Trwa 15. Festiwal Filmowy Opolskie Lamy. Jutro honorowa nagroda trafi do Mariana Dziędziela.
Niektóre filmy można obejrzeć w namiocie przy Cinobusie na opolskim rynku Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość Klasyką w postaci projekcji „Krótkiego filmu o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego, wyświetlanego z Cinobusu - specjalnego filmowego autobusu stojącego na opolskim rynku - rozpoczęło się w środę 4 października wieczorem to filmowe święto. Po seansie nastąpiła niezwykle ciekawa rozmowa z operatorem filmu Sławomirem Idziakiem.
- Ja w ogóle nie chciałem robić tego filmu, więc spróbowałem dać takie warunki, na które Kieślowski się nie zgodzi. Stwierdziłem, że chcę to zrobić na zielono, używając filtrów przejściowych - zaczął opowiadać autor zdjęć wielu znanych światowych produkcji. - On na to: „Ale to jest film seryjny, jak to będzie wyglądało?”. Odpowiedziałem: „Jak nie chcesz, to nie!” i zadowolony uznałem sprawę za zakończoną. Tymczasem na pożegnalnej kolacji on wygłasza zdanie: „Słuchaj stary, ja robię 10 filmów, jak jeden z nich chcesz robić jako zielone g..., to twoja sprawa”. Ja po raz pierwszy w swoim życiu miałem poczucie, że ktoś mi zdjął ciężarek z głowy, mogłem zrobić, co chcę, zaryzykować. A nie chciałem robić tego filmu, bo to wcale nie jest przyjemne. Taplanie się w błocie, wieszanie kogoś przez tydzień... Uczestniczymy w mordzie! Ja już to wcześniej przeżyłem. Kiedy robiłem film o wieszaniu partyzantów w Suchej Beskidzkiej, nagle złapałem się z Zaorskim na tym, że 30 lat wcześniej ludzie myśleli to samo co my, jak tych ludzi powiesić - oni naprawdę, my w filmie, ale myślenie jest takie samo, podobnie działa na mózg!
Spotkanie ze Sławomirem Idziakiem poprowadził ks. prof. Marek Lis Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość S. Idziak tłumaczył od kulis odpowiedzialność wynikającą z dużych pieniędzy angażowanych w produkcję, tempo kręcenia i skrajności, które spotyka podczas pracy nad różnymi filmami - od „Krótkiego filmu...” po Harrego Pottera. Zachęcał do sięgania i korzystania z narzędzi filmowych posiadanych przez niemal każdego, czyli telefonu komórkowego, by samodzielnie uwieczniać rzeczywistość.
A od wczoraj w kinie Meduza można oglądać bloki głównego konkursu, filmów amatorskich oraz znane już produkcje, jednak organizatorzy zapraszają także do udziału w innych wydarzeniach.
- Czeka nas bardzo dużo wydarzeń, 11 dni festiwalu, ponad 150 filmów, 45 w samym konkursie głównym. A prócz filmów aż pięć koncertów różnego rodzaju, warsztaty, wystawy. Wszystko to nie tylko w kinach, ale także w teatrach, w Cinobusie na opolskim rynku, NCPP, filharmonii opolskiej, Xaverianum, SCK, Muzeum Śląska Opolskiego, poczekalni Dworca Głównego PKP. Yach Paszkiewicz prócz tego, że będzie jurorem, poprowadzi warsztaty Master klasy na naszym wydziale sztuki UO - wymienia Patrycja Kostyra ze Stowarzyszenia Opolskie Lamy.
Zachęca gorąco do oglądania filmów konkursowych, bo wśród nich są dzieła najzdolniejszych młodych twórców, m.in. krótkometrażowy obraz zwycięzcy tegorocznego festiwalu w Gdyni.
Charakterystyczne Lamy stanęły m.in. koło kina Meduza Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość - To jest mix tego, co dzieje się po szkołach filmowych, akademiach artystycznych - dokument, animacja, fabuła. To nazwiska, które wkrótce mogą być bardzo znane. Te pokazy są dość długie, trwają 3-4 godziny, ale robimy przerwy, a wejścia są darmowe - mówi współorganizatorka.
Prócz filmów konkursowych jest klasyka i panorama współczesnego kina światowego i polskiego (np. „Dom zły” czy „Wesele” W. Smarzowskiego, „Dług” K. Krauzego, „The Square” Rubena Ostlunda), ale też wydarzenia towarzyszące, jak koncerty: Motion Trio, Jareckiego, Tymona Tymańskiego, filmy z muzyką na żywo czy spotkania z twórcami - reżyserami, aktorami. Większość wydarzeń jest bezpłatnych albo opłata jest niewielka.
Statuetkę Honorowej Lamy - za całokształt dorobku i osiągnięć artystycznych - otrzyma na sobotniej gali aktor Marian Dziędziel.
Festiwal potrwa do 14 października. Szczegółowy program można znaleźć na stronie: www.opolskielamy.pl