- Ktoś mi powiedział, że Bóg jest miłośnikiem procesów. Teraz rozumiem, że nie zawsze jest pięknie i kolorowo - mówi Tymek. We wspólnocie przeżył pod Wawelem oazową „trójkę”. Co młodzi ludzie mówią o swojej wierze? Jak postrzegają Kościół?
Poza oazą jest zbawienie
– 6 lat temu byłem na pierwszych rekolekcjach wakacyjnych – na Oazie Nowej Drogi. Namówił mnie starszy brat i rodzice też mieli w tym udział. Wtedy Ruch Światło–Życie prężnie działał w Otmuchowie – opowiada Kacper Trela. – Spodobało mi się. To był czas spędzony z niesamowitymi ludźmi. Między innymi za to cenię sobie oazę, że dzięki niej tworzą się relacje, które zostają na lata. W oazie mogłem bliżej poznać Pana Boga, zbudować z Nim relację, ale i relację z całym Kościołem, czym najbardziej charakteryzuje się właśnie „trójka” – tłumaczy Kacper. – Co roku jeździłem na wakacyjne rekolekcje, choć w ubiegłym roku nie na oazowe, a na „Jezus żyje” i „Strefę Chwały”. Nie lubię określenia, że jestem oazowiczem. Św. Paweł pisał, że nie jesteśmy ani Pawła, ani Apollosa, ale Chrystusa. Wspólnoty i ruchy są tylko drogą do celu, którym jest Chrystus – podkreśla i z przymrużeniem oka dodaje, że poza oazą też jest zbawienie.
– Na „trójce” bardzo cenne są dla mnie wieczorne spotkania z różnymi wspólnotami. Wielu z nas pochodzi z mniejszych parafii, nie wszędzie są tak prężnie działające grupy jak tu, w Krakowie. To prawda, że o każdej wspólnocie można sobie poczytać w internecie, ale to nie to samo, co spotkanie z konkretnym człowiekiem, który żyje według danego charyzmatu, w konkretnej grupie. Te spotkania umożliwiają mi lepsze poznanie Kościoła. Dzieje się to przez poznanie jego członków, należących do różnych wspólnot – wyjaśnia Kacper.
Żyłam jak poganka
– W Ruchu Światło–Życie jestem już piąty rok – mówi Agnieszka Sałek z Kietrza. – Zaczęło się od rekolekcji ewangelizacyjnych w naszej parafii, po których powstała wspólnota oazowa. Nie byłam wtedy osobą wierzącą. To dwie koleżanki mnie namówiły, żebym przychodziła na spotkania. One dość szybko zrezygnowały, a ja – chociaż najbardziej nie chciałam iść – jestem w oazie do dzisiaj. Bardzo fajnie Pan Bóg zadziałał w moim życiu, przyciągnął mnie – przyznaje Agnieszka.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się