Dopóki dni były słoneczne i gorące, wykrzywiony przez lipcową nawałnicę krzyż na wieży opolskiej katedry mimo wszystko nie robił specjalnego wrażenia.
Kiedy jednak zobaczyłem go w pierwszy dzień pochmurny, pochylony złocisty krzyż na tle sinego nieba nasuwał zgoła inne myśli niż pytanie: jak fachowcy dostaną się na szczyt?
Pochylony krzyż katedry prowokuje do myślenia. Czy to jest jakiś symbol naszych czasów? Upadku, a przynajmniej schyłku cywilizacji chrześcijańskiej takiej, do jakiej przyzwyczajeni byliśmy w Europie i – owszem – także w Polsce? A może zwiastun wielkich zmian na naszym kontynencie i w naszej ojczyźnie też? Chyba początki tych zmian właśnie obserwujemy w milionowych rzeszach uchodźców przybywających do nas z nadzieją?
Dlaczego oni idą właśnie do kontynentu bądź co bądź jeszcze chrześcijańskiego? Czy tylko dla pieniędzy? Dlaczego nie uciekają gdzie indziej…? Dlaczego przyciąga ich właśnie ta cywilizacja, która – jeśli wolno się tak wyrazić – na krzyżu wyrosła? I czy nie ma w tym przyciąganiu również jakiejś nadziei – nie tylko dla starzejącej się Europy, ale także na świeże odczytywanie Ewangelii i jej nowe, uwiarygodnione przez gościnność, głoszenie? Moim zdaniem taka nadzieja – nie twierdzę, że łatwa – jest.
Lecz porzućmy lekko apokaliptyczne rozważania, trzymajmy się faktów, nie luźnych skojarzeń. Fachowcy na szczyt wieży wczoraj się dostali i wiadomo, że na remont skrzywienia potrzeba będzie jakieś ćwierć miliona złotych. Prawie 200 tysięcy to koszt rusztowań sięgających do krzyża. Aż chce się powiedzieć: biednemu wiatr w oczy. A raczej – biednej, bo katedra nasza jest biedna w tym sensie, że wymaga pilnych remontów. Ich koszt ocenia się na ok. 20 milionów. I teraz jeszcze te ćwierć miliona.
I tylko dlatego, że piorun, wichura, krótki moment. Nie wszystko – przypomniane zostało jeszcze raz – od nas zależy. Ciekawe, że równo 600 lat temu, latem 1415 r., piorun też uderzył w katedrę (wówczas kolegiatę). Wtedy prawie cała spłonęła. Historia potrafi być zatem także pocieszycielką: nie martwcie się - było gorzej!
W każdym razie – błogie, dostatnie i bezproblemowe czasy należą raczej do rzadkości. Warto o tym pamiętać kiedy wydaje nam się, że Polska współczesna to jakiś koszmar. Koszmar to jest ciałko 3-letniego Aylana na plaży w Bodrum, Kurda, który uciekał z mamą, tatą i braciszkiem przed ISIS. Albo – to świeża wiadomość od s. Brygidy Maniurki, opolskiej misjonarki na Bliskim Wschodzie o jej bliskiej znajomej Karolinie z syryjskiego Hassake - porwanie męża i dwójki dzieci przez to tzw. Państwo Islamskie, z którym świat nie umie sobie poradzić.