Ćwiczyli dykcję, emisję głosu, ale dla zaśpiewania z Kubą Molędą warto było być w Krapkowicach.
Uczestnicy warsztatów przygotowali Kubie Molędzie śpiewającą niespodziankę Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość 3 pytania do Kuby Molędy
Karina Grytz-Jurkowska: Czy takie krótkie warsztaty mogą czegoś nauczyć?
Jakub Molęda: Na pewno, każde doświadczenie, nawet festiwal czy nagranie to rozwój, także dla mnie. Trzeba stykać się z nowymi rzeczami, bo inaczej stoi się w miejscu. Teraz też będzie nowy repertuar, inna aranżacja – i to będzie na pewno rozwijające.
KGJ: Co dostrzegasz, patrząc na tych, w większości bardzo młodych ludzi? Ty przecież też wcześnie zaczynałeś karierę muzyczną...
JM: Co dostrzegam? Nadzieję! Ja strasznie się cieszę, kiedy słyszę nowych wykonawców polskich, którzy robią coś fajnego i ogólnie dobrą muzykę. Powinniśmy dbać o edukację muzyczną – niekoniecznie każdy musi od razu śpiewać w przyszłości, robić karierę czy zajmować się muzyką. Chodzi o rozwój emocjonalny i kulturalny, np. przy okazji takich warsztatów, nauki muzyki, koncertów. To działa rozwijająco – lepiej spędzać czas na śpiewaniu, graniu, tworzeniu czegoś niż tak bezmyślnie.
KGJ: Podobno coraz mniej potrafimy śpiewać, coraz mniej muzyki jest w szkołach... Obserwujesz to? Gorzej śpiewamy?
JM: Rzeczywiście wiele osób, które nie zajmują się zupełnie śpiewem, się wstydzi, natomiast u tych, którzy już śpiewają, widzę raczej rozwój. Teraz mamy ogromne możliwości. Zaczęło się od talent show, jest internet, portale, gdzie można się promować, YouTube... Wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Starsi muzycy opowiadają, że jak zaczynali, nie było magnetofonów, możliwości nagrywania się, nawet dostępu do muzyki, płyt. Dziś mamy wszystko, wystarczy po prostu śpiewać...