiletyki wobec homilistów (głoszących homilię). - Na ławie oskarżonych powinna usiąść nie tylko homiletyka, ale także inne dyscypliny teologiczne: biblistyka, teologia dogmatyczna, liturgika - mówił odnosząc się do postulatów i komentarzy o słabości współczesnych homilii. Ks. Łysy mocno podkreślił potrzebę wizualizacji i obrazowości słownej. - Zdarza się jednak, że przepowiadanie staje się „zabawianiem” słuchacza, a nie „zbawianiem” - mówił. Na koniec przytoczył radę prof. Jana Miodka dla kaznodziejów: „Jeśli chcesz, żeby inni płonęli, sam musisz płonąć”.