Tyle informacji, że głowa boli. A jednak jednej jakoś mi brakuje.
Któż nie śledzi wydarzeń na Krymie, na Ukrainie? Nie znam takich. Człowiek budzi się rano z myślą czy w nocy Rosjanie zaatakowali czy nie. A w dzień śledzi z minuty na minuty doniesienia z krainy dotąd odległej, a teraz o wiele bliższej.
W natłoku informacji z zasady pomijam wewnętrzne debaty polskich polityków nt. Ukrainy. Co innego głosy ekspertów, tych można posłuchać. A jednak przyznam, że odczuwam pewien brak czy niedosyt, bo zabrakło mi jednego politycznego głosu.
Żałuję, że mniejszość niemiecka czy też któryś z jej liderów nie wydał chociażby krótkiego oświadczenia w sprawie krymskiej. Nawet gdyby to miało być tylko jedno zdanie: że nigdy prawa przysługujące mniejszościom narodowym nie mogą być pretekstem do militarnej agresji na inne państwo.
Myślę, że głos mniejszości niemieckiej, politycznie najmocniejszej mniejszości w Polsce, zostałby w naszym kraju zauważony. Ale nie o wymiar PR-owski czy propagandowy idzie. Byłoby to po prostu świadectwo solidarności oraz jasnego stosunku do - także własnej - przeszłości. Porównanie działań prezydenta W. Putina do tego, co zrobił kanclerz Rzeszy A. Hitler wykorzystując Niemców sudeckich jako pretekst do anschlussu Czechosłowacji narzuca się przecież z wielką oczywistością.