Święci. Cudze chwalicie, swego nie znacie, czyli Jacek Odrowąż z Kamienia Śląskiego. Przedstawiamy fragmenty najnowszej biografii wielkiego świętego, który wskrzeszał umarłych, uzdrawiał chorych, uwalniał opętanych. wybrał Andrzej Kerner
Rok musiał być deszczowy, skoro Wisła była wezbrana. Tym razem święty przepływał ją w łodzi, a kiedy dotarł na drugi brzeg, zobaczył na nim zbiegowisko, w którego centrum leżało świeżo wyłowione z rzeki ciało rycerza Piotra z Proszowa. Nurt porwał go, kiedy przeprawiał się konno przez Wisłę. Falisława, matka Piotra, znała św. Jacka, a wiedząc, że to pobożny zakonnik, zaczęła go błagać o pocieszenie. Jacek wzruszył się głęboko, zapłakał i odszedłszy od tłumu, zaczął się modlić. Potem wrócił do Falisławy i zapytał, kiedy Piotr utonął. Dowiedział się, że wieczorem poprzedniego dnia, ale ciało wyłowiono dopiero teraz. Usłyszawszy to, Jacek podszedł do zmarłego, chwycił go za rękę i powiedział: „Piotrze, Pan Jezus Chrystus, którego chwałę głoszę, za wstawiennictwem Dziewicy Marii, niech przywróci cię do dawnego życia”. Topielec wstał i został zwrócony matce. (…). W tym samym roku Jacek wyprosił też uzdrowienie dla umierającej kobiety. Stanisław nie podaje jej imienia, zapisuje tylko, że ubłagała, by dominikanin przyszedł do niej, pomodlił się w jej intencji i położył na niej rękę. Kiedy ten wykonał, o co prosiła, odzyskała doskonałe zdrowie, czy też jak dosłownie czytamy w oryginale: została zawrócona od bram śmierci (est reducta a portis mortis).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.