U bram Majdanu

To było dziesięć długich dni. Zaledwie 50 m od miejsca, gdzie były walki, śmierć, świst kul, ogień przesyłaliśmy zdjęcia szerokopasmowym internetem - relacjonował Jakub Szymczuk.

O malowaniu murali i tarcz sotników z Majdanu przez artystów, roli księży i dziennikarzy podczas walk, zasad panujących na Majdanie, jak bezwzględny zakaz spożywania alkoholu, o ludziach, którzy mieli śmierć w oczach i gorzkim smaku zwycięstwa opowiadał Jakub Szymczuk, fotoreporter „Gościa Niedzielnego”. Relacjonował on stamtąd sytuację podczas rewolucji, zwłaszcza czarnego czwartku.

- Myślałem, że będzie mi trudno tam dotrzeć. Tymczasem do miejsca, gdzie zaczynały się barykady trudno było w Kijowie w ogóle dostrzec, że coś nietypowego się w tym mieście dzieje. Za barykadami toczyło się normalne życie, ludzie przesiadywali w kawiarniach, robili zakupy, chodzili do pracy. Kilkadziesiąt metrów dalej, przy barykadach ze zniszczonych pojazdów ludzie ginęli od kul snajperów. W powietrzu unosił się czarny, gryzący dym. Po kilku tygodniach u wielu z tych młodych ludzi stwierdzono nieznaną chorobę. Okazało się, że jest to zatrucie kobaltem i oparami z palonych opon. Pewnie wielu z nich umrze na raka płuc – opowiadał Jakub Szymczuk.

Przedstawianej przez niego historii, ilustrowanej kolejnymi zdjęciami przyszło posłuchać wielu Opolan. Wśród nich była spora grupa Ukraińców. Na spotkanie odbywające się w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Jana Pawła II dotarło też wielu pasjonatów fotografii. Jakub Szymczuk był bowiem pierwszym z prelegentów zaproszonych w ramach cyklu „Fotograf o fotografii”. Wraz z biblioteką organizuje go Fundacja Warsztatów Fotograficznych 2.8.

U bram Majdanu   Po spotkaniu wiele osób dyskutowało z Jakubem Szymczukiem. Karina Grytz-Jurkowska /GN Pytania dotyczące sprzętu, jakim były robione zdjęcia nie zdominowały spotkania, natomiast wiele można się było dowiedzieć o pracy reportera w tak wyjątkowych okolicznościach, o ujmowaniu w kadrze zderzenia dwóch światów – rzeczywistości wojennej, walki, śmierci, ognia ze światem sztuki, piękna i codziennością. Prelegent opowiadał też o warunkach, w jakich pracowali i o przychylności dla polskich dziennikarzy i ułatwieniach dzięki temu w dotarciu do różnych miejsc.

- „Tu się nic nie zaczyna, tu się nic nie kończy…” - mówili obrońcy Majdanu. Nie wiem jak to wszystko potoczy się dalej. Tam fotografując,  modliłem się, były momenty, że bałem się, byłem roztrzęsiony. Po powrocie nie miałem o dziwo żadnych problemów, wspomnień, które by mnie budziły, choć widziałem sceny dantejskie. To tak jakbym obejrzał film, takie wyparcie. Ale gdybym miał kolejny raz pójść w takie miejsce, dobrze się zastanowię i zadam pytanie, czy to ma sens. Tu był - podsumował fotoreporter.

Więcej w kolejnym wydaniu Opolskiego Gościa Niedzielnego.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..