Zaczynali lekcjami na katedralnym chórze, wczoraj otwierali nową siedzibę.
Otwarcie i poświęcenie sal poprzedziła Eucharystia w kościele św. Sebastiana. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Najpierw zanieśli Bogu gorące dziękczynienie Mszą św. w kościele św. Sebastiana w Opolu, potem zaś nastąpiło poświęcenie budynku i koncert w wykonaniu wykładowców - Gabrieli Czurlok i Macieja Lamma.
- W Kościele używamy instrumentów muzycznych, by jeszcze lepiej wyrazić rytm, treść i melodię Ewangelii. Same instrumenty tu nie wystarczą. Do tego potrzebni są dobrzy muzycy, by Słowo Boże przemówiło do nas także w śpiewie, byśmy je lepiej usłyszeli, by jeszcze wzmocnić tę radosną, Dobrą Nowinę. Piękna muzyka niesie nas do Boga, uczy nas też harmonii. Za św. Augustynem można powiedzieć, że kto dobrze śpiewa (i gra), ten dwa razy się modli. A do tego potrzebna jest taka szkoła, a dla niej odpowiednie miejsce - mówił podczas homilii bp Rudolf Pierskała, który blisko 25 lat był wykładowcą DIMK.
Kamienica przy ul. Grunwaldzkiej w Opolu to już chyba piąty budynek, w którym Diecezjalny Instytut Muzyki Kościelnej prowadzi zajęcia. Obecnie kształci się ok. 100 uczniów i 50 chórzystów.
- Zaczynaliśmy w 1974 roku, wtedy zajęcia odbywają się na chórze katedry opolskiej, czasem też w zakrystii, potem w domu przy ul. Książąt Opolskich. Stamtąd przenieśliśmy się na ul. Kominka, najpierw do nieistniejącego już budynku, wreszcie do tego, w którym do tej pory odbywały się lekcje - wspominają Józef Chudalla, jeden z pierwszych wychowanków opolskiej szkoły organistowskiej i Alfred Bączkowicz, jej współzałożyciel i wykładowca.
Niestety ściany budynku przy ul. Kominka w ostatnim czasie zaczęły pękać, przez co korzystanie z niego stawało się niebezpieczne. Sale Wydziału Teologicznego UO, gdzie równolegle odbywały się zajęcia były niewystarczające, dlatego trwały starania, by pozyskać inny obiekt.
Udało się i wiosną rozpoczął się remont kamienicy przy ul. Grunwaldzkiej, dawnej siedziby biskupów.
W tym budynku nawet podłoga kojarzy się z muzyką. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Na razie na potrzeby DIMK przystosowano parter - wzmocniono strop z powodu wagi organów, które miały tam stanąć, odmalowano. Pochłonęło to ponad pół miliona złotych. Nadal potrzebne są fundusze, by zaadaptować dwa piętra budynku.
Większość pieniędzy na remont pochodziło z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, uzyskanych dzięki wsparciu i zaangażowaniu posła Patryka Jakiego, datków polskich i zagranicznych fundacji oraz prywatnych sponsorów.
Na parterze znajdują się na razie trzy sale, nazwane od nazwisk zasłużonych kompozytorów Moritza Brosiga, Fryderyka Chopina oraz Mariana Sawy, a także biuro instytutu.
- Warunki do kształcenia są tu nieporównywalnie lepsze. Ale zawsze zaczyna się od prymitywnych, a potem się je udoskonala. To będzie przyjemność tu uczyć - przyznaje prof. A. Bączkowicz.