Wczoraj miałem katechezę z bierzmowańcami. Z Pismem Świętym w ręce usiłowałem ukazać, czym jest chrześcijańska dojrzałość. No, bo to się mówi, że bierzmowanie jest sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej.
Tyle że "Katechizm Kościoła katolickieg" mówi co innego, zaliczając bierzmowanie do sakramentów inicjacji chrześcijańskiej. Pamiętam z młodości, jako ministrant byłem świadkiem dziwnej sytuacji w czasie wizytacji biskupiej w parafii. Pierwszokomunijne dzieci ustawione były szpalerem, bierzmowańcy czekali w ławkach, było ich kilka roczników, jako że biskup przyjeżdżał do parafii raz na pięć lat. Komunijne dzieci były li tylko dekoracją. Widziałem gest biskupa wskazującego na nie. Nie krył niezadowolenia. Nie rozumiałem, o co może chodzić. A chodzi wciąż o to samo. O dwa podejścia do sakramentów inicjacji. O napięcie pomiędzy postawieniem na ludzkich, pedagogicznych wysiłkach a działaniem łaski Bożej. Bez wątpienia słuszna jest zasada, że należy wszystko czynić, co w naszej mocy, jakby wszystko zależało od nas. Równocześnie trzeba tak zaufać Bogu, jakby wszystko zależało od Niego. Te dwa obszary – działania Boga i działania człowieka – wzajemnie się przenikają i dopełniają.
Wszelako ludzkie postawy bywają skrajne, a co najmniej jednostronne. I tak jedni chcieliby zostawić wszystko Bogu, nie dbając o ludzkie wysiłki. Inni zaś do tego stopnia usiłują wysublimować metody duszpasterskie, by uformować parafian doskonałych. Szczególnym obszarem jest właśnie przygotowanie do bierzmowania. Duża dawka głębokiej teologii w programach. Dużo akcji – nabożeństwa, dni skupienia, pielgrzymki. Dużo aktywizujących pomysłów. I to wszystko jest dobre, pożyteczne, mądre. Ale chyba przesadzone, bo u podstaw leży teologiczny błąd aktywizmu. Na to nakłada się, oczywiście, sprawdzanie wszystkiego – udziału we Mszach, nabożeństwach, akcjach i nie tylko. To konsekwencja postawienia na ludzkie metody. Ale one dojrzałości nie kształtują. Z powodów zarówno pedagogicznych, jak i teologicznych.
Czy więc wszystkiego zaniechać? Uchowaj, Boże! Nie wolno wszelako zapomnieć, że nie o dojrzałość, a o inicjację chodzi. Św. Pius X, papież, w dekrecie "Quam singulari" (rok 1910) tak pisze w związku z Pierwszą Komunią: "Do pierwszej spowiedzi i do Pierwszej Komunii świętej nie jest konieczna pełna i doskonała znajomość nauki chrześcijańskiej. Dziecko powinno wyuczyć się całego katechizmu stopniowo, odpowiednio do swej pojętności”. Te słowa możemy jako wskazówkę odnieść i do bierzmowania. Kościoły wschodnie nie odstąpiły od radykalnej zasady, że bierzmowanie i Eucharystia są sakramentami inicjacji – z chrztem niemowląt wiążą w jednym obrzędzie i bierzmowanie, i Komunię świętą. Radykalne zawierzenie łasce Boga i mocy sakramentów. Wydaje się, że my coraz bardziej odchodzimy w kierunku przeciwnym. I jeszcze coś mi się wydaje – że bierzmowanie stało się takim hakiem, którym staramy się przytrzymać młodzież w zasięgu duszpasterskiego oddziaływania. Dlatego w niedzielę po bierzmowaniu większości z nich w kościele już nie ma.
A te komunijne dzieci? Sam słyszałem w zakrystii: „Jak ksiądz uznał, że dorosły już do Komunii, to dorosły także do bierzmowania”.