Marszałek Sejmu Żebraczego opowiadał o Królu Świata Włóczęgów i innych bieszczadzkich „zakapiorach”.
Bogusław Wojciech Maciaszek od wczesnego dzieciństwa po wiek młodzieńczy mieszkał w Kędzierzynie-Koźlu. Na osiedlu NMD, jakby kto pytał. Tu skończył podstawówkę (nr 6, pod lasem), uczył się w liceum i w szkole muzycznej. – Te lata mnie ukształtowały, a słowa nauczyciela muzyki, pana Alfreda Willima, że mam talent i powinienem zająć się sztuką, pamiętam do dziś – wspominał poeta i kompozytor podczas spotkania w filii kędzierzyńskiej biblioteki, na osiedlu NDM, rzecz jasna. Relegowany z gliwickiej politechniki za nieprawomyślne w latach 70. XX wieku zaangażowanie polityczne, ukończył studia filozoficzno-historyczne na UJ. A potem powędrował dalej – w Bieszczady. No i jak to w latach 70. i 80. bywało – Bieszczadami się zauroczył. – Wtedy nad Soliną co sto metrów paliło się ognisko, siedzieli ludzie z gitarami i niosły się śpiewy szant. A teraz tam wszędzie są ogrodzenia, napisy „private” i pilnujące psy– mówił.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.