Pomóż nam, Babciu, żeby się w nas obudziła przyzwoitość, bo strasznie jej dzisiaj brakuje.
Myśląc o Tobie, święta Babciu, wracam do postaci bezimiennej Weroniki z Drogi Krzyżowej. Co zrobiła, o tym milczy Ewangelia. Może to któraś z kobiet ze stacji VIII?
Czego uczysz mnie dzisiaj? Żebym ocierał ludzkie twarze z brudów wszelakich i przeróżnych opluć. Żebym nie pozwalał na różnorakie niszczenie człowieka. Żebym nie wstydził się tych osób, które znam, a które teraz są niszczone. Padają ciężkie oskarżenia, są im przypisywane niepopełnione złe uczynki.
Pomóż nam, Babciu, żeby się w nas, jak w Weronice, obudziła przyzwoitość, bo strasznie jej dzisiaj brakuje. Żebym zaprotestował przeciw poniewieraniu ludzi, nawet gdy moja reakcja jest skazana na niepowodzenie. Nawet gdy podpadnę tylu innym, może i swoją przyszłość przegrywam w tej chwili, wiem, że plujący nie podarują mi niczego, może nawet się zemszczą, uznają za obcego, za wroga. Ale tak trzeba. Nawet jak za chwilę zakrzyczą mnie i gdy zaczną mówić obelgi pod moim adresem, bo ośmieliłem się stanąć w czyjejś obronie.
Jeśli ktoś posądza i osądza innych, nie jest uczniem Jezusa. Nie jest Twoim, Anno, wnukiem. Jeżeli ktoś nosi krzyżyk lub medalik na szyi, a zabija dzieci nienarodzone, nie jest Twoim, Anno, wnukiem. Dzisiaj ewangelizacja nie może dokonywać się wyłącznie słowem. Ludzie słyszeli już wszystko od wszystkich możliwych kaznodziejów. Pobyt na Górze Świętej Anny mówi - przekaz jest prosty - jeżeli jesteś dobry, to znaczy, że Bóg, w którego wierzysz, jest dobry.
Nawrócenie to zawsze jakiś gest konkretny. Dzisiaj ewangelizacja to uśmiech, ofiarowany czas, przytulenie, bycie z drugą osobą. Dzisiaj taki język rozumieją ludzie. Słowa to dla wielu reklama lub publicystyka pobożna, niestrawna.