- Siły uchodziły ze mnie jak powietrze z dziurawego balonu, ledwie powstrzymywałam się od płaczu, miałam bóle żołądka, w nocy budziłam się co godzinę - wspomina jedna z pacjentek.
Pacjentki, które opowiadały o swoich obecnych aktywnościach, najlepiej świadczyły, że depresję można przezwyciężyć. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość - Wsparcie rodziny w chorobie jest bardzo ważne, ale rady „zrób coś ze sobą”, „weź się w garść” na nic się zdadzą. Bo co można zrobić ze sobą, gdy człowiek nie ma siły ani umiejętności odczuwania jakiejkolwiek przyjemności - mówiła Iwona Kapral.
Aby łatwiej wyjść z choroby, jak podpowiadają pacjentki, trzeba znaleźć coś, co da nam szczęście i zagospodaruje nam czas. Bardzo dobrym sposobem jest zajęcie się jakąś twórczością: rękodziełem, malowaniem, rzeźbieniem, szydełkowaniem czy inną formą terapii zajęciowej, i koniecznie spotykanie się z ludźmi - zapisanie się na zajęcia sportowe, językowe, grupy teatralnej czy chóru, wspólne spacerowanie lub przebywanie z dziećmi, rozmowa z przyjaciółmi. To pomaga odnaleźć sens i radość życia, a także ukryte dotąd talenty.
- A przede wszystkim przyznać się do choroby i własnej bezsilności wobec niej i jak najszybciej pozwolić się leczyć. Nie wstydzić się i nie bać wizyty u psychiatry. Trzeba zlikwidować to odium, wynikające z prymitywnych postaw części społeczeństwa. I dobrze, kiedy mamy kogoś bliskiego, komu możemy się wygadać, albo kto skłoni nas do szukania pomocy medycznej - przyznaje Barbara Grodecka-Klusik.
To pierwsza taka debata, jednak zachęcone zainteresowaniem organizatorki - Elżbieta Żłobicka, prezes stowarzyszenia i opolska aktorka, oraz Barbara Chudzik zapraszają w maju na kolejne spotkanie, dotyczące schizofrenii. Odbędzie się ono w studio N’602 przy ul. Krakowskiej 37. Tam też, w każdy poniedziałek, jest dyżur przedstawicieli, u których można zasięgnąć porady.
(obraz) |