"Kupię każdy samochód - stary, rozbity, niechciany"... Stałem przed naklejką na parkingowym słupie.
No tak, niechciany... Jestem z pokolenia, które cieszyło się swoim nowym maluchem, który miał pięć lat. Zgrzytem wydało mi się owo „niechciany”. Do czego innego nawykłem. Wiem, że może być także niechciany pies czy kot. Każdy zwierzak bywa kłopotliwy. Karmić, sprzątać, wyprowadzać... I trzeba zbilansować: radość z kogoś, kto wiernie towarzyszy, kto się łasi, mruczy, szczeka z uciechy, płacze, kiedy zostaje sam... Bo to wszystko jest radość i za serce bierze. Ale musi się bilansować z nakładem grosza, kłopotu, wysiłku, czasem nawet samozaparcia.
Wspomniałem o chcianej-niechcianej rzeczy, o chcianym-niechcianym zwierzaku. Aliści przeczytałem tu kiedyś w internecie taki tekst, przytaczam fragment: „Wychowanie niechcianego dziecka może być zbyt dużym brzemieniem dla rodziny i społeczeństwa. Nie możemy zakazać aborcji tylko dlatego, że płód, a potem urodzone dziecko, mają jedynie potencjał, by stać się osobą”. I jeszcze jedno zdanie: „Noworodek nie jest jeszcze świadomy swojego istnienia, więc nie ma takiego samego prawa do życia, co świadoma osoba”. Wiem, wielu zwolenników aborcji tak myśli – zresztą nie od dziś. Ale powiedzieć to tak ostro, więcej – odmówić osobowości urodzonemu dziecku – to już piramidalne bluźnierstwo. I to w czasopiśmie noszącym tytuł „Journal of Medical Ethics”. Medyczna etyka? Straszne. Etyka rodem z Auschwitz.
W moim ogrodzie i sadzie, na podwórku naprzeciw i w tym za rzeczką, na cmentarzu obok – cała czereda kotów; młodych, starych, łaciatych, burych i rudych. Mnożą się wszędzie, ludzie z litości dokarmiają. „Te koty nas zjedzą” – westchnęła kiedyś sąsiadka. Jakiś czas później zorientowałem się, że jest kolejna trójka młodych, zabawnych, ufnych kociąt. Kiedyś niechciany koci przychówek po wsiach bez pardonu się topiło. Dziś nie ma chętnych, by to robić. Mało tego, można by się narazić na zarzut zadawania zwierzętom cierpienia, zabijanie i w ogóle nieludzkie traktowanie. Faktycznie nieludzkie. Bo kota nie, ale małego, a niechcianego „ludzia” można... Na szczęście, nie w Polsce. Ale rewelacje i opinie jaśnie oświeconych profesorów medyków-etyków różnymi drogami docierają wszędzie. I gdy jedni walczą o ochronę życia dzieci podejrzanych o schorzenia genetyczne, inni walczą o wolność zabijania.
Patrzę przez okno... Trójka kociąt bryka zdrowo. Aż miło popatrzyć. Nikt ich „na czas” nie potopił. Pewnie, że jakoś by trzeba ograniczać liczbę tych bezpańskich kotów, psów także – ale w żadnym przypadku nie sugeruję ich mordowania. Weterynarze, których znam, ratują każdego zwierzaka, nawet bezpańskiego kundelka, którego przyniosło zapłakane dziecko. „Bo on taki nieszczęśliwy...”. Byłem świadkiem takiej sceny w zwierzęcej lecznicy. Pomogli, bez rachunku zresztą.
Zacząłem od samochodu, przebiegłem myślą koło ludzkich dzieci, zatrzymałem się na psach i kotach. Problemem etycznym jest przywrócenie każdemu z tych bytów jego miejsca w hierarchii istnienia. Miejscem człowieka (od początku po wieczność) jest na tym świecie najwyższe podium. I bez żadnych ograniczeń czy wyjątków. Potem dopiero zwierzaki – i te domowe, i te, które oglądamy tylko na mięsnym stoisku. Bo to nie jest tylko „szyneczka”, to kiedyś też cieszyło się życiem i chrumkało pociesznie. Kiedyś tylko miastowi nie dostrzegali tego problemu, teraz wsiowi także, bo chlewiki i obórki zniknęły. Górę wzięła „hodowla przemysłowa”, dlatego większość Europejczyków traci ciągłość pomiędzy żywym zwierzakiem a soczystą polędwiczką.
Autorzy wspomnianego absurdalnego artykułu użyli też strasznego określenia – mianowicie „aborcja po urodzeniu”. Dokładnie tak było w Auschwitz i innych tego typu miejscach. I nie było tam problemu, „ile po urodzeniu”. Abortowano dziś urodzone, abortowano tych urodzonych przed 30, 50 i więcej laty. Bo byli niechciani albo niepotrzebni. Katyń i Miednoje wyrosło z tych samych pokładów nienawiści życia. A przecież większego skarbu na tym świecie nie ma. I Bożego daru. I ostoi na jutro – bo życia człowieka z niczym zbilansować się nie da.
PS. Jeszcze przed wysłaniem tekstu do redakcji trafiłem na taki zgniły rodzynek świeżej daty, cytuję fragmenty: „Komitet Ratujmy Kobiety 2017 przygotował projekt ustawy o prawach kobiet i świadomym rodzicielstwie (...). Inicjatorzy nie kryją, że zależy im na zmianie obecnie obowiązujących przepisów, tak, aby aborcja do 12. tygodnia ciąży odbywała się w praktyce na życzenie, bez żadnych ograniczeń (...). Szykowany jest także cenzorski zapis na obrońców życia, grożący im więzieniem”. No i jesteśmy „na Zachodzie”. Tyle, że ów sławetny Zachód wymiera i potrzebuje ludzi ze Wschodu – i to na gwałt. A Wschód idzie i gwałci. Słyszę w tle chichot diabła. Święty Michale Archaniele, broń nas!