Kościół sięga dziś po przesiąkniętą radością i podziwem dziękczynną pieśń uwielbienia Boga. Można pytać: dziękczynienie? A za co? Podobnie zapytać o uwielbienie już trudno. Byłoby to jak pytanie „dlaczego mnie kochasz?”
Odpowiedź jest prosta: kocham, bo kocham. Choć można wiele motywów wyliczać. Tak i wobec Boga można o wielkich – ale i małych, o zdumiewających – ale i o budzących grozę zjawiskach i wydarzeniach mówić. Można zachwycić się, wiedząc że wszystko wokół mnie i ja sam z Bożego daru wyrastam. Taką litanię powodów komponuje psalmista. Część z tego wzięliśmy do dzisiejszej liturgii. Ale w tej pieśni brakło, musiało braknąć, motywu jednego. Choć nie był on obcy ludziom tamtej epoki: Szekina! To hebrajskie słowo oznaczało świętą Obecność Boga wśród ludu. Jej znakiem była Arka Przymierza w jerozolimskiej świątyni. Gdy Arki brakło, znakiem była pusta przestrzeń miejsca zwanego kadosz kadoszijm. Złotem lśniąca Arka, puste najświętsze miejsce przybytku to za mało. Dlatego w liturgii dopełniliśmy tego przeczucia starożytnych, dopowiadając myśl, którą zapisał ewangelista Jan: Słowo Wcielone wśród nas zamieszkało! Bo Boże Słowo nie tylko oznajmia, Ono mieszka wśród nas. Ps 147 – tekst na s. 15 [2. niedziela po Bożym Narodzeniu]
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.