W dniu św. Jakuba Apostoła gościem młodych był bp Grzegorz Ryś z Krakowa.
XVII Święto Młodzieży organizowane przez ojców franciszkanów na Górze św. Anny przebiega pod hasłem „Doświadczyć, żeby świadczyć”. Spotkanie rozpoczęło się w poniedziałek, 22 lipca, a zakończy w sobotę Eucharystią i koncertem scholi trwającym do białego rana.
Każdego dnia przypominane są kolejne prawdy wiary, przez cały czas trwa adoracja Najświętszego Sakramentu, dostępna jest też „skrzynka pytań”, do której anonimowo można wrzucać pytania, na które ojcowie, siostry zakonne czy specjalni goście odpowiadają. Młodzież pyta przede wszystkim o sprawy wiary, o zagrożenia duchowe czy o budowanie zdrowych relacji międzyludzkich.
Od porannej pobudki, dla wielu za wczesnej – choć tu nawet marudzenie odbywa się z uśmiechem, aż do ostatniego „dobranoc” dzień wypełniony jest modlitwą, śpiewem, konferencjami, spotkaniami w grupach, rozmowami na dziesiątki, a nawet setki tematów, jak i dobrą zabawą. Jeśli ktoś popadł w narzekanie na dzisiejszą młodzież, że ani się zachować nie umie, ani bawić bez alkoholu, to Święto Młodzieży pokazuje całkiem inne oblicze młodych ludzi
Ojcowie franciszkanie, przez młodzież charakteryzowani krótko: „są odlotowi”, uczestnikom święta w tym roku poprzeczkę zawiesili wysoko. Tydzień spędzony na Górze św. Anny to czas ładowania akumulatorów, intensywnego spotkania z Bogiem i drugim człowiekiem, ale ważna jest stała, całoroczna formacja. Do niej zachęcają młodych franciszkanie. – Ważne, by młodzi ludzie w swoich parafiach, w swoich środowiskach potrafili ukazywać innym żywy Kościół, którego tutaj doświadczyli – mówi o. Urban Bąk.
Wśród tegorocznych gości Święta Młodzieży byli m.in. hiphopowy zespół ewangelizacyjny Full Power Spirit, Jacek Pulikowski, Andrzej Wronka, a także bp Grzegorz Ryś, biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej, który przewodniczył czwartkowej Mszy św. i wygłosił homilię, w której wyjaśniał czwartą prawdę wiary – Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia.
– To przekleństwo, że człowiek może żyć dla siebie i wszystko pod siebie brać. Uczę się dla siebie, skończę studia dla siebie, będę pracować dla siebie, pieniądze mieć dla siebie, wyjdę za mąż, ożenię się dla siebie, nawet dzieci będę mieć dla siebie. Takiemu człowiekowi wydaje się, że jest szczęśliwy, ale tylko dopóki nie odkryje, że nikogo nie kocha – przestrzegał bp Grzegorz Ryś, a wskazując na krzyż podkreślał, że tylko dar z siebie powoduje, że człowiek przestaje być niewolnikiem samego siebie.